Na przełomie XVI i XVII wieku Rada Miasta zdecydowała się na budowę nowoczesnych fortyfikacji od strony południowej, wschodniej i północnej, gdzie wówczas istniały tylko dość prymitywne, średniowieczne umocnienia.
Nowe fortyfikacje były jedną z najważniejszych inwestycji w dziejach miasta. Określiły na kilkaset lat granice miasta i do dziś są podstawowym elementem układu przestrzennego zabytkowego śródmieścia Gdańska.
Przeprowadzenie tak poważnego zadania wymagało wielu studiów. W 1600 r. dwaj inżynierowie z Piemontu, kapitan Hieronim Ferrero i Jan Baptysta z Vercelli wykonali wstępne projekty południowej linii fortyfikacji. Do budowy według koncepcji włoskich inżynierów jednak nie przystąpiono, trzeba było zatem wykonać przynajmniej prowizoryczne zabezpieczenie. W 1619 Wilhelm Jans Benning i Adrian Olbrants, obaj z Alkmaar w północnej Holandii, wybudowali Kamienną Śluzę, wprowadzającą do miasta wody Motławy.
Śluza zwiększała zdolności obronne Gdańska. Inżynierowie z Alkmaar doskonale wykorzystali doświadczenia w wykorzystaniu wody do celów wojennych zgromadzone przez mieszkańców Niderlandów. Zaprojektowali śluzę w taki sposób, że w razie potrzeby obrońcy miasta mogli skierować wody Motławy w stronę Żuław. Powodowało to zalanie ogromnych terenów na wschód i na południe od miasta. Podejście do Gdańska od tej strony stawało się niemożliwe.
Sama śluza jednak nie wystarczała. Władze Gdańska zaprosiły dwóch kolejnych holenderskich inżynierów fortyfikatorów, Corneliusa van den Boscha i Daniela van Burena, do zaprojektowania umocnień. Swoje koncepcje przedstawił także Jan (Hans) Strakowski, zatrudniony na stanowisku miejskiego budowniczego. W wyniku tego swoistego konkursu w 1621 r. Rada Miasta zdecydowała się na realizację projektu Corneliusa van den Boscha. Przyczyny tego wyboru są jasne. Van den Bosch zaproponował fortyfikacje tańsze i obejmujące większy teren. Zastosował nowocześniejszy wówczas holenderski system fortyfikacji, polegający na wznoszeniu ogromnych, bardzo regularnych bastionów usypywanych z ziemi i otoczonych szerokimi nawodnionymi fosami, przy niemal całkowitej rezygnacji z drogich murów kamiennych i ceglanych. Większość bastionów była stosunkowo niska. Tylko w newralgicznych miejscach, przy bramach, na bastionach usypano nadszańce, tworząc jakby sztuczne wzgórza.
Rozgoryczony Strakowski, którego bardziej zachowawcza koncepcja przegrała, musiał zadowolić się zleceniem na zaprojektowanie bram w nowych wałach. Po wykonaniu projektu Rada Miasta i Trzeci Ordynek, grupujący przedstawicieli ówczesnej „klasy średniej” odbyły zwyczajową kłótnię o pieniądze. Prace ruszyły intensywnie dopiero w drugiej połowie 1623 r., po tym, kiedy na zatoce Gdańskiej pojawiła się szwedzka flota. Fortyfikacje ukończono w 1636 r.
Potężne bastiony i możliwość sztucznego wywołania powodzi były tak skuteczne, że żadna z armii oblegających Gdańsk, nigdy nie zdecydowała się nawet na próbę zdobycia Gdańska od strony wschodniej. Szwedzi, Polacy, Prusacy, Rosjanie czy też Francuzi zawsze podejmowali szturmy z kierunku Wrzeszcza przez wzgórza na zachód od miasta lub od północy, od strony ujścia Wisły.
W 1852 r. do Gdańska została doprowadzona pierwsza linia kolejowa. Fortyfikacje van den Boscha były jeszcze wówczas uważana za skuteczne urządzenia obronne. Tory prowadzące do miasta zostały więc wyposażone w obronną bramę kolejową. Po niemal trzech wiekach holenderskie bastiony przestały w końcu być skutecznymi urządzeniami obronnymi. Udoskonalenie artylerii spowodowało, że ich istnienie straciło sens. Pod koniec XIX wieku zapadła decyzja o rozbiórce fortyfikacji. Gdańskowi daleko było wówczas do świetności z czasów „złotego wieku”, kiedy to zbudowano fortyfikacje. Gdańsk rozwijał się, ale nie w takiej skali jak inne podobne ośrodki. W innych wielkich europejskich miastach, które do XIX wieku utrzymały fortyfikacje z XVII wieku, najczęściej rozbierano je w szybkim tempie i na ich miejscu wznoszono dworce kolejowe, teatry, muzea, uniwersytety, gmachy administracyjne i urządzano parki. Takie wspaniałe zespoły architektoniczne powstały sto lat temu na przykład w Wiedniu czy też w bardziej podobnych do Gdańska Hamburgu i Szczecinie. U nas likwidacja niepotrzebnych bastionów postępowała opieszale. Część z nich rozebrano dopiero w latach 20. XX wieku, w czasach Wolnego Miasta. Sześciu bastionów od strony południowej nie zlikwidowano, ponieważ ich miejsce nie było atrakcyjnym terenem do zabudowania.
Inwestycyjne zapóźnienie Gdańska na przełomie XIX i XX wieku spowodowało, że mamy jeden z nielicznych w Europie zespół fortyfikacji typu holenderskiego w najlepszym wydaniu tego typu urządzeń obronnych. Zachowała się też Kamienna Śluza, także inne obiekty związane z południowym ciągiem fortyfikacji jak młyn, Brama Nizinna i Mała Zbrojownia. Te autentyczne zabytki zasługują na uwagę i opiekę. Od kilku lat wskutek prowadzonych prac poprawia się stan fos i bastionów, postępują jednak także zniszczenia. Nowa zabudowa niszczy zewnętrzny skraj fos i przedpola fortyfikacji. Ostrogi Kamiennej Śluzy nikną z roku na rok. Brama kolejowa jest zagrożona. Obyśmy za kilkanaście lat czy kilkadziesiąt lat nie musieli czytać o barbarzyńskich czasach początku XXI wieku, kiedy to doprowadzono do zagłady jeden z najciekawszych w Europie przykładów dawnej sztuki inżynierskiej i fortyfikacyjnej.
Autor: Jakub Szczepański
Lektura uzupełniająca:
Dolne Miasto w opowieści Andrzeja Januszajtisa
Spacer z przewodnikiem wzdłuż Opływu Motławy
Grodza Kamienna, Gdańsk, Polska
Takich tekstów jak najwięcej. Wiedza Pana Jakuba o fortyfikacjach i Wrzeszczu (z tego głównie go kojarzę) jest wielka jak Internet – miło bedzie poczytać, bo nie zawsze można uczestniczyć w wędrówkach, zreszta te po Wrzeszczu już się niestety skończyły.
Czy ktoś może się orientuje, czy wędrówki KIL będą może wydane drukiem? Miło by było mieć w biblioteczce 🙂
ach, brawo!!!
A kiedy podobny tekst o zwiedzaniu budynków Politechniki ???? I niedostępnych na co dzień (niestety) tam miejsc….
Czy ktoś wie cokolwiek na temat szańcu jezuickiego w Gdańsku?
Między innymi o szańcu było tutaj http://ibedeker.pl/na-goraco/atrakcje-gdanska-bastion-sw-gertrudy-i-szaniec-jezuicki-czy-zmienia-zarzadce
Tekst bardzo dobry. Interesujący. Chociaż nie jestem oczywiście za utrzymywaniem za wszelką cenę peryferyjnych umocnień, nikomu niepotrzebnych. Czy XIX wieczni mieszkańcy Szczecina, Hamburga byli barbarzyńcami bo zdecydowali się rozebrać swoje fortyfikacje?
@Bogusław
„Peryferyjne”, to one są w stosunku do Gdyni. W rzeczywistości leżą tzw. rzut beretem od centrum Gdańska. Zresztą pewnie byłeś tam i wiesz to:)
No na samych umocnieniach nie byłem, co przyznaję z lekkim zawstydzeniem. Nadal zastanawia mnie relatywność pojęcia tego co zabytkowe, cenne, godne zachowania, a co nie. W XIX wieku nadawało się do wyburzenia a w XXI bezcenne.
@ Bogusław
Poza wszystkim innym dzisiaj są o 100 lat starsze, prawda? A już samo to jest wartością:) Opływ Motławy zdecydowanie polecam – świetne miejsce na spacer z dzieciakami (również na rowerach)
Opracowanie Pana Jakuba jest interesujące, to zresztą mało powiedziane. Mam nadzieję, że będzie nam można oprzeć się o ten artykuł w opracowywaniu naszego katalogu.
Dziwie się pytaniu, czy warto zachować tak zabytek!!!
Przecież jest to unikalne założenie obronne, a sama hydrotechnika, kamienna grodza, chyba nie ma sobie równych w Europie. Jesteśmy dumni z posiadania takiego zabytku i starać się będziemy w miarę naszych sił i możliwości o rekonstrukcję kamiennej grodzy. Po II wojnie światowej z morza gruzów i zgliszcz dźwignięto ciężar odbudowy Drogi Królewskiej i sąsiednich ulic Głównego Miasta, a czasy były trudniejsze niż dziś. Wierzymy, że staraniem wszystkich ten piękny i interesujący obiekt zostanie przynajmniej zakonserwowany.
Pozdrawiam wszystkich entuzjastów zabytków Dolnego Miasta.
Barbara