To nie jest tekst sponsorowany, chociaż… na koszt cukierni wypiłam kawę i zjadłam dwa ciastka:) Zostałam zaproszona do UMAM – cukierni gdańskiej na degustację, więc skorzystałam z okazji. Każdy by skorzystał, prawda?

UMAM – cukiernia gdańska

Zaproszenie do cukierni na degustację ciast nieco mnie zdziwiło i w pierwszym momencie odmówiłam. Jestem na ścisłej diecie bezglutenowej, więc gdańskie cukiernie z zasady omijam. Kiedy jednak usłyszałam, że mowa o UMAM – wiedziałam, że coś tam „skubnę”.

Umam – cukiernia gdańska przy ul. Grobla II

Wydawało mi się, że znam Główne Miasto i lokale, które się nam nim usadowiły. W ciągu roku dziesiątki razy przemierzam trasę między Kaplicą Królewską a Pocztą Polską, ale nigdy nie zwróciłam uwagi na cukiernię, która od ponad roku funkcjonuje przy ul. Grobla II. Owszem, niejednokrotnie omiotłam wzrokiem rzucającą się w oczy reklamę kawy, jednak nigdy mnie nie oczarowała (ta reklama), więc… szłam (albo raczej pędziłam:)) dalej. Tymczasem pod nieco agresywnym napisem na czerwonym tle, nieśmiało „spogląda” na przechodnia nazwa cukierni – UMAM.
Ciastka produkcji UMAM znam od dawna, wszak cukiernia funkcjonuje na gdańskim rynku (na terenie Garnizonu) od niemal siedmiu lat – na pewno bym do lokalu przy Grobli II wcześniej zajrzała, ale… nie wiedziałam o jego istnieniu.

Cukiernia UMAM, czyli projekt życia

Na degustacyjne spotkanie byli zaproszeni przedstawiciele gdańskich mediów. Przywitał nas Krzysztof Ilnicki, który razem z żoną Justyną prowadzi cukiernię w Gdańsku, chociaż oboje pochodzą ze Stargardu Szczecińskiego.
Dlaczego akurat Gdańsk? Wybór nie był podobno oczywisty. Małżeństwo brało pod uwagę Łódź, Poznań, Warszawę i Szczecin. A jednak wygrało miasto nad Motławą. Nie dziwię się!
– UMAM to jest projekt naszego życia, a wybór lokalizacji jest najlepszą decyzją jaką podjęliśmy – mówił cukiernik.

Krzysztof Ilnicki

Patisserie vs. cukiernia gdańska

Kiedy na terenie Garnizonu pojawiło się Umam, miało w nazwie francuskie hasło. Dzisiaj jest inaczej…

– UMAM tak naprawdę jest od mniej więcej roku cukiernią gdańską, wcześniej byliśmy patisserie, i to była trochę odpowiedź na próżność, która we mnie drzemała – cukiernia była mocno zorientowana na Francję. Na przestrzeni tych siedmiu lat, bo teraz zamykamy siódmy rok działalności w Gdańsku, dojrzeliśmy jednak do tego, że musimy być autentycznie lokalni i musimy się w tej chwili skupić na tym, co jest gdańskie, a z gdańskiem wiążą się bakalie. – tłumaczy cukiernik.

Justyna Ilnicka serwuje struclę makową z bakaliami

Małżeństwo zdecydowało się na pewne zmiany w asortymencie. Nadal w ich cukierni można kupić słynne francuskie makaroniki i nowoczesne w formie ciastka-desery, ale w świątecznej ofercie pojawiły się ciasta przeznaczone dla klientów o nieco bardziej tradycyjnych gustach, a więc strucla makowa i piernik (oczywiście oba ciasta z bakaliami) oraz sernik wiedeński.

– Urodziłem się i wychowałem w „wielkiej płycie” i dla mnie synonimem świąt są pomarańcze niedostępne przez cały rok, a „rzucane” na rynek w okresie przedświątecznym. Nasz sernik nie może się więc obejść bez skórki pomarańczowej – mówił podczas degustacji pan Krzysztof. Cukiernik opowiadał, a my próbowaliśmy:) Pycha!

Do degustacji otrzymaliśmy wspomniany sernik, struclę makową, piernik oraz znakomity tort makowo-bezowy. Ta ostatnia pozycja szczególnie przypadła mi do gustu, nie tylko z powodu braku glutenu. Wyraźna nuta Bourbonu sprawiła, że nie od razu po spotkaniu usiadłam za kierownicą, ale… zamówiłam taki tort na święta.

Tort makowo-bezowy

Cukiernik – gawędziarz

Pan Krzysztof okazał się nie tylko wspaniałym cukiernikiem, ale także… gawędziarzem. Malując słowami swoją pasję, opowiedział nam na przykład, jak to w średniowieczu z piernikiem bywało. Otóż z okazji urodzin dziewczynki, gospodyni przygotowywała ciasto na piernik i w dębowej beczce umieszczała je ziemiance, a wyjmowała z okazji… wesela córki. Nawet jeśli to tylko legenda, to bardzo wdzięczna;)

A gdyby Państwo chcieli się dowiedzieć jak upiec sernik o rustykalnym, nieco „pogniecionym” wyglądzie, najlepiej zajrzeć do któregoś z dwóch lokali i zapytać o to pana Krzysztofa (częściej jest dostępny na terenie Garnizonu). Przy okazji można porozmawiać o nowym produkcie – pâte de fruits, czyli galaretkach owocowych, które wciąż czekają na swoją gdańską nazwę.

pâte de fruitsw oczekiwaniu na gdańską nazwę

Dziękuję za zaproszenie. Ne mogę się doczekać kolejnego spotkania, tym razem przed Wielkanocą:) (oby tylko coś bezglutenowego było…)