Bateria artyleryjska w Redłowie to najlepiej zachowana polska bateria nadbrzeżna i znakomity militarny zabytek Gdyni, tworzący wspaniałą trasę edukacyjno-rekreacyjną.
W najbliższym sąsiedztwie baterii artyleryjskiej bywam bardzo często, ale zawsze wieczorem, czyli w porze naturalnie sprzyjającej grze w brydża. Aż nadszedł ten dzień, kiedy korzystając ze słonecznej pogody, razem z rodziną ruszyłam armatnim szlakiem. Owszem, sześć lat temu byłam na podobnej wycieczce z grupą trójmiejskich przewodników, ale czas zupełnie mi zamazał zapamiętane obrazy. Większość przewodników i poradników dla turystów sugeruje rozpoczęcie spaceru przy Polance Redłowskiej, my jednak zaparkowaliśmy u nasady ul. Orląt Lwowskich i stamtąd, wygodną ścieżką ruszyliśmy w dół. Wędrując wzdłuż wyraźnie odznaczającego się od natury drewnianego ogrodzenia, dotarliśmy do punktu początkowego ścieżki historyczno-krajobrazowej. Tablica opisująca trasę zwiedzania 11. Baterii Artylerii Stałej zatrzymała nie tylko nas, a zwięzła notka pozwoliła na uzyskanie podstawowych informacji:
Bateria redłowska powstała jako pierwsza z jedenastu Baterii Artylerii Stałej zbudowanych w latach 1947-1957 w pasie wybrzeża od Międzyzdrojów do ujścia Wisły.
Jednostka formowała się w ramach 31. Dywizjonu Artylerii Nadbrzeżnej, dowodzonej przez byłego dowódcę słynnej helskiej baterii cyplowej, kmdra por. Zbigniewa Przybyszewskiego – późniejszego Szefa Artylerii Marynarki Wojennej, ofiarę stalinowskich represji.
Decyzja o budowie zapadła już w październiku 1946 roku, a prace budowlane rozpoczęto w czerwca 1947 r. Rok później zakończono budowę stanowisk ogniowych, wzorowanych na przedwojennych obiektach Laskowskiego na Helu.
23 czerwca przeprowadzono strzelanie techniczne, a po nim, 12 sierpnia – taktyczne, już od celu morskiego, w obecności oficjalnych gości.
Pomocnicze obiekty budowane jeszcze do 1957 roku. Łącznie wybudowano 15 lekkich i ciężkich, podziemnych schronów: stanowisk dowodzenia, kierowania ogniem, elektrowni, magazynów amunicji i innych.
Obecnie dostępne są tylko stanowiska ogniowe, z których jedno, w połowie lat 80. osunęło się z wysokiego klifu.
Przez wiele powojennych lat bateria była opuszczona i zaniedbana, dopiero w latach 2005-07 roku rozpoczęto porządkowanie terenu. Stało się to dzięki aktywności Pomorskiego Stowarzyszenia Ochrony Przyrody ” Reduta ” oraz uczniów gdyńskich szkół i współpracy Rady Dzielnicy Redłowo, Marynarki Wojennej i Miasta Gdynia. Dzisiaj to bardzo wyraźnie oznakowana ścieżka, łącząca stanowiska ogniowe i ciągnąca się wzdłuż „ozdobionej” drutem kolczastym metalowej siatki, nie tylko zaznaczającej teren wciąż należący do wojska (strzeżony przez wynajętą firmę zewnętrzną (sic!)), ale dodającej klimatu grozy.
Wędrując naturalnym lasem bukowym, zdobywając kolejne wzgórza, podeszliśmy do stanowisk ogniowych numer 4 i numer 1, a z wysokości jedynie rzuciliśmy okiem na osunięte stanowisko nr 2. Ulokowane na wysokości 50 metrów armaty robią wrażenie nie tylko na miłośnikach militariów. Atrakcją nie tylko dla dzieci:) jest obracanie armaty (stanowisko numer 1) przez popychanie jej lufy.
Aby nie wracać tą samą ścieżką, wąwozem skierowaliśmy się ku plaży, z której weszliśmy na Polankę Redłowską. Tu, zazdroszcząc gdynianom smaku kiełbasek pieczonych w ognisku, powędrowaliśmy w górę, ku ul. Orląt Lwowskich.
Taka historyczno-krajobrazowa trasa to znakomity pomysł na weekendowy spacer, również wielkanocny. W lesie można przecież spotkać zajączka;)
Lektura uzupełniająca:
Byłem wielokrotnie. Dziękuję za dokładną „powtórkę” dawnych spacerów…