Z widokiem na Bramę Nizinną

Okolice Opływu Motławy to coraz bardziej popularny cel weekendowych spacerów gdańszczan. To również moje ulubione miejsce, toteż korzystając z przyzwoitej pogody, w poniedziałkowe, wielkanocne południe, skierowałam tam swoje kroki. Mając w pamięci niedawny, znakomity tekst Marcina Stąporka „Pierwszy dworzec kolejowy w Gdańsku„, z zaciekawieniem przyglądałam się wyłomowi w linii nowożytnych fortyfikacji, pomiędzy bastionami Gertruda i Żubr. Do dzisiaj spoczywają w nim zmęczone tory kolejowe, biegnące z Tczewa ku dworcowi, wybudowanemu w 1852 r. w okolicy Bramy Nizinnej, o czym wspomniał też Aleksander Masłowski w tekście dotyczącym Dworca Głównego w Gdańsku. Zardzewiałe i zarośnięte chwastami tory przecinają zdewastowaną już bramę kolejową, na którą naprowadzały ceglane mury.

Mury! One właśnie nieco zaprzątnęły dzisiaj moją uwagę, bowiem mam wrażenie, że ich cegły powoli zaczynają… zmieniać właściciela. Zachodnia ściana straciła północny narożnik, a równo ułożone pod murem cegły, jakby czekały na wywiezienie. Serce każe mi przypuszczać, że obrazek, który dzisiaj ujrzałam, to być może efekt prac restauratorskich prowadzonych przez właściciela zabytku, ale rozum podpowiada bez wahania – dewastacja.

Jak jest w rzeczywistości – nie wiem. Czy ktoś pomoże mi rozwikłać tę zagadkę?

Więcej o południowych fortyfikacjach pisze Jakub Szczepański

Szlakiem umierających murów – cz. II