Wędrówka po Brzeźnie – 200 lat kąpieliska, pod takim hasłem upłynął w Gdańsku miniony weekend. Sobotnie wędrówki – „Kolonia rybacka Brzeźna” oraz „Fortyfikacje nadbrzeżne – Bateria Plażowa, Bateria Wiejska, Bateria Portowa”, stały się fantastyczną okazją do poznania zakamarków miasta, które mają duszę.

Bronisława Dejna i Jakub Szczepański

Inicjatywa została zrealizowana w partnerskiej współpracy Nadbałtyckiego Centrum Kultury z Wydziałem Architektury Politechniki Gdańskiej, Projektornią Gdańskiego Archipelagu Kultury, Biblioteką Gdańską PAN i Stowarzyszeniem Archiwistów Polskich Oddział w Gdańsku, a wszystko odbyło się  w ramach IX Bałtyckiego Festiwalu Nauki. Duszą, sercem i motorem całej akcji jest Bronisława Dejna, otoczona życzliwą współpracą Jakuba Szczepańskiego, Stanisława Flisa, Katarzyny Rozmarynowskiej, Jana Daniluka, Arkadiusza Woźniakowskiego, Lucyny Nyki i Klaudiusza Grabowskiego.

Spacery, od kilku lat organizowane przez NCK, zawsze pełne są niespodzianek. Nie inaczej było i w tym roku. Na trasie spaceru odbywały się niewielkie happeningi z udziałem aktorów zwracających uwagę strojami z początku ubiegłego wieku, a wystawa uliczna przyciągała wzrok nie tylko uczestników spaceru.

Jakub Szczepański:

Kościół w Brzeźnie / Fot. Andrzej Kopeć

Tematem tej wędrówki będzie wieś rybacka. Ponieważ stoimy akurat przed kościołem to zacznijmy od tego obiektu, który pojawił się tutaj stosunkowo późno. Rybacka wieś Brzeźno była wsią maleńką i kościoła swojego nie dorobiła się przez pierwsze kilkaset lat istnienia. Ten powstał dopiero na początku XX wieku, a wcześniej mieszkańcy Brzeźna mieli swoją parafię w Oliwie, bowiem Brzeźno należało do klasztoru cysterskiego w Oliwie, a po sekularyzjacji klasztoru protestanccy mieszkańcy Brzeźna mieli kościół luterański w Nowym Porcie. Natomiast Brzeźno jeszcze na początku XX wieku było wsią w większości kaszubską (świadczą o tym nazwiska mieszkańców) i w dużym stopniu katolicką, co było na terenie Gdańska nietypowe, ponieważ na początku XX wieku 70 – 80% mieszkańców to byli protestanci. Katolicy stanowili zaledwie 20-30% ludności, ale w Brzeźnie oni właśnie byli większością, więc wybudowali sobie ten kościół. Od strony ul. Pułaskiego przetrwał w takiej formie, w jakiej istniał na początku XX wieku, w latach 60-70 XX w. został przedłużony w kierunku zachodnim, ale z zachowaniem tej jego pierwotnej formy.

Lucyna Nyka:

Proszę zwrócić uwagę na specyficzny detal budynków, stojących przy uliczkach prowadzących prostopadle do wody . Bardzo często te drewniane dobudowania, wernady są bardzo zaniedbane, w stanie podupadłym, ale tak naprawde to stanowi o wartości tego miejsca. To są takie niepowtarzalne rzeczy, po które czasem jeździmy do dalekich miast europejskich, żeby w ogóle coś takiego zobaczyć (ul. Północna). Tymczasem u nas to tkwi nieco na uboczu, nie jest jakoś atrakcyjnie podłączone z głównymi szlakami przestrzeni publicznej. Nie ma wykształtowanych takich ciągłości. Natomiast to są skarby, które tutaj, w Brzeźnie, trzeba by było wyeksponować, żeby ludzie przychodzili i podziwiali. Są to naprawdę skarby, którymi się może szczycić cała metropolia Gdańska, to jest kwestia jedynie kwestia odpowiedniego wyeskponowania.

Jakub Szczepański:

Wieś historycznie składała się z jednej ulicy mniej więcej równoległej do brzegu morza, czyli dzisiejszej ulicy Pułaskiego, na której rogu zaczynaliśmy naszą wędrówkę i pięciu pierwotnie nie ulic ale tras, którymi wciągano i wyciągano sieci. Później te trasy przekształciły się w ulice. Przy jednej z nich jesteśmy, tej najbardziej wysuniętej na północ i stąd ta nieskomplikowana nazwa ulicy Północnej. Przy uliczkach dość nieregularnie porozrzucane były gospodarstwa rybackie. Tych rybaków nie było tutaj wielu. Początkowo kilku, kilkunastu i to jest rdzeń dzisiejszego Brzeźna.

Szkoła w Brzeźnie / Fot. Andrzej Kopeć

Stoimy pod budynkiem szkoły. Podobnie jak to było z kościołem, Brzeźno długo nie mogło się doczekać się swojej szkoły. W XVIII/XIX wieku mieszkańcy Brzeźna opłacali utrzymanie szkoły w Nowym Porcie, ale dzieci tam nie posyłali, bo z dokumentów wynika, że na początku XIX wieku w Brzeźnie nie było nikogo kto by umiał czytać i pisać. Jakoś się widocznie nie składało, było za daleko do szkoły.

Katarzyna Rozmarynowska:

W tym miejscu (ul. Północna) krajobraz wsi rybackiej był najbardziej charakterystyczny, aczkolwiek wcześniej przez całe wieki ten krajobraz był znacznie skromniejszy. Te domy, które tutaj widzimy w większości powstały już na początku XX wieku. Wcześniejsze były skromniejsze, były to chaty w konstrukcji ryglowej, kryte najczęsciej słomą albo takimi strzechami. Tych domów było mniej, zabudowa była znacznie luźniejsza. Dopiero kiedy Brzeźno zaczęło się gwałtownie rozbudowywać, na przełomie XIX i XX wieku, tych domów zaczęło postawać coraz więcej. Już nie wszystkie były chatami rybackimi, były to domy o charakterze miejskim, ale mieszkali w nich robotnicy, którzy pracowali w pobliskich warsztatach. Brzeźno zaczęło przeobrażać się w takie małe miasteczko i ta wieś rybacka graniczyła już z krajobrazem uzdrowiskowym. Te dwa krajobrazy na przełomie XIX i XX wieku zaczęły się przenikać. W części rybackiej zaczęły pojawiać się malutkie pensjonaty, hoteliki. Mieszkańcy zaczęli przygotowywać miejsca dla letników, czyli ci letnicy z części, w której był Dom Kuracyjny i hala plażowa, przenikali w krajobraz wiejski zmieniając go. Tak samo ten krajobraz wiejski oddziałowywał na krajobraz tamtej części Brzeźna, typowo kuracyjnej. Niemniej tutaj mamy jeszcze bardzo wyraźne ślady krajobrazu pierwotnego.

Tutaj była wydma, a na niej trochę ogrodów, ale generalnie to były tereny wykorzystywane do suszenia sieci, do składowania różnych rzeczy. Gospodarstwa były połączone z plażą tymi pięcioma uliczkami, o których wspominał Jakub Szczepański. To były takie trakty komunikacyjne, służące głównie mieszkańcom, którzy żyli przy plaży i byli rybakami. Na przełomie XIX i XX wieku pojawiły się drzewa. Nastąpiło to w związku ze zmianą charakteru osady. Sadzone były od końca XIX wieku do lat trzydziestych XX wieku. Sadzono je przy ulicach. Taki był zwyczaj, moda. Ulice szczególnie te ulice, które były modernizowane, były obsadzane drzewami. Mają ponad 100 lat, a niektóre są nieco wcześniejsze.

Henryk Jaszak:

Jestem mieszkańcem Brzeźna od 1945 roku, mieszkałem na ulicy Łamanej 17, był to jedyny dom na ulicy Łamanej. Teraz przybył drugi. Ta topola (nieopodal szkoły przy ul. Północnej) powodowała bardzo dużo szkód. Czterdzieści lat temu do połowy uszkodziła sąsiadujący z nią dom, bo w czasie wiatru odłamał się konar. Ta topola ma ponad 60 lat. Jak ja przyjechałem tu do Brzeźna to była niewiele mniejsza niż dzisiaj.

Ze źródeł wynika, że pierwsze nasadzenia topól były przy Parku Zdrojowym około 140 lat temu i to są drzewa, które mają jeden z najszybszych przyrostów. Do tego stopnia, że drugie pod względem wielkości takich drzew na terenie Trójmiasta znajdowało się właśnie w Brzeźnie, jako pomnik przyrody.

Klaudiusz Grabowski:

Domy w Brzeźnie były jednokondygnacyjne, ale rybacy wykorzystując fakt, że coraz więcej kuracjuszy przyjeżdżało nad morze, zaczęli te domy rozbudowywać. Zaczęły powstawać sklepy i restauracje. W domu przy ul. Północnej 14 powstała właśnie restauracja, a jej właściciel co roku ubiegał się o to, żeby można było wystawić stoliki przed domem. Wynajmował ponadto kuracjuszom poddasze, a za miesiąc płaciło się bodajże 15 guldenów. I tutaj widać nadbudowę. Nadbudowano jedną kondygnację i dodano użytkowe poddasze. Na dole mieścił się sklep kolonialny.

Po drugiej stronie ulicy ( ul. Północna 12) jest następny dom, którego właściciel wykorzystał dogodne położenie tuż przy plaży i wynajmował podasze kuracjuszom, a na dole mieściła się nieduża restauracja. Stoliki stały od strony małej, drewnianej werandy. Było ich niedużo, bo przestrzeni nie było za wiele. Właściciel tego domu posiadał jeszcze działkę dalej nieco i także tam chciał wybudować nieduży projekt restauracyjny, ale z przyczyn technicznych nie uzyskał pozwolenia. Tu można też zobaczyć typowy dla Brzeźna szczyt budynku, od strony plaży znacznie bogatszy, piękniejszy.

Henryk Jaszak:

W 1945 roku i później tu był też napis “Dom Ludowy”. Teraz w budynku mieszkają ludzie, ale to  była duża sala. Tu odbywały się filmy, przyjeżdzały kina objazdowe do Brzeźna, tu odbywały się zabawy, tu odbywały się różne imprezy jak jasełka i tego typu podobne, występy szkolne itd. Potem, kiedy powstały kina stacjonarne, kino objazdowe zaczęło podupadać i… skończył się dostęp Brzeźna do kultury.

Zdjęcia Andrzeja Kopcia:

Zdjęcia Dariusza Dębskiego:

Zdjęcia Katarzyny Szczepańskiej: