„Jestem czuciowcem. Czy mogę sama przeczytać wiersz?” ,  zapytała uczestniczka poetyckiego spotkania w Bibliotece pod Żółwiem przy ulicy św. Ducha, które odbyło się 20 stycznia 2015 r. I przejmującym głosem przeczytała utwór pt. „Kolory, a więc  czerwień” z prezentowanego podczas wieczoru tomiku Tomasza Snarskiego  „Przezpatrzenia” (Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, 2014, wyd. drugie).

Spotkanie z Tomaszem Snarskim w Bibliotece pod Żółwiem

Spotkanie z Tomaszem Snarskim w Bibliotece pod Żółwiem

Tomasz Snarski, absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego, nauczyciel akademicki, jak sam o sobie mówi, nie jest poetą a prawnikiem- humanistą. Ale, co z humorem przypomniała prowadząca spotkanie aktorka „Teatru Wybrzeże” Marzena Nieczuja – Urbańska, sam siebie określa również jako „narcyz, grafoman, mądrala poeta”.  Już na samym początku autor dobitnie podkreślił, że ów dystans do swojej osoby związany jest również z refleksją o poszukiwaniu równowagi pomiędzy ludzką chwiejnością wyborów moralnych a prawem, kodeksem , które często rości sobie autonomię do rozstrzygania skomplikowanej obecności człowieka pośród innych, a którego autor jest też reprezentantem. Czy to możliwe, żeby kodeks nauczył żyć, również moralnie..? Odpowiedź znawcy prawa okazuje się pełna wątpliwości i niedokończonego namysłu… Jego poezja pokazuje, że  uzyskanie w sobie ładu, zgody na świat pozostają w sprzeczności z oficjalnymi formułami sprawiedliwości, bo często zranione doświadczenie  poszczególnego człowieka jest jedyną odpowiedzią, poza wszelkim słowem. Jak  więc w tym kontekście rozumieć znany już odbiorcom tytuł tomiku „Przezpatrzenia”? Może to klucz do postawionych tu rozważań? Autor  wyjaśnia go etyczną metaforą, tłumaczy jako przejście przez siebie, przez własny egocentryzm, a możliwością dla tej peregrynacji będą tu owe niewidoczne do patrzenia okna, poprzez które widzimy coś poza sobą, poza „ja”. Uruchamiamy w ten sposób proces patrzenia, dokonujemy wyboru, wyłapywania z rzeczywistości czegoś ważnego, a  w tym zawiera się też element kreacji, wytworzenia piękna i dostosowywania się do niego. I w ten sposób wyłoniła się ciekawa, autorska koncepcja pomysłu zapisania poezji – wykorzystania hermetycznego, bezuczuciowego języka kodeksów  do zadawania trudnych, emocjonalnych pytań o ludzką egzystencję. Inspiracją dla tak oryginalnej formy i dramaturgii poetyckiej była, co autor z wielkim szacunkiem podkreślił, Emma Popik, pisarka, artystyczna opiekunka „niepewności” poety .

Poezja to stawianie pytań. W tym sensie każdy, kto zadaje pytania jest poetą, bo „człowiek ma naturalną skłonność do sztuki”. O co pyta T. Snarski? Oto niektóre pytania, nieobce od tysięcy lat: Kim jest człowiek, Syzyfem przegrywającym, zwycięzcą? Jaka jest jego kondycja? Czy istotne jest odniesienie własnego losu do uniwersum, symbolicznych gwiazd, czy człowiek jest samotną wyspą? Za tymi pytaniami ukryła się dręcząca poetę prawnika zagadka metafizyczna. Z jednej strony istniejemy w ograniczonym świecie zjawisk, świecie doświadczalnym zmysłami, a z drugiej strony człowiek zachłannie patrzy w „gwiazdy”, poszukuje wszechmocy dla swojej niepewności. Poeta pyta, czy człowiek jako istota racjonalna i intuicyjna może odkryć prawo moralne i sprawiedliwość, czy raczej potęga prawa naturalnego jest  nigdy niepoznanym źródłem, do którego jedynie zbliżamy się. W tym ujęciu Snarski daje odpowiedź bolesną, albowiem stwierdza, że egzystencja nasza jest dramatyczna, człowiek nie istnieje w uzależnieniu od nieba i gwiazd, jesteśmy sami w sobie skażeni złem i bezsilni wobec niego, co zdaje się przypominać doświadczenia T. Różewicza., a czemu Przezpatrzenia dają temu wyraz.

Autor „Przezpatrzeń” rozważa więc ciekawą formę własnego języka poetyckiego, język kodeksów prawniczych uzgadnia z językiem i treścią słowa spontanicznego, z dramatami losu niezapisanego w literze prawa. To właśnie pozwoliło poecie zaryzykować  myśl o negatywnej wartości prawa stanowionego. Na pytanie o udział prawa w ludzkim sumieniu, poeta odkrywa paradoks. Ludzkie prawo stoi w sprzeczności z kodeksem (co przypomina dramat m.in. Antygony). W takim sensie dominującym akcentem jego poezji jest  więc „sprzeciw wobec skodyfikowanego świata”, bo samo kodeksowe prawo i jego wypełnianie może być nieludzkie, złem. Poetyckim dowodem jest np. wiersz „Kasa, kasa, kasa” z wymownym zakończeniem :„po śmierci najlepiej nie mieć nic”. Zdaniem autora, wszelkie kodyfikacje mogą być zdradliwe moralnie (przykładem potworności było np. gorliwe respektowanie kodeksu Zagłady). I choć adwokat poeta widzi związek pomiędzy kodeksem a odczuciem prawa, wnioskuje pesymistycznie – człowiek zwolnił się z nadzwyczajnego daru wolności, jaką jest odpowiedzialność, tym samym uczynił się słabym. W wierszu „Zasady procesowe w Jeruzalem” autor zaznaczył, że ofiara, na którą skazany jest człowiek, nigdy nie jest oczywista, jasna, co powoduje frustrację z zakresie sensów.

Osobista opowieść  Snarskiego dotknęła również problemu mierzenie się z ostatecznością, ze śmiercią, przemijaniem.  Poeta przyznał, że boi się śmierci, lęka go ludzka skończoność, smutek przesuwania się arkadyjskich obrazów dzieciństwa i zanikania ich. Zmusza go to bez przerwy do pytań, jak istnieję, w jakim czasie? Uznając życie za proces wyczerpywania, pozostaje nam, mówią ”Przezpatrzenia”, pogodzić się z tym, przyjąć, że smutek jest częścią szczęścia, ludzka egzystencja zaś próbą, przypadkiem (jak przyjmowali egzystencjaliści). Wobec tych dramatów czucia i myślenia współczesna droga do hipermarketu, co opowiadający znienacka podkreślili , wydaje się pustką i złudną ucieczką od nieuchronności. To zahaczenie o płytki wymiar obecnej kultury i obyczajowości stało się tu ważnym akcentem w diagnozie naszej duszy moralnej.

Dopełnieniem opowieści o poetyckiej drodze było podkreślenie wagi doboru zdjęć do każdego wiersza dokonanego przez Przemysława Rybińskiego, pierwszego, jak uznał sprawiedliwie prawnik poeta, interpretatora jego wierszy.

Spotkanie tak pięknie i refleksyjnie prowadzone przez M. Nieczuję – Urbańską bardzo emocjonalnie podziałało na widownię, siłę wyrazu dała temu czytelniczka, która pod koniec naszego spotkania wyszła z rozpaczliwymi słowami :„zdołował mnie pan, nie przyjmuję, zdołował mnie pan”.

Poeta zareagował tak, jak pisze – wiersz budzi, wiersz jest zawieruchą w naszych myślach, mimo że przestrasza i boli, daje oczyszczenie.

A na zakończenie Biblioteka otrzymała od Autora dedykowany jej wiersz spisany ręcznie, na gorąco!

Tekst: Joanna Szymula

Lektura uzupełniająca:

Premiera Sceny Poezji „Biblioteki pod Żółwiem”