Gdańsk Nowy Port od lat budzi moją sympatię i z przyjemnością się przyglądam jak dzielnica odzyskuje dawny blask. Żeby jednak zapisać w pamięci obrazy, które za jakiś czas mogą przejść do historii, zapraszam Państwa na spacer…

Spacer zaczynamy na wjeździe do Nowego Portu, przed siedzibą Morskiego Domu Kultury (MDK), uroczyście otwartego 7 listopada 1954 r., a więc w 37. rocznicę rewolucji październikowej. Monumentalny budynek miał przypominać o potędze socjalistycznego państwa oraz budzić podziw obywateli. Zgodnie z oficjalną propagandą inicjatorami powstania w Nowym Porcie domu kultury byli mieszkańcy, którzy marzyli o zmianie sposobu myślenia o ich cieszącej się złą sławą dzielnicy. Władza tymczasem marzyła, aby w krwiobiegu mieszkańców krążył socjalizm, więc zadbała o upowszechnianie kultury, rzecz jasna kontrolowanej.
Bez względu jednak, jakimi pobudkami kierowała się socjalistyczna władza, w MDK zapanowała atmosfera, którą do dzisiaj wspominają dawni mieszkańcy dzielnicy. To było naprawdę ważne miejsce na kulturalnej mapie Gdańska – prowadzone były warsztaty muzyczno-wokalne i taneczne, kursy językowe i fotografii, spotkania autorskie i imprezy muzyczne. To tutaj właśnie w 1957 r. powstał Teatr Muzyczny w Gdańsku, a pierwszym spektaklem był „Bal w operze” w reżyserii Danuty Baduszkowej. Rok później teatr przeniesiono do Gdyni.
Ogromnym zainteresowaniem cieszyły się sekcje sportowe. Swoją karierę rozpoczynała w MDK mistrzyni Europy i świata w kick-boxingu Iwona Guzowska.

Barwna historia obiektu zakończyła się w latach 90. XX wieku. Ówczesny właściciel obiektu Zarząd Portu Gdańskiego sprzedał budynek… Dzisiaj mieści się w nim między innymi prywatna Wyższa Szkoła Bezpieczeństwa, a duch lubianego przez mieszkańców domu kultury bezpowrotnie (a może nie?) uleciał.

Morski Dom Kultury

Wyniesiony na cokole budynek jest otoczony tarasami. Spróbujmy wejść na jego prawe skrzydło (od strony ul. Wyzwolenia). Pamiętajmy jednak, że prowadzące nań zdewastowane schody nie są usłane różami. Ogrom śmieci z przewagą opróżnionych butelek przyprawiają o obrzydzenie, ale wchodzimy!

Stoimy na tarasie. Znakomita większość marynistycznych elementów dekoracyjny zniknęła i mogę się jedynie domyślać, że znalazła swoje miejsce w punktach skupu złomu, a „zdobywcy” gotówki zamienili ją na procenty.

Wracamy na ul. Wyzwolenia i idąc wzdłuż cmentarza św. Jadwigi Śląskiej docieramy do kolejnej nekropolii – Cmentarza Ewangelickiego powstałego pod koniec XVII wieku, a zamkniętego w 1947 r. Ponieważ powojenna polska „kultura” funeralna nie godziła się na upamiętnianie „obcych”, czyli ewangelików, w 1970 r. urządzono na byłym cmentarzu ogród jordanowski, wciąż żywy w pamięci starszych mieszkańców dzielnicy. Podobno, jak na owe czasy był bajeczny, ale jednak w miejscu ostatecznego miejsca spoczynku, którzy żyli tu wcześniej.
W 2008 r. po uporządkowaniu terenu i przekształceniu go w park, Miasto Gdańsk ustawiło tablicę (jak w wielu innych miejscach) upamiętniającą nekropolię.

Przechodzimy przez park i na moment skręcamy w lewo, żeby rzucić okiem na pięknie zachowaną zajezdnię tramwajową, pochodzącą z 1899 r. Tramwaje kursujące do centrum Gdańska, Brzeźna i Wrzeszcza były zasilane energią z sąsiadującej z zajezdnią elektrowni.

Zawracamy i wzdłuż „ozdobionego” muru ruszamy w kierunku ul. Wyzwolenia.

Już po chwili docieramy do dawnej przeprawy promowej, która przez 39 lat, na wysokości Nowego Portu, łączyła oba brzegi Martwej Wisły. Prom zakończył swoją służbę 31 maja 2016 r., a jego pożegnanie zgromadziło tłumy gdańszczan.
Pożegnanie promu przez Martwą Wisłę

Spójrzmy w prawo, w kierunku centrum Gdańska. Na pierwszym planie znajdziemy budynek (ul. Starowiślna 6a), którą w książce „Dawno temu w Nowym Porcie” tak wspomina Max Kiesewetter:

Przy Weichselstrasse 6 znajdowała się Wielka Karczma Balastowa [proszę zwrócić uwagę na komentarz pod tekstem – E. K.], mieszcząca spory szynk połączony z małym sklepem. Były tam także lepsza sala gościnna i kręgielnia, wówczas, w roku 1864, chętnie odwiedzana. Najważniejszą część firmy stanowił jednak szynk, do którego uczęszczali robotnicy drzewni, sztauerzy i marynarze ze statków ładowanych na Wiśle.

A więc w tym niepozornym budynku sporo się działo…

Na drugim planie naszą uwagę przykuwają dwie bliźniacze budowle – to pochodzące sprzed I Wojny Światowej elewatory nr 3 i 4. Pierwotnie żelbetowe budowle służyły do składowania cukru przywożonego z Ukrainy. Dzisiaj elewatory należą do spółki Gdańskie Młyny, nie dziwi zatem „mączny” kurz otulający magazyny.

Robimy w tył zwrot i z biegiem wód Martwej Wisły ruszamy w kierunku Zatoki Gdańskiej. Przed nami niemal kilometrowa promenada ciągnąca się wzdłuż dawnego Szańca Zachodniego. W październiku 2022 r. rozpoczęły się prace związane z wymianą zanieczyszczonego gruntu pierwotnie szańca, a od połowy XX wieku bazy paliwowej CPN. W przyszłości wzdłuż promenady powstanie park, obecnie towarzyszy nam ogrodzenie zabezpieczające teren, na którym wykonywania jest remediacja.

Nad drugim brzegiem Martwej Wisły czuwa Twierdza Wisłoujście – zespół obronnych budowli, powstałych od końca XV do XIX w. Warto w tym miejscu przypomnieć, że w czasach powstawania strażnicy, ujście Wisły do morza znajdowało się w niewielkiej odległości od morza, nie dziwi zatem, że twierdza była zwana bramą do Rzeczpospolitej.

Ujście Wisły do morza

Budowla straciła swoje militarne znaczenie w 1920 r. z racji demilitaryzacji Wolnego Miasta Gdańska i zaczęła służyć klubom żeglarskim, które miały tu swoje warsztaty szkutnicze i pomosty do cumowania.
Od początku wojny twierdza pełniła funkcję magazynową, a w 1974 r. została przekazana Muzeum Historycznemu Miasta Gdańska, dzisiaj Muzeum Gdańska.
W związku z pracami rewitalizacyjnymi obiekt został wyłączony ze zwiedzania do 2024 r.

Wędrujemy dalej i zbliżamy się do Zakrętu Pięciu Gwizdków, czyli miejsca, w którym koryto rzeki ostro zakręca na zachód i jednocześnie przeobraża się w Kanał Portowy. Na wschodnim brzegu naszą uwagę mogą zwrócić relikty kolejnego obiektu militarnego – Mewiego Szańca. Jego rola była podobna do tej, która pełniła Twierdza Wisłoujście. Pierwotne założenie utworzyli żołnierze armii napoleońskiej, a dzieła dokończyli Prusacy

Mewi Szaniec

Mewi Szaniec

Na wysokości wspomnianego zakrętu, kończy się nasze wędrowanie bulwarem, ponieważ dotarliśmy do zamkniętych terenów portowych. Musimy zrobić przysłowiowych parę kroków wstecz i wejść na ulicę Starowiślną (której przedłużenie stanowi ul. Na Zaspę).

A sam Zakręt Pięciu Gwizdków? Jego nazwa nawiązuje do sygnałów dźwiękowych, do dawania których były zobligowane jednostki zbliżające się do zakrętu. Niestety to miejsce kojarzy się też z rozpoczęciem II wojny światowej. Tutaj 25 sierpnia 1939 r., pod pretekstem kurtuazyjnej wizyty, zacumował pancernik szkolny „Schleswig-Holstein”, a 1 września rozpoczął ostrzeliwanie Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte.

Z ulicy Starowiślnej widzimy wybudowaną w 1951 r. siedzibę portowych strażaków, dzisiaj Portowej Straży Pożarnej „Florian”. Pierwsza skromna strażnica mieściła się przy ul. Zamkniętej, na którą właśnie wchodzimy (w prawo).

Najciekawszym budynkiem przy ul. Zamkniętej jest willa oznakowana numerem 31. W 1920 r. znany nowoporcki lekarz kupił działkę, wybudował na niej okazałą willę i urządził w niej klinikę. Dzisiaj zaniedbany obiekt nie budzi podziwu. Nie orientuje się w czyich jest rękach, ale nowe dachówki dają nadzieję na lepsze jutro.

Niemal vis-à-vis willi znajduje się siedziba Zarządu Morskiego Portu Gdańsk S.A.

Tuż za budynkiem o kolorach nawiązujących do piasku i wody, skręcamy w lewo i wchodzimy na ul. Oliwską. Pierwszym obiektem, który nas wita jest Kościół Morski, od zakończeniu wojny pozostający w rękach franciszkanów.
Architektura poświęconej w 1905 r. świątyni nawiązywała do form romańskich i gotyckich. Budowla powstała ze środków zebranych przez gminę ewangelicką i do wojny służyła protestantom. Niestety podczas działań wojennych świątynia mocno ucierpiała, a odbudowa pozbawiła ją dwóch charakterystycznych strzelistych wież.

Wędrujemy dalej ul. Oliwską i docieramy do budynku z XIX w., w którym od kilku lat bije gastronomiczne serce dzielnicy. Tu bowiem kilkanaście lat temu mieszkanka Gdańska (chociaż nie Nowego Portu) Iwona Kwiatkowska, powołała do życia, a raczej wskrzesiła dawną restaurację, której jednak bliżej było tzw. mordowni niż do przyjemnej jadłodajni.


Perła Bałtyku

Restauracja zyskała wspaniałą renomę dzięki serdeczności właścicielki, znakomitej kuchni domowej, ale też dzięki niezwykłemu wnętrzu wypełnionymi pamiątkami z przeszłości.
Warto tu w czasie spaceru przysiąść na obiad, ale uwaga, porcje są kosmicznie wielkie!

Po naprawdę smacznym posiłku ruszamy ku latarni w Nowym Porcie. Po drodze mijamy kościół pw. św. Jadwigi Śląskiej. Kiedy wejdziemy na teren przylegający do świątyni, możemy nacieszyć oczy pochodzącą z XIX w. wikariatką z muru pruskiego.

Kościół został poświęcony w 1858 r. i bez większego uszczerbku udało mu się przetrwać 1945 r. Przez 36 lat (od 1948 r.) proboszczem parafii był cieszący się ogromnym szacunkiem ks. Jan Gustkowicz.

Kościół św. Jadwigi Śląskiej

Paręset metrów za kościołem wyszukajmy wzrokiem (po prawej stronie ul. Oliwskiej) niepozornej uliczki Podjazd. Poza tym, że widać z niej Pomnik Obrońców Wybrzeża (na Westerplatte), nie wydaje się być ciekawa. Tymczasem od 1951 do 2002 roku uliczka prowadziła do przystanku Szybkiej Kolei Miejskiej – Gdańsk Nowy Port, a więc kwitło na niej codzienne życie. W 2007 r. zlikwidowano tory kolejowe, a sam przystanek powoli obumierał. Załączone zdjęcie z 2011 r. przedstawia pozostałości przystanku, po którym dzisiaj nie ma już śladu.

Przystanek SKM Gdańsk Nowy Port, październik 2011 r.

Wróćmy na ul. Oliwską, gdzie dane nam jest podziwiać stare domy, które powoli odzyskują dawny blask.

I kolejna niewielka uliczka – Bliesenstrasse, Wysoka, a dzisiaj Blizowa. Zainteresowanych jej dziejami zachęcam do przeczytania tekstu „Długa historia krótkiej ulicy„.

Wciąż wędrujemy ul. Oliwską. Przed nami ceglany budynek zbudowany przez Radę Portu i Dróg Wodnych na przełomie 20. i 30. lat XX wieku. Na jego bocznej ścianie czeka na nas niespodzianka. Podejdźmy tam…

Oto przed nami figura szypra lub sternika (trudno jednoznacznie stwierdzić co jej autor miał na myśli), czyli ozdoba przypominająca, że znajdujemy się w nadmorskiej części miasta.

Zbliżamy się do granicy Nowego Portu i Brzeźna. Z daleka widzimy opuszczony przystanek SKM Brzeźno, a my przecinamy prowadzące do portu tory i ostro skręcamy w prawo.

I tym sposobem dotarliśmy do nowoporckiej chluby, czyli latarni morskiej. Ceglana budowla powstała w 1894 r. i pełniła swoją funkcję do momentu otwarcia nowoczesnej latarni w Porcie Północnym, czyli do 1984 r. Opuszczona i zaniedbana budowla powoli odchodziła w niebyt, aż pojawił się w Gdańsku inżynier i romantyk w jednej osobie – Stefan Jacek Michalak, który zapragnął dać latarni nowe życie. Swój plan zrealizował, dzięki czemu w 2004 r. Gdańsk zyskał nowy punkt widokowy i ciekawą atrakcję turystyczną, o której poczytamy na stronie stworzonej przez gdańskiego latarnika.

U stóp latarni, wzdłuż nabrzeża kpt. Tadeusza Ziółkowskiego, ciągnie się niewielki bulwar spacerowy, z widokiem między innymi na Pomnik Obrońców Wybrzeża na Westerplatte oraz wejście do portu z wyraźnie widoczną zieloną stawą Falochronu Zachodniego.

Falochron Zachodni

Kiedy nacieszymy zmysły powiewem „wielkiej wody”, wracamy do miejsca, w którym przechodziliśmy przez tory prowadzące do portu i skręcamy w lewo. Po prawej stronie, u zbiegu ul. Oliwskiej i Kasztanowej znajduje się teren, na którym pod koniec XIX wieku powstały pruskie koszary, w okresie Wolnego Miasta Gdańska pozostające w rękach polskiego rządu. Powstała tu polska enklawa, którą na początku września 1939 r. Niemcy zamienili w obóz przejściowy dla jeńców cywilnych.

Za siedzibą Straży Granicznej wchodzimy na ul. Kasztanową. Mijamy budynki dawnych koszar i docieramy do ul. Wyzwolenia.

Skręcamy w lewo ku widocznemu z oddali, bardzo kolorowemu falowcu, pochodzącym z końca lat 70. XX wieku.

Falowiec w Nowym Porcie

Tuż za falowcem skręcamy w lewo i stajemy na placu imienia ks. Jana Gustkowicza. Warto w tym miejscu wytężyć (i podnieść) wzrok i poszukać mozaiki z herbem Gdańska.

Przechodzimy przez plac, przekraczamy ul. Wolności i rzućmy okiem na pochodzące z przełomu XIX i XX kamienice przy ul. Rybołowców, przy której stoją najpiękniejsze kamienice Nowego Portu. To tu mieszkali najznamienitsi mieszkańcy dzielnicy, a dzisiaj budynki powoli wracają do dawnej świetności.

Nie wchodząc daleko w ulicę Rybołowców, kolejny raz poszukajmy wzrokiem lokalnej ciekawostki.

Kiedy odnajdziemy drewnianego pomuchla (dorsza) wróćmy na ul. Wolności, aby idąc wzdłuż torów tramwajowych dotrzeć do charakterystycznej kamienicy z wieżyczką, przed którą skręcamy w lewo.

Wchodzimy na ul. Wilków Morskich, która w 2022 r. uzyskała nowe oblicze.

Po chwili skręcamy w prawo w ul. Strajku Dokerów, która również stopniowo jest rewitalizowana.

Ulicą Dokerów docieramy do skrzyżowania z ul. ks. Mariana Góreckiego. Tutaj na przełomie XIX i XX wieku powstał kwartał szkolny wraz z łaźnią publiczną, w której dzisiaj mieści się Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia 2.

Powoli kończy się nasza wędrówka. Rzućmy jeszcze okiem na rewitalizowaną ul. Strajku Dokerów i skręćmy w lewo w ul. ks. Mariana Góreckiego, którą dotrzemy do miejsca startu.

Przed nami ponownie siedziba dawnego Morskiego Domu Kultury, a za nami wędrówka o długości 7,9 km. Ponieważ wędrowaliśmy ulicami i bulwarami, spacer jest możliwy dla osób z wózkami i na wózkach.

Jeśli szukają Państwo pomysłu na inny spacer, to zapraszam do lektury kolejnych wpisów:

POMYSŁ NA SPACER

Źródła:

„Historie gdańskich dzielnic. Nowy Port” – praca zbiorowa pod redakcją Janusza Dargacza, Katarzyny Kurkowskiej i Leszka Molendowskiego.
„Dawno temu w Nowym Porcie” – Max Kiesewetter
„Nowy Port” – Waldemar Nocny