Jest już coraz głośniej o tym, że Biskupia Górka, wysoka część śródmieścia Gdańska, to nasz Montmartre. Marząc o przyszłości Biskupiej Górki, rzeczywiście widać coraz więcej podobieństw obu przestrzeni.

Biskupia GórkaMontmartre to historyczna dzielnica Paryża położona na wzgórzu, która w XIX wieku została rozbudzona przez różnorodnych artystów. Często szalonych, z nieokiełznaną wyobraźnią i stylem życia. To tu mieszkali Fryderyk Chopin, Vincent van Gogh, Pablo Picasso, Dalida. A w Gdańsku? Nieopodal kanału Raduni tworzyli Wilhelm A. Stryowski z żoną Clarą Baedeker, uczoną sufrażystką, a przy ul. Biskupiej mieszkał pisarz Brunon Zwarra, na wskroś gdański mistrz słowa. Tutaj widziano Stanisławę Przybyszewską, której samotność łagodnie wtapiała się w nastrój miejsca. Jej pasja tematem rewolucji (francuskiej) została rozpisana w dramacie ”Sprawa Dantona”. Biskupia Górka to również ciekawy plan filmowy. Już w 1960 r. nakręcono tu większość zdjęć do „Waleta pikowego” Tadeusza Chmielewskiego i „Do widzenia, do jutra” Janusza Morgensterna. Obecnie powstaje tajemniczy obraz „Po drugiej stronie bramy” Wojciecha Ostrowskiego we współpracy z Elżbietą Jachlewską i Krzysztofem Balińskim (2017). Na wyżynach tej części Gdańska prowadzi warsztaty teatralne Rita Jankowska, ceniona reżyserka i aktorka, animująca ciekawe projekty w mieście. 

Mnóstwo tutaj nagłych przejść. A gdyby wsłuchać się w natchnione wzgórza, to jednakowo noszą one dźwięk brukowanych, zaskakujących niespodziewanymi skrótami uliczek.

Można przypomnieć jeszcze inne szczegóły wspólne dla tych miejsc Gdańska i Paryża. Wzgórze Biskupia Górka w XII wieku stało się własnością biskupów kujawskich, a więc formalnie rezydowali tu wysocy przedstawiciele kościelni, a Motmartre gościło od XI w. (do XVIII) siostry benedyktynki, zaś jezuici właśnie tu w VXI w. ślubowali. Można powiedzieć – zbliżony, pokorny początek i jakże oryginalna, ciekawie wywrotowa przyszłość. Obecnie Biskupia Górka i paryskie wzgórze są przykuwającymi wzrok atrakcjami turystycznymi. Ale ma się stać coś, czego jeszcze w Polsce, chyba również we Francji, nie ma. Brzmi obiecująco – plenerowy Salonik na Biskupiej Górce.
Pomysł wyszedł od zaproszonych przez Stowarzyszenie Biskupia Górka gdańskich artystów, absolwentów gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych: Dmitrija Buławki – Fankidejskiego, Alicji Buławki – Fankidejskiej i Michała Znojki. Nowym okiem zobaczyli plac za ul. Biskupią jako przestrzeń w formie pokoiku z lat 60. A w nim meble w stylu tego czasu – ławę, kanapę, szafkę i cztery krzesła. Choć do wykorzystania jest 50 m2, to jego objętość pokojowa przewidziana jest na elastyczną do granic możliwości ilość gości. A tych policzono tyle, ile zmieści przestrzeń bez ścian, i to właśnie ma nadać miejscu klimat otwartości i gościnności.
Jeśli salonik ma działać na świeżym powietrzu, jego wyposażenie musi tak trwać, jak dotleniająca go powietrzna struktura. Dlatego też meble nie będą po zamontowaniu w żaden sposób usuwalne. Jak zdecydowali autorzy – rzeźbiarze, zostaną wykonane z betonu – samo tworzenie ich będzie przypominać rozciągniętą w czasie sztukę akcji – a następnie ozdobione płytkami ceramicznymi, do których to prac zostaną również zaproszeni mieszkańcy Biskupiej Górki i wszyscy pozytywnie ciekawscy. Podobno niejedna osoba, która powracającą modą ma w swoim zbiorze mieszkalnym takie dawne elementy meblowe, tym bardziej poczuje się w plenerze jak we własnym domu. Z artystycznego punktu widzenia mowa jest również o stylizacji i nadaniu meblom nowych funkcji i znaczeń, a więc szafka czy kanapa mogą zaskoczyć współczesną fantazją.

Kluczową kwestią staje się tutaj przeznaczenie Saloniku na Biskupiej Górce. W Gdańsku działa ogromna liczba ciekawych placówek kulturalnych, rekreacyjnych i rozrywkowych, gdzie każdy może zaistnieć jako odbiorca bądź twórca. Ale są czasem marzenia, które szybują jak Ikar. Modyfikacja mitu o Ikarze polega na tym, że można szybować, nie wznosząc się i to właśnie może się stać w otwartej przestrzeni dotychczasowego Rancza – tak nazywanego placu z tyłu Domu Sąsiedzkiego na Biskupiej Górce. Salonik nie byłby ograniczony liczbą gości, jak również nieschematyczne, otwarte spotkania stałyby się w jakimś sensie kultowe. Będzie to miejsce końcowe dla zwiedzających Biskupią Górkę, a więc można sobie wyobrazić powolne refleksje lub podsumowanie ekscytacji. Autorzy przewidują żywy teatr, a więc może autorski teatr lokalnej społeczności, co oczywiście nie wyklucza sceny impresaryjnej. I też można sobie przyjąć Salonik jako coś w rodzaju terytorium dialogów demokratycznych albo też strefy ciszy, jeśliby przyjąć historyczne punkty widokowe Gdańska.
Wizualizacja miejsca od razu nastraja przyjaźnie. Gdyby wyobraźnią spojrzeć z dołu, to Salonik Na Biskupiej Górce jawi się jako miejsce czymś zaabsorbowanych osób, co kusi, żeby podejść. A więc dla postronnych widzów przedstawi się jako na pewno intrygująca ekspozycja. Klimat artyzmu i kreacji miejsca, oryginalny dialog, bagaże Gdańska wespół ze światem to wielka szansa na doskonalenie tutejszego Montmartre , na wytworzenie oryginalnej formuły kultury i niepowtarzalności zielonej agory – tu właśnie przysiadywałby miejscowy Sokrates i zadawał pytania. Oby słońce sprzyjało.

Czy to marzenie? Zespół artystów i Krystyna Ejsmont, prezeska Stowarzyszenia Biskupia Górka, która formalnie działa na rzecz projektu mają nadzieję, że plac otrzyma akceptację władz Gdańska i byłby to publiczny plac, na którym gdańszczanie, turyści, lokalni mieszkańcy tworzyliby tę artystyczną osobliwość. Bo przecież dzięki kulturze najmocniej trwamy. I właśnie stanie tu również pokojowa lampa. Dosłownie.
Wszyscy czekają, że to już za rok…

Tekst: Joanna Szymula