Od urodzenia mieszkam w Gdańsku, ale stocznie i statki nigdy nie budziły moich emocji. Żadnych. Kiedy zostałam synową stoczniowca – również wiele się nie zmieniło. Tymczasem ostatnio, za namową znajomego z facebooka, zwiedziłam wystawę „Matki i statki, czyli duch w maszynie”. I to był przełom!

Matki i statkiStatek był zawsze dla mnie jedynie pudłem z blachy, a odgłosy stoczniowe, które mimowolnie dobiegały do moich uszu gdańszczanki – nigdy nie robiły na mnie wrażenia. W wodowaniu brałam udział dwa, może trzy razy w życiu i wydawało się, że już nic nie mogło zmienić mojego stosunku to przemysłu stoczniowego i całej otoczki tegoż. Dwa lata temu wzięłam udział w industrialnym spacerze po stoczni, podczas którego zrozumiałam, że produkcja statków może fascynować, ale…. nie mnie:)

Trzy miesiące temu, w ramach mojego ulubionego cyklu Włodka Raszkiewicza – „Kawałek świata i herbata”, wysłuchałam audycji, której bohaterem była wystawa „Matki i statki„, a gośćmi radiowca był komisarz ekspozycji Tomasz Gruszkowski oraz Barbara Dobraczyńska z Klubu Matek Chrzestnych. Po programie postanowiłam bezzwłocznie zwiedzić wystawę, ale… zapomniałam. Jednak nie pozwolił mi o niej do końca zapomnieć wspomniany już znajomy z facebooka (nie wiem, czy znamy się w tzw. realu:)) – Tomasz Gruszkowski. Informacją o trwającej wystawie niemal spamował moją facebookową tablicę, ale…. okazał się być skuteczny:)

„Płyń po morzach i oceanach…”

W Ośrodku Kultury Morskiej kupiłam bilet na wystawę, promem przepłynęłam Motławę i po chwili stanęłam w cieniu rudowęglowca ss. Sołdek…

Pełna nazwa wystawy brzmi „Matki i statki, czyli duch w maszynie”, a w podtytule czytamy: „…o tym jak kobiety tłukły flaszki, ocieplały wizerunek technologii i opiekowały się twardymi facetami… I jeszcze o tym, że nasze morze to więcej niż plaża, placki i piwo..” – prawda, że zachęcające zaproszenie? Natychmiast polubiłam tę wystawę:)

Ekspozycja opowiada o związkach pomiędzy matkami chrzestnymi a statkami i ich załogami, ale wszystko przecież zaczyna się od projektowania jednostki i kolejnych faz jej budowy. Tu – w ładowniach Sołdka, niezwykłej sali muzealnej, można prześledzić kolejne etapy narodzin statku. Na czterech ekranach prezentowane są materiały udostępnione przez Filmotekę Narodową, a znakomitym dopełnieniem jest ścieżka dźwiękowa skomponowana przez Szymona Wysockiego. Czy wiedzą Państwo jak wyglądało nitowanie statków? To naprawdę warto zobaczyć!
Kolejną atrakcją, która przykuła moją uwagę były tablety połączone z czarnymi słuchawkami telefonicznymi, czyli nowoczesność i nawiązanie do Gdyni Radio. Nawet osoby nie mające w rodzinie marynarzy, na pewno pamiętają sposób porozumiewania się ludzi morza z rodzinami pozostającymi na lądzie – tu, na wystawie, z czarnych słuchawek płyną wspomnienia ludzi związanych ze stocznią i „wielką wodą” – na te opowieści warto zarezerwować sobie dłuższą chwilę.

Matki i statki

Aż wreszcie przychodzi czas na matki chrzestne. W salach im poświęconych panuje szczególnie ciepła atmosfera. I nie ma się czemu dziwić – ich związki z załogami statków bywały bardzo serdeczne i długie.
Na wielkich przesuwanych szpaltach można obejrzeć zapiski, zdjęcia, fragmenty listów czy artykuły z gazet, a archiwalne filmy dokumentujące wodowania statków pokazują jak wielkie emocje towarzyszyły uroczystościom. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, jakim przeżyciem było dla każdej z matek chrzestnych wypowiedzenie formułki:  „Płyń po morzach i oceanach świata, sław imię stoczniowca i polskiego marynarza, nadaję Ci imię..” – każda pomyłka, jak mówi przesąd, mogła na chrzczony statek sprowadzić nieszczęście. Podobnie ważne było, aby butelka z szampanem rozbiła się o burtę.

Matki i statki

Niestety większość „chrześniaków” została już zezłomowana, a nowych matek przybywa bardzo niewiele, bo niewiele jednostek jest budowanych dla polskich armatorów. Na szczęście powstała wystawa, której celem jest ocalenie pamięci o tej pięknej, morskiej tradycji – uroczystego nadawania statkom imienia. Wystawa skierowana jest do każdego – i do tych, którzy w przemyśle stoczniowym widzą magię, i do takich jak ja, dla których statek jest jedynie stalowym pudłem. W moim wypadku już był (tym pudłem) – od czasu wizyty na wystawie wiem, że jednostki pływające po morzach i oceanach mają duszę, bo mają przecież matki chrzestne.

Matki i statki

Kiedy wróciłam do domu, natychmiast sięgnęłam po rodzinne pamiątki po teściach. Znalazłam między innymi szyjkę od butelki, którą o kadłub statku rozbiła mama mojego męża. Serce mocniej mi zabiło. Coś straciłam, coś przegapiłam – już nigdy nie usłyszę rodzinnych opowieści o Stoczni Północnej, o budowie statków, o codziennym życiu stoczniowca i jego żony…

Matki i statki

Wystawa będzie prezentowana do końca października 2015 r. – zachęcam do jej zwiedzenia takich jak ja stoczniowych ignorantów:), ale przede wszystkim tych, którym stocznia i statki są po ludzku bliskie. Jeśli potwierdzi się zasłyszana na statku informacja, że na wiosnę wystawa powróci do maszynowni Sołdka, wrócę i ja:)

Dziękuję Ci Tomku za ten „spam” – taki lubię;)