Merkuriusz – iBedekerowy przegląd miasta – miasta, w którym codziennie coś się zmienia, a na jego życie składają się drobiazgi świadczące o szczególnym kolorycie.
Piątek jak zwykle zaczęłam od powolnego poruszania się w korku na ul. Armii Krajowej. Cierpliwie czekając na otwarcie Obwodnicy Południowej, czyli na moment zmniejszenia się ruchu na Trasie W-Z. Zwalniając w miejscu, gdzie policja rytualnie mierzy prędkość:), zastanawiałam się, dlaczego policjanci nie zadbają o bezpieczeństwo kierowców ustawiając się na pasie zieleni, zmniejszając tym samym wykonywanie nierozważnych manewrów pomiędzy pasami (szybkiego) ruchu.
Na Armii Krajowej ponownie kwitnie miłość:)
Wyjazd z ul. Szerokiej jest w godzinach szczytu utrudniony w powodu zwężenia jezdni na wysokości placu Dariusza Kobzdeja. Ci jednak, którzy znają powód owego zamieszania, ze zrozumieniem stoją w korku. Tu bowiem, na wspomnianym placu budowany jest obiekt tzw. pierwszej potrzeby:) Produkowane w Gliwicach szalety staną również przy Złotej Bramie i na ul. Szerokiej. Czy to zbliżającemu Euro 2012 zawdzięczamy taki luksus?:)
I znowu o policji:) Ilekroć mijam komisariat na ul. Piwnej, tylekroć się zastanawiam, w jakim celu w sercu historycznego centrum tak deficytowy towar jak parking jest zajęty przez sznur policyjnych samochodów. Ha! Z drugiej strony taka ilość pojazdów udowadnia, że nie można z całej ul. Piwnej uczynić deptaka, bo przecież pojazdy policyjne muszą dojechać do bazy. Logiczne? Logiczne!
A tak przy okazji ciekawa jestem, dlaczego Piwna ma być deptakiem (jak wróble ćwierkają) dopiero od 2 czerwca. A maj taki piękny, ruch turystyczny ogromny…
Skoro o turystach mowa. Na ulicy Chlebnickiej spotkałam jak zwykle uśmiechniętą przewodniczkę Annę Perz. Do słuchaczy mówiła po angielsku:)
Cieszą oczy od pewnego czasu nie zasłonięte reklamą (wydarzenia kulturalnego), potężne okna Dworu Artusa. Niestety, stan ten nie będzie trwał długo. Przynoszę złe wieści… Pod koniec maja w północnych salkach Dworu zostanie otwarta wystawa zdjęć dokumentujących powstawanie stadionu piłkarskiego w Gdańsku. Muzeum Historyczne Miasta Gdańska postanowiło zasłonić jedno z ogromnych okien reklamą tego wydarzenia. Mój ból jest tym większy, że autorką wystawianych zdjęć jestem ja – osoba walcząca ze „szmatami” zasłaniającymi najciekawsze obiekty miasta. (Prawie) na nic się zdały moje prośby i błagania:) o zmianę sposobu reklamy. Doszło do kompromisu – zasłonięte zostanie środkowe, najmniejsze okno, i zgodnie z obietnicą organizatorów wystawy, na banerze nie będzie mojego nazwiska. Tyle utargowałam:) Wystawa będzie trwała do połowy września. Już dzisiaj na nią zapraszam i dziękuję Muzeum Historycznemu Miasta Gdańska za tak ogromne wyróżnienie mojego Pamiętnika Budowy Stadionu;)
Od pŁazikowej turystki www.plaziki.com, otrzymałam dzisiaj sms:
Rozbierają drewniany płot na Wyspie Spichrzów i stawiają znacznie ładniejszą siatkę.
Po chwili byłam na miejscu. Zielony las chwastów i kumkanie licznych żab nie pozostawiają u mnie wątpliwości – teren Wyspy Spichrzów przylegający do ul. Stągiewnej, powinien być zamieniony w użytek ekologiczny.
Zastali Gdańsk drewniany zostawili druciany – chciałoby się powiedzieć:)
Do grona bardziej i mniej lubianych piratów „urzędujących” w Gdańsku dołączyli dwaj kolejni. Bójcie się gdańszczanie i turyści:)
Na ulicy Sukienniczej oczarował mnie sposób zabezpieczenia auta przed kradzieżą. A może to tylko pomysł na zajęcie parkingu?
Po wyczerpującym spacerze proponuję chwilę wytchnienia. Fotel do Państwa dyspozycji:)
Bardzo fajny pomysł – na razie przeleciałam tylko, zrobię sobie kawy, to się wgłębię. 😉 Prawie tak dobre jak ŚWIATŁO czy BRZDĘK :)))) Jak by powiedział mój Profesor – przeczytałam tekst globalnie. Można czytać jeszcze detalicznie lub selektywnie. Przy kawie poczytam detalicznie. 🙂
a ja myślałam, że na początku Szerokiej jest jakas awaria:-)
Dzięki Ewo, super sprawa taki lotny reporter. Przydałby się taki nam w Gdyni.
pozdrawiam
Mój ból jest tym większy, że autorką wystawianych zdjęć jestem ja – osoba walcząca ze „szmatami” zasłaniającymi najciekawsze obiekty miasta. (Prawie) na nic się zdały moje prośby i błagania:) o zmianę sposobu reklamy.
A może trzeba było postawić sprawę twardo? Nie zgodzić się na wystawę na takich warunkach, nagłośnić sprawę… Bylejakość bierze się stąd, że zbyt często odpuszczamy nibymałoznaczące problemy, wybieramy kompromis zamiast konsensusu…
@Anita – zawsze byłam zwolenniczką rozmów i kompromisu, oraz załatwiania spraw „sposobem”, a nie stawiania ich na ostrzu noża. Tak robię i tym razem. Efekt? Oto, co na pisał na facebooku p. Janusz Trupinda z MHMG:
„Ej, ja myślałem, że to Pani pomysł:) Porozmawiam z szanownymi marketingowcami w MHMG. Oni mają argumenty ekonomiczne a je estetyczne. Jeżeli Pani jest przeciwna, to … powalczę:)”
Nagłośnić? Jak widać – właśnie to zrobiłam, ale pokojowo:)
Może się uda;)