,,Ulica Świętojańska jest jedyną ulicą Głównego Miasta, która posiada dwa kościoły. Jej unikalny charakter podkreśla dominanta w postaci wieży kościoła św. Mikołaja. Natomiast nazwa pochodzi od kościoła św. Jana, którego zegar witał wpływające do portu gdańskiego statki.’’ – tym wstępem znawca Gdańska Andrzej Januszajtis, rozpoczął pierwszy powakacyjny wykład z cyklu ,,Ulice Głównego Miasta – nazwy, historia, budowle”, który odbył się 16 września w Nadbałtyckim Centrum Kultury.
Świętojańskie wędrowanie rozpoczęło się od kościoła św. Mikołaja. Pierwszą świątynię pod wezwaniem patrona kupców i morskich wędrowców wzniesiono już w końcu XII w. Fundację tę przypisuje się gdańskiemu księciu Samborowi, a niekiedy nawet jego ojcu – Subisławowi, zmarłemu około 1180 r. W 1227 r. kościół został przekazany dominikanom, czyli Braciom Kaznodziejom. Byli oni jednym z pierwszych zakonów mendykanckich zwanych inaczej żebraczymi, których celem było realizowanie reform kościelnych i przeciwdziałanie wzrostowi ruchów heretyckich. Dominikanie rozpoczęli przebudowę przekazanej im świątyni. Powstał klasztor i ceglany kościół salowy na planie prostokąta. Zespół dominikański rozwijał się szybko, szczególnie po opanowaniu Gdańska przez Krzyżaków, z którymi zawarto korzystną ugodę. Przystąpiono wtedy do rozbudowy kościoła i budynku klasztornego. Reformacja obeszła się z kościołem niezbyt delikatnie. Podczas pierwszych protestanckich zamieszek zniszczono bibliotekę, zrabowano wiele kosztowności i zniszczono wyposażenie kościoła. Sama rozbudowa została ukończona ostatecznie w XVI w. W 1813 r. spłonęły zabudowania klasztorne podczas oblężenia miasta przez Rosjan. W 1835 r. władze pruskie skasowały zakon dominikanów, ruiny klasztoru rozebrano. Obecne wyposażenie kościoła zostało prawie nietknięte podczas II wojny światowej. Wśród cenniejszych rzeczy należy wymienić ołtarz z postaciami polskich świętych i koronacją św. Mikołaja z XVII w., cenne organy z 1755 r., którego autorem jest prawdopodobnie Jan Fryderyk Rhode, kazalnicę, chrzcielnicę wraz ze snycerską obudową z XVIII w. Jak zaznaczył prelegent:
Szczególnie niezwykłą pamiątką i dowodem przywiązania gdańszczan do Polski jest mosiężny pulpit Ernesta Kocha z 1764 r. z orłem trzymającym tarczę z herbem Gdańska. W trakcie lat powojennych zaginęły niestety berło i miecz oraz drewniany postument, które stanowiły elementy pulpitu. Obecnie czeka on w zapomnieniu na odnowienie w kościelnej zakrystii.
Idąc ku wschodniemu końcowi ulicy zatrzymać się należy przy ,,krzywym domku’’, czyli kamienicy o numerze 70/71. Jej renesansowy portal z początku XVII w. pochodzi z Długiego Targu 11, a co ciekawe, jego kopia znajduje się na ulicy Mariackiej 39. Zaraz obok odtworzono dwie fasady barokowe z XVII w., a brama stanowiąca wylot ulicy Słomianej to swoisty łącznik z kolejnymi kamienicami. Przy pobliskiej uliczce Lawendowej 2/3 znajdowała się w okresie Wolnego Miasta Gdańska maleńka księgarnia prowadzona przez Marię Obstównę. W niej organizacje i szkoły polonijne kupowały książki i przybory papiernicze. Zmierzając ku kościołowi św. Jana warto przystanąć przy rogu ulicy Tandeta. Tu umieszczona jest pamiątkowa tablica poświęcona uznanej gdańskiej rodzinie Czyżewskich, której treść głosi:
Przy ulicy Świętojańskiej 36 mieściła się w latach 1894 – 1902 polska drukarnia Józefa Czyżewskiego, wybitnego działacza polonijnego w Gdańsku i na Pomorzu. Drukowano w niej polskie gazety: ,,Kurier Gdański’’, ,,Tygodnik Gdański’’. Znajdowała się tu również siedziba zasłużonego Towarzystwa Ludowego ,,Jedność’’.
Założycielem Towarzystwa Ludowego ,,Jedność’’ w 1884 r. był właśnie Józef Czyżewski. Zrzeszało ono drobnych rzemieślników, kupców, rolników oraz propagowało polską oświatę i kulturę. Córki Józefa – Wanda i Maria prowadziły tajne komplety, czyli uczyły języka polskiego w domach, organizowały dyskusje o polskiej literaturze, a także lekcje śpiewu, recytacji, historii dla młodszych dzieci. Wanda wydawał kobiece czasopismo ,,Pomorzanka’’, adresowane do kobiet i popularyzujące literaturę i historię Polski. Gdy przeczytamy, kto ufundował tablicę pamiątkową, odwróćmy się i spojrzmy na jeden z najpiękniejszych kościołów Prawego Miasta, czyli kościół św. Jana.
Świątynia, a raczej jej sylwetka jest jednym z wyraźniejszych akcentów na tle panoramy miasta. Pełniła ona ważną rolę w integracji duszpasterskiej mieszkańców. Wskazują na to liczne rozbudowy i fundacje na wyposażenie wnętrz pod względem artystycznym. Spacer po kościele św. Jana jest obowiązkiem każdego miłośnika Gdańska. Gdzie odnajdziemy inkskrypcję – ,,Gdy inni śpią, ja muszę czuwać’’ lub gdzie znajdowała się stalla Schopenhauerów, w jakim kontekście pojawia się nazwisko Hevelke, jak głębokie są ślady po emporze południowej, gdzie znajdują się w kościele zabytkowe gwoździki, czy krypta rodziny Zappiów posiada wentylację – tajemnice świątyni czekają… Wyposażenie kościoła jest niezwykle bogate. Wiele elementów zachowało się dzięki wywiezieniu ich przed rokiem 1945. Szczęśliwie przetrwał wspaniały i wyjątkowy ołtarz Abrahama van den Blocka z 1611 r., wykonany z piaskowca i marmuru. Warto przyjrzeć się mu uważniej i poszukać wzrokiem charakterystycznego krzyża, który był symbolem kościoła św. Jana. Ów symbol można również odnaleźć spoglądając na kamienicę o numerze 37/38, czyli dawną plebanię kościoła św. Jana. Ulicę zamyka Brama Świętojańska z ok. 1454 r., której w wieku XIX nadano klasycystyczne formy. Obok odtworzono późnogotycką fasadę dawnej gospody i zajazdu, jednak wyraźnie brakuje charakterystycznych sterczyn wieńczących szczyty. Z tego miejsca już blisko, aby zobaczyć żeliwną kolumnę na rogu ulicy Warzywniczej czy przyjrzeć się uważnie wschodniej ścianie kościoła św. Jana, bowiem każda z nich ma własną opowieść.
Spacer z profesorem Andrzejem Januszajtisem nie zawiódł zgromadzonej licznie publiczności. Dowcipnie, interesująco, a nade wszystko barwnie prelegent wiódł ulicą Świętojańską poprzez jej urokliwe zakątki. A stąd już blisko do położonej po sąsiedzku ulicy Straganiarskiej, zwanej niegdyś Wielką Rybacką. Dlaczego? O tym opowie kolejny, październikowy wykład, na który z pewnością przybyć należy.
Tekst: Dominika Ikonnikow
Świetnie wzbogacony opis spotkania. Bardzo się cieszę, że pani Dominika „rozkręca się” z relacji na relację. Teraz nie wystarczy już tylko być na spotkaniu. Warto później przeczytać jego opis i dowiedzieć się jeszcze paru szczegółów. Pozdrawiam