W Galerii Warzywniak odbyło się spotkanie z licencjonowanym przewodnikiem miejskim i erudytą w jednej osobie. Marek Chomicki opowiadał o karczmach – głównie oliwskich, ale nie tylko.
Na spotkanie z Markiem (jesteśmy po imieniu, więc tak pozwolę sobie pisać) obowiązywały zapisy. Udało mi się dostać na listę, dzięki czemu miałam możliwość wysłuchania wspaniałej opowieści, której motto brzmiało:
Jedzą, piją, lulki palą,
Tańce, hulanka, swawola;
Ledwie karczmy nie rozwalą,
Cha cha, chi chi, hejże, hola!
Oliwscy cystersi posiadali ponad 60 osad, wiosek i przysiółków. Ich łączna powierzchnia obejmowała 30 tys. ha. Ważnym elementem przychodów cystersów, były rozsiane po całym „imperium” liczne karczmy (około stu), w których przede wszystkim się bawiono. Poza tańcem i zabawą, najistotniejsze było spożywanie alkoholu (głównie piwa) – jedzenie było na drugim miejscu, ale każdy karczmarz dbał, aby w jego lokalu zawsze były dostępne podstawowe produkty – chleb razowy, masło, jaja, mięso wołowe, drób i kasze. Ziemniaki pojawiły się na Pomorzu dopiero w drugiej połowie XVIII wieku. Obowiązkiem karczmarza było też zajęcie się końmi przyjezdnych.
Mniejsze karczmy, w których nie było możliwości noclegu, często wyposażone były tylko w lady piwne i pełniły funkcje wiejskiego sklepiku, w którym można było nabyć zaledwie podstawowe produkty.
Karczmy i ich nazwy
Nazwy karczm często przekazywały emocje – te dobre lub złe. Marek przeszukując archiwa znalazł nazwy: Dobra Gospoda, Ostatni Grosz, Wygoda, Dębowa Karczma, Pod Lipą, Pod Bocianami, Balastowa Tawerna, ale także: Nicponia, Łapiguzy, Pod Pijaną Zgrają czy Złe Mięso. Te pejoratywne określenia świadczyły o słabej reputacji miejsca i oczywiście nie były oficjalnymi. Czasami nazwy były efektem dosłownego tłumaczenia z niemieckiego na język polski. Bösefleisch to nazwisko karczmarza, co oznacza „złe mięso” – nie inaczej została „ochrzczona” jego karczma – Złe Mięso. Wokół przybytku zwanego Kurze Łajno najprawdopodobniej było niezwykle brudno.
Ale były też nazwy niebiańsko-biblijne – a to Pod Aniołem, a to Betlejem, czy wreszcie Jeruzalem.
Karczmy dawniej i dziś
Na granicy Gdańska i Sopotu stoi dzisiaj typowa z wyglądu polska karczma. Jej wejście zdobi między innymi drewniane koło wozu oraz latarenki – nie, nie znalazły się tam przypadkowo. Jest to stosowana od dawna wizualna informacja dla bywalców. Koło oznaczało bowiem, że z karczmą współpracuje kołodziej, a czerwona latarnia swoim światłem zapraszała panów oczekujących uciech cielesnych. Do karczmy oznakowanej białym lub żółtym światłem śmiało można było zachodzić z dziećmi.
Magna Taberna, czyli Wielka Karczma (zwana też Starą Karczmą) od średniowiecza do dzisiaj stoi przy ul. Stary Rynek Oliwski 7, u zbiegu z ulicą Leśną. Pięknie odrestaurowany obiekt przypomina okres drugiej połowy XIX wieku – warto też wejść na podwórko, aby zobaczyć odnowione budynki stajni i wozowni. Jest i latarnia – a jakże:)
A skoro była wielka karczma, tu musiała być i Parva Taberna – Mała Karczma, zwana też Kleinkrug, a od XVIII w. – Drzewo Oliwne.
Karczmy skupiały się głównie wzdłuż Via Mercatorum, czyli drogi kupców, w swoim fragmencie wiodącej od dzisiejszej ul. Partyzantów, Chrzanowskiego, Polanki do Starego Rynku, gdzie skręcała w las i prowadziła dalej na zachód. Kiedy jednak po wojnach napoleońskich wykonano pierwszą, poważną inwestycję drogową – utwardzoną szosę prowadzącą z Królewca, przez Gdańsk do Szczecina, karczmy zaczęły zmieniać lokalizacje. W ten sposób pierwsza mała karczma, z okolic ulicy Czyżewskiego, w XIX wieku została przeniesiona w pobliże ul. Wiejskiej, dzisiaj Kazimierza Górskiego. Jej pozostałości można do dzisiaj zobaczyć przy ul. Grunwaldzkiej 584 (dom z wieżyczką).
Renneberg Krug – Pędzigóra, to karczma w osadzie robotników leśnych, którzy wytwarzali smołę. Funkcjonowała do początku XIX wieku, później budynki zostały przejęte przez leśnictwo i do dzisiaj stoją tuż przed granicą byłego Wolnego Miasta Gdańska w ciągu ul. Spacerowej.
Karczma Pod Wesołym Pomorzaninem stała od średniowiecza tam, gdzie dzisiaj ulica Grunwaldzka w Sopocie styka się z ul. Jana z Kolna. W wieku XX, na tej samej parceli powstał potężny kompleks restauracyjny Unter den Linden. Tutaj znajdowała się też filia browaru Fishera z Nowego Portu.
Przylądek Dobrej Nadziei – karczma przy dzisiejszej ul. 1 Maja 803/805, Biały Baranek przy ul. Polanki 58, Zameczek Mormonów przy ul. Kwietnej, Karczma Żabusia, Karczma Pokojowa, czy Restauracja Oskara – o tych wszystkich miejscach opowiadał Marek Chomicki. Opowiadał, a jak obiecał, prawdopodobnie kiedyś opisze je w książce, za co nam, potencjalnym czytelnikom, wypada jedynie trzymać kciuki.
Ja Marku trzymam:)
Brak komentarza