Wspomnienie, bo jakże inaczej napisać o dworze, który de facto przestał istnieć… W piątek, 7 października 2022 r. Dwór Rębowo stanął w ogniu.

Wspomnienie, bo tak 4 lutego 2021 r. na Facebooku napisał Christian Samp.

„Zdjęcie chłopca przy kominku zrobiłem w 2009 roku. Przyjechałem do Rębowa wykonać uzupełnienie dokumentacji fotograficznej do książki mojego Taty, „Gdańskie dwory i pałace”. Nim doszedłem do dworku, będąc w połowie drogi od dawnej stajni do budynku drogę zastąpił mi duży i groźnie wyglądający pies. Pomyślałem, „tu kończy się fajna przygoda…” Zanim zdołałem wykonać kolejny ruch, pies był przy moich nogach. Po chwili usłyszałem głośną komendę „zostaw! ” (jak się później okazało właściciela czworonoga). Pies stał się bardzo przyjacielski po chwili pobiegł do dawnej stajni. Chwilę zajęło mi „dojście do siebie”. Tak oto poznałem mieszkańców Rębowskiego dworku, ojca i syna. Dokumentacja zdjęciowa została wykonana. Jakiś czas po wydaniu książki pojechałem tam, aby sprezentować egzemplarz. Zastałem tylko squotersów a całość obiektu była jeszcze bardziej zniszczona. Kolejne zdjęcia w tym poście to już rok 2015 i skrajna dewastacja tego obiektu. Dawno tam nie byłem. Może w weekend podjadę, ale obawiam się jednak, że sprawy mają się jeszcze gorzej. Gdy byłem tam po raz pierwszy w latach 90′ teren był bardzo zaniedbany, ale miał ogromny potencjał, dworek obiekty gospodarcze, stajnia, staw i fantastyczne piwnice wychodzące na piękny ogród… Szkoda…”













Dzisiaj, 7 października 2022 r., kiedy jechałam ul. Armii Krajowej, zaniepokoił mnie potężny pióropusz dymu, którego źródło było gdzieś przed obwodnicą. Złe wiadomości rozchodzą się szybko – płonął Dwór Rębowo.

Dwór Rębowo
Jak w książce „Gdańskie dwory i pałace” podaje Jerzy Samp, dworsko-parkowy zespół na początku XV wieku był własnością rycerską. Później należał do znamienitych gdańskich rodów – od połowy XVIII w. był w rękach Conradich.
Po II wojnie światowej w majątku (jak to często się zdarzało) powstał PGR…
Opowieść o dworze Jerzy Samp kończy następująco:
„W roku 1993 Olgierd Koprowski z optymizmem informował czytelników Dziennika Bałtyckiego o nowym odkrywcy tego miejsca, którym miała byc tzw. córka jednej ze znanych, zagranicznych firm winiarskich o ponad dwustuletniej tradycji. Chodziło o Jakob Gerhardt Polonia. Już niebawem – pisał – w piwnicach gruntownie odrestaurowanego dworu w Szadółkach, będą leżakować charakterystyczne, eleganckie butelki z jakże wyborną zawartością. Na mapie winnych rzek, rozlewających się delikatnym strumieniem po Europie, znalazła się ponownie nasza mała ojczyzna Gdańsk-Szadółki.
Jaki los spotkał rębowski zabytek, nie oznakowany w odróżnieniu od innych budowli tego typu, najlepiej dokumentują zdjęcia wykonane w 2009 r. Do dworskich, jakże przestronnych niegdyś i zadbanych piwnic, lepiej zaś nie zaglądać.”
Otóż winna rzeka nie zajrzała do Szadółek, w przeciwieństwie do ognia!
POLAK POTRAFI!!!
Mój śp ojciec mawiał: „g***o chłopu nie zegarek” i miał, niestety, rację:( – pozdrawiam