Wiersz Czesława Miłosza „Sens” przeczytała Anna Dymna, kiedy w auli Politechniki Warszawskiej odbierała od prezydenta Bronisława Komorowskiego medal „Zasłużony dla polszczyzny” za wybitne osiągnięcia twórczego rozwijania języka polskiego.

Fot. Joanna Szymula

Fot. Joanna Szymula

Sens

Kiedy umrę, zobaczę podszewkę świata.
Drugą stronę, za ptakiem, górą i zachodem słońca.
Wzywające odczytania prawdziwe znaczenie.
Co nie zgadzało się, będzie się zgadzało.
Co było niepojęte, będzie pojęte.

A jeżeli nie ma podszewki świata?
Jeżeli drozd na gałęzi nie jest wcale znakiem
Tylko drozdem na gałęzi, jeżeli dzień i noc
Następują po sobie nie dbając o sens
I nie ma nic na ziemi, prócz tej ziemi?

Gdyby tak było, to jednak zostanie
Słowo raz obudzone przez nietrwałe usta,
Które biegnie i biegnie, poseł niestrudzony,
Na międzygwiezdne pola, w kołowrót galaktyk
I protestuje, woła, krzyczy.

W poprzednich latach dostąpili tego zaszczytu  językoznawcy Walery Pisarek, Jadwiga Puzynina i Jan Miodek. 21 lutego obchodzimy Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego i z tej właśnie okazji szczególnie podkreślamy wartość i piękno językowego przekazu, starając się na moment wsłuchać w jakość i znaczenia tajemnicy nazywania, jak chce poeta i nagrodzić tych, którzy na co dzień podnoszą rangę językowego wzoru. A ponadto, co podkreśliła A. Dymna, aktorka, prezes Fundacji ”Mimo Wszystko”, inicjatorka Salonów Poezji, „powinniśmy pamiętać, że słowo ma ogromną siłę, może uratować życie, pomóc komuś przejść najtrudniejsze chwile – moim powołaniem jest chronienie słowa.”

To przesłanie stało się również punktem wyjścia dla towarzyszącej uroczystościom debaty zorganizowanej w Pałacu Prezydenckim w Warszawie pod znamiennym tytułem „Język w służbie etyki”. Wydarzenie znakomite, dzięki któremu po raz kolejny słuchamy, jak język organizuje nasze zbiorowe życie, myślenie, czas istnienia. Ale przede wszystkim, czym jest w relacji między ludźmi. Prowadząca spotkanie prof. Katarzyna Kłosińska wyłoniła ważne dla tego problemu pytania, odwołujące się do różnorodnych zachowań i postaw językowych, w szczególności do tych, które kreowane są przez masowe media i wolność człowieka. Czy wraz z postępem demokratycznej świadomości uczymy się krytycznego odbioru tekstów? Czy żyjąc w świecie informacji potrafimy obronić się przed manipulacją? Czy język kształtuje postawę społeczną? Może jest tylko klikalnością, a nie wyrażaniem? Jaki jest cel dziennikarstwa? Czy rzeczywistość istnieje przez język? Co z etyką słowa…?”Bo język poza sferą etyczną jest tylko zbiorem słów”.

Okazuje się, że współczesna przestrzeń językowa właściwie staje się przezroczysta, jesteśmy naokoło otoczeni nośnikami znaków, tekstów, więc ów styk granic między manipulacją a perswazją (rozumianą jako funkcja języka) tym bardziej stał się niepokojący. To m.in. na tej płaszczyźnie wyłania się  moralna odpowiedzialność za słowo. Uczestnicy debaty, językoznawcy, dziennikarze, praktycy, z różnych punktów widzenia analizowali skalę językowych warstw. Prof. Bogusław Skowronek zauważył, że po 1989 r. manipulacja i perswazja stały się bardziej wyrafinowane, subtelne w porównaniu do jednoznacznego, propagandowego PRL-u. Ale zarazem wszystkie współczesne media są „aktami kreacji”, w których znika obiektywna rzeczywistość, zostaje tylko zmodyfikowany tekst. W zatajony sposób „opanowuje się” świat i poddaje go grze z widzem. W tych okolicznościach niebezpieczeństwo polega więc na wytworzeniu wielu rzeczywistości i różnych jej języków, oddalających się od czytelnych znaczeń, które my, odbiorcy, akceptujemy, nawet , jeśli są tendencyjnie wytworzone. Dlaczego godzimy się na taką manipulację, można zapytać? Bo każdy uczestnik dyskursu, podkreślił profesor, szuka potwierdzenia dla swoich poglądów, nie lubi tkwić w dysonansie poznawczym, więc nawet za cenę językowego brutalizmu i medialnej przyjemności godzimy się na taki przekaz, legitymizujemy go. Media, szczególnie komercyjne, jak zostało podkreślone, za naczelną kategorię uważają bowiem skuteczność, siłę oddziaływania w celu aplauzu. Stanowisko prof. Jerzego Bralczyka jest w tym kontekście również pesymistyczne. Też uważa, że istnieje dychotomiczny układ mediów, choćby przez silne zróżnicowanie ideologiczne, co wytwarza opozycję destrukcyjnego kontaktu „my – oni”, często pozamedialnego.  W takim układzie odbiorcy szukają w mediach potwierdzenia dla swojego (naszego) myślenia, co w efekcie nie przekłada się na pogłębiony kontakt i poznanie, a jedynie na emocje. Mówiąc o samych mediach  podkreślił, że niestety krytyczny udział odbiorcy jest minimalny, że coraz bardziej odbiorca nie posiada „żadnego wyczulenia na manipulację”, dajemy wręcz na nią zgodę, „akceptujemy ekspertów mediasfery, a wizerunki zastępują nam rzeczywistość”. J. Bralczyk zwrócił uwagę, że w układzie nadawca – odbiorca zwycięża zapotrzebowanie na atrakcyjność przekazu i to wprowadza istotne „zakłócenie do etyczności odbioru, kontaktu.” Ponadto ze smutkiem stwierdził, że tytułowy  postulat „etyki mediów” jest utopią, tak samo wielkie wspierające ją słowa – tolerancja czy szacunek raczej brzmią jak hasła. Zaproponował zastąpić te etyczne pojęcia bardziej osobową realnością – poszanowaniem, życzliwością, co, jego zdaniem, głębiej skłania do bezpośredniej wrażliwości.

Ale przecież nie tylko media są źródłem załamania etycznego języka. Język jest źródłem, które uobecnia się za każdym razem, język tworzy bowiem wspólnotę, jest punktem wyjścia i celem powszechnej komunikacji sensów.  Dlatego prof. Maria Cegieła zaznaczyła, że język to nie tylko manipulacja, ale też jego uczciwość służąca wspólnocie, a nie rozbijaniu jej. Z punktu widzenia etyka obserwuje, że człowiek nie tyle wybiera informacje, co układa na ich podstawie pełną, spójną opowieść o świecie, co można nazwać „narracyjną opowieścią”. Dlatego właśnie akceptujemy mniej lub bardziej widoczną manipulację, bo pragniemy równoważnej opowieści o całości świata. Tutaj podała ciekawy przykład: powszechnie przyjęło się mówić o cudzie nad Wisłą z datą 15 sierpnia, choć ostateczna bitwa miała miejsce 14 sierpnia – potrzeba ówczesnej władzy wpłynęła na zespolenie tego faktu historycznego z potrzebą sakralizacji, stąd wytworzenie przekonania o cudzie w religijnym dniu Wniebowstąpienia Matki Boskiej i tym samym przypisaniu jej udziału w owym cudzie. To byłby właśnie przykład, obok wielu innych, przesuwania znaczeń ze względu na organizowanie naszej powszechnej świadomości. Co przeraża, to, zdaniem profesor, dehumanizowanie człowieka odpychającą nowomową albo używanie nazw zwierząt w stosunku do osób (doliczyła się ze studentami 67 odzwierzęcych zwrotów), opiniowanie zimnym językiem. Na przykład za pomocą korporacyjnego określenia „zasoby ludzkie”(sama doświadczyła tego efektu) odziera się człowieka z jego imiennej tożsamości. Coraz częściej personifikujemy firmy, korporacje, funkcje i  to one stają się osobami. Jej zdaniem, ta wyrafinowana dehumanizacja jest groźniejsza od manipulacji. Stajemy się niejako „minerałami”, a nie podmiotami działań. Beata Michniewicz, redaktorka  III programu Polskiego Radia akcentując głównie polityczną sferę publicznych dyskusji, zauważyła, że jest to język absolutnej antyetyki, niezależnie od grup jego reprezentantów. Szczególnie widoczny podczas dyskusji „przeciwników” ideologicznych, kiedy dochodzi do załamania osobowego aspektu komunikacji i niebezpiecznego wciągnięcia w tę grę odbiorcy. Tę nieparlamentarność językową zilustrowała wybranymi przykładami: „ludzie są chamami”, „sfałszowaliście te wybory”, „jest pan patafianem” albo bardziej wyrafinowany zwrot – „pan oszczędnie gospodaruje prawdą”. Za oszustwo komunikacyjne uznała wielokrotne powtarzanie tych samych stwierdzeń aż do zamierzonego efektu zamazania znaczenia i tzw. „przekazy dnia” lub nagłówki jako zabójcze dla refleksyjnej tkanki języka. Ponadto, co przyznali wszyscy, język współczesnego człowieka, w tym język szeroko rozumianych mediów, uległ w dużej części destrukcji. Stał się narzędziem walki, poniżania, krzywdzenia, ubliżania, jakąś nieokreśloną zajadłością lub …bylejakością.

Czy można się przed tym obronić?  Czy etyka języka rzeczywiście ma siłę? Jak podkreśliła prof. J. Puzynina i inni, język powinien stać się sferą dialogu. Aby do tego doszło, mówienie i słuchanie wymaga namysłu i myślenia tekstem. Stąd postulat, aby w szkołach jak najszybciej wprowadzić edukację medialną, dzięki której będzie można uczulić tworzącego teksty i odbiorców na obowiązek i wymagania w zakresie wartości. Zaznaczano, że traktowanie mediów jako przestrzeni skuteczności  i zysków niszczy kulturę, wspólnotę. Etyczne wymogi byłyby w tym kontekście wyrazem poszanowania dla różnorodności, dialogu, „poglądów niezgadzających się”. Etyka, jak podkreślała M. Cegieła to nie tylko prawa, ale i obowiązki. „Nie tylko zgadzam się, ale też wymagam od innych (mediów) obowiązku wymagania”. J. Puzynina  najwyraziściej podkreśliła, że współpraca nauczycieli powinna zmierzać do wychowania ku wartościom, aby móc przeciwstawić się owym subtelnym zagrożeniom. Jakże wymownie, choć żartobliwie zabrzmiał tu cytat z Umberto Eco, aby w szkołach uczyć „czytać, pisać i analizować teksty reklamowe”. Podczas dyskusji o tak rozchwianym dziś świecie w sferze wartości i koncepcji, ciekawie zabrzmiało zdanie prof. Jolanty Panasiuk, że obecnie coraz bardziej „myślimy prawopółkulowo”. Lewa półkula odpowiadająca za racjonalizację opisu i zachowań jest coraz mniej aktywna na rzecz emocji, co widać np. w „nadmiernych przekazach obrazkowych czy prozodii języka”. W tym ujęciu słowo funkcjonuje jakby obok, tekst nasycony emocjami jest po prostu nieprzetwarzany  w całości, bez refleksji i tak koło się zamyka. To zachwianie rozeznania językowego, jeśli tak można powiedzieć, widoczne jest wśród młodszych odbiorców, co pokazały badania. I odwrotnie, dojrzali odbiorcy tekstów często są bezradni wobec ikonograficznego przekazu, nie umieją np. odczytywać emotikonów. Może przekłada się ta rozbieżność na komunikacyjne pęknięcia pokoleń? Ale na szczęście mistrzowie słowa też są obok.

Czy naprawdę jest tak źle? Optymizmu dodała prof. Jolanta Tambor, która policzyła ze studentami, że strona „Błędy i owędy” poświęcona błędom językowym uzyskała natychmiast trzy tysiące polubień i że ogromną  popularnością cieszy się telewizyjny program „Drugie śniadanie mistrzów”.

W posumowaniu uznano, że kanon etyki słowa kultury euroatlantyckiej podkreśla dobitnie normy godnościowe i w tym sensie, choć mamy różne motywacje budowania wypowiedzi, to przecież wartości mogą być wspólne.

Artystycznym akcentem debaty było wykonanie w auli Politechniki Warszawskiej piosenek poety Edwarda Stachury „Wszystko jest poezją”. Najpiękniej zaśpiewała Kasia Nosowska.

Marzyłoby się takie święto w Gdańsku….

Tekst: Joanna Szymula