Ostatnie spotkanie w „Filii Gdańskiej” było nieco inne, niż zwykle. Odbyła się mianowicie projekcja filmu Volkera Koepfa pt Söhne (Synowie). Film otrzymał w 2006 roku pierwszą nagrodę: Grand Prix Vision du Réel na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Dokumentalnych w Nyon.
Kopię udostępnił i słowo wstępne wygłosił Tomasz Strug, reprezentujący portal Stara Oliwa oraz Wolne Forum Gdańsk
W czwartek, 2 grudnia 2010 roku od rana sypał gęsty śnieg… Przestał padać koło godziny piętnastej. Może, gdyby pogoda poprawiła się wcześniej, na Mariacką 42 przyszłoby jeszcze więcej osób. I tak jednak, jak widać na zdjęciach, sala była wypełniona, przybyło czterdziestu widzów. Wśród Gości Filii znalazły się Henryka Dobosz-Kinaszewska i Maria Mrozińska (twórczynie m.in. filmu o Lechu Bądkowskim Kryptonim „Inspirator”) oraz profesor UG, dr hab. Mirosław Ossowski, kierownik Zakładu Niemieckojęzycznej Literatury Gdańska. Warto też wspomnieć, że na widowni zasiedli Joachim Bleicker, Konsul Generalny Niemiec w Gdańsku, jego zastępca d/s kultury Gerd Fensterseifer oraz jeszcze dwie pracownice Konsulatu.
W ciszy i całkowitym skupieniu obejrzeliśmy długi, trwający ponad godzinę i czterdzieści minut film dokumentalny.
Elizabeth Rodenacker wyszła w 1938 roku za mąż za Heinricha Paetzolda. Wcześniej mieszkała z rodzicami w pałacu w Celbowie koło Pucka (Celbau). Młodzi małżonkowie osiedli w folwarku Celbówko (Heinrichshof). Kolejno rodzili się czterej synowie: Klaus (1938), Wolf (1940), Hans Friedrich (1942) i Rainer (1944). W 1943 roku Heinrich Paetzold został wcielony do Wehrmachtu i ruszył na wojnę, z kórej już nie wrócił. Dopiero po latach wyszło na jaw, że zginął na Bałkanach w lutym 1945 roku.
Gdy do Pomorza zbliżała się Armia Czerwona i zaczęli napływać na ten teren uchodźcy z Prus Wschodnich – Else zdecydowała się na wywiezienie swych dzieci w głąb Niemiec. Najpierw do krewnej w Lüneburgu wywiozła dwóch starszych chłopców, za namową swego ojca pozostawiając w Calbowie dwóch młodszych. Przez splot nieszczęśliwych wypadków nie zdążyła wrócić do nich przed zakończeniem wojny. Pozostawiając list do męża, w którym wyjaśniała wszystkie okoliczności i motywy swej decyzji, przez zieloną granicę wróciła do Calbowa i Gdańska. Rodzice już nie żyli, po dzieciach nie było sladu. Znalazła jednak jednego z nich… i wtedy została uwięziona, a kierowniczka domu dziecka porwała chłopca, wyjechała do Warszawy i słuch po niej i dziecku zaginął. W 1947 roku Else została zwolniona z więzienia, odnalazła Rainera i wróciła do Niemiec. Nadal jednak poszukiwała na wszelkie sposoby ostatniego syna., Hansa Friedricha. Został on w końcu odnaleziony, już jako dorosły człowiek. Nazywał się Stanisław Łoskiewicz. Pierwszy raz po wojnie: matka, dwaj starsi synowie i odnaleziony Hans/Staś spotkali się na Słowacji 1sierpnia 1965 roku. Natomiast skomplikowała się sytuacja Rainera – odnaleziony został prawdziwy Rainer. Chłopiec wychowywany był jako Jerzy przez polską rodzinę Chojnackich w Gdańsku. W 1959 roku przybrana matka wyznała mu prawdę, wtedy zaczął szukać prawdziwej rodziny. W końcu spotkał się nią znowu w słowackich Tatrach w 1973 r. Wkrótce wyjechał z Polski do RFN.
Film reklamowany jest jako doskonały i nadający się na materiał do nakręcenia doskonałego filmu fabularnego. Po projekcji, jako że trwała bardzo długo, nie było zbyt długiej dyskusji ogólnej. Zgodzono się jednak, że te losy nadają się na materiał na kilka filmów, bowiem każdy z pięciu synów miał życie niezwykłe. W filmie pokazano też żony i dzieci Paetzoldów. Każdy z tych ludzi ma świadomość niezwykłości rodziny, wie też, że ich pochodzenie jest nietypowe, niektórzy mają przez to poczucie pewnego rozchwiania.
W dyskusji, a potem w rozmowach kuluarowych pojawiły się wątki tradycyjne w takich przypadkach. zauważono przede wszystkim – brak wyraźnego oświadczenia reżysera, że przecież to Niemcy wywołali drugą wojnę światową. Tradycyjnie – polska wieś to kadry raczej stron zaniedbanych, gdzieś w tle przejeżdża „maluch”, poskładany z blach w różnych kolorach, polski chłop musi być nieogolony… Przypomina się tu zabieg ze słynnego filmu Shoah Claude’a Lanzmanna z 1985 r., choć zastosowany w znacznie łagodniejszej wersji. Po drugie, co zawsze razi ciągle jest mowa o „wypędzonych”… Wydaje się jednak, że wszyscy, a przynajmniej zdecydowana większość zebranych – doskonale zdaje sobie sprawę, że pewnych zwrotów szybko nie wyplenimy, a obecność pracowników Konsulatu i ich wypowiedzi dowodzą, że nikt już nie próbuje naginać historii…
W kontekście spraw poruszanych w filmie Synowie przywołano kilka publikacji książkowych. Przede wszystkim, niezwykła determinacja Else Peatzold skłoniła niemieckiego autora Horsta Mönnicha do napisania w latach sześćdziesiątych XX wieku dramatu Czwarte miejsce przy stole. Na jej podstawie nagrano słuchowisko radiowe oraz wystawiano ją w teatrze. To właśnie ta książka zainspirowała Volkera Koeppa. Książkę w tłumaczeniu i z posłowiem Ireny Elsner wydało Wydawnictwo Region w 2008 roku. Owo posłowie – to dokładnie opisana historia poszukiwania dzieci, wzbogacona zdjęciami z rodzinnych archiwów.
Także w latach sześćdziesiątych powstała opowiadanie Monika niemieckiej autorki Marii Ingeborg Kaufmann (Wydawnictwo Piękny Świat, Gdańsk). Na język polski przetłumaczył tę pozycję Ludwik Kozłowski, także obecny na projekcji filmu. Opowiedział on w kilku słowach o tej historii, o dziewczynce zagubionej w 1945 roku na Pomorzu przez niemiecką matkę i wychowanej przez rodzinę powstańca warszawskiego. Z kolei Tomasz Strug zachęcał do logowania się na swych Forach internetowych i dyskusji, także z Jerzym/Rainerem, który tam często gości i który ofiarował kopię filmu o losach swoich i braci.
W dyskusji wspomniano także o książce Szkoła Janczarów. Listy do niemieckiego przyjaciela. To książka wspomnieniowa Alojzego Twardeckiego. Został on, jak 200 tysięcy innych polskich dzieci, oddany do niemieckiego sierocińca i poddany germanizacji – ze skutkiem doskonałym. Jako Alfred Hartmann nienawidził i gardził wszystkim, co polskie. Potem jednak wrócił do swych korzeni. Podobne zresztą były losy Salomona Perela, które posłużyły za kanwę filmu Agnieszki Holland Europa, Europa. Tu może los kpił sobie jeszcze bardziej – żydowski chłopak został wychowankiem elitarnej szkoły Hitlerjugend…
Każde dzieło – literackie czy filmowe, jednym podoba się bardziej, innym – mniej. Czasem trudno użyć zwrotu „podoba się”, lepiej powiedzieć – porusza… Zasłuchana i wpatrzona w ekran widownia bardzo przeżywała przedstawione przez Koeppa losy pięciu mężczyzn. Bo braci Paetzów jest przecież teraz pięciu. Uśmiechano się z „niemieckich porządków” – odnaleziony po latach prawdziwy Rainer – Jerzy został natychmiast obywatelem Niemiec, bo jego pochodzenie było pewne. „Rainer” przywieziony przez Else w 1947 roku, jako że jego korzenie nie są znane – musiał o to obywatelstwo wystąpić, mimo iż w tym czasie odbywał… służbę wojskową w Bundeswehrze.
Wypowiedź w filmie tego właśnie mężczyzny mnie osobiście poruszyła najbardziej. Wspominał on, iż nie bardzo wie, co to „Heimat” czy „Ojczyzna”. Warto może przypomnieć, że Niemcy znają pojęcie Vaterland, czyli Ojczyzny – tej od godła i sztandaru. I mają też słowo Heimat, dla nas to „Mała Ojczyzna”, miejsce, gdzie się urodziliśmy, poznaliśmy pierwsze słowa. Reżyser zza kadru podpowiada Rainerowi, że Rosjanie mawiają: „Gdzie ciepły piec, tam jestem u siebie”, z czym on się skwapliwie zgadza.
Mam nadzieję, że Czytelnicy iBedekera i stali Goście „Filii Gdańskie” wiedzą, skąd pochodzą, gdzie jest ich miejsce, co to jest Mała Ojczyzna…
PS. Czy w trakcie projekcji towarzyszył nam w „Filii Gdańskiej” duch Else Paetzold ? W połowie seansu ni z tego, ni z owego spadła ze ściany nasza reprodukcja z widokiem Gdańska…. Szkło stłukło się na drobne kawałki… Na szczęście?
Autor: Zbigniew Walczak
Dobre i ciekawe sprawozdanie. Tak jakbym tam był, a niestety nie mogłem.
Dla zainteresowanych polecam mój artykuł na Forum, który opisuje szczegółowo przebieg wydarzeń.
http://wolneforumgdansk.pl/viewtopic.php?t=1756&postdays=0&postorder=asc&start=195” rel=”nofollow”
Post z 12.02.2009
Pozdrowienia
Jerzy Paetzold