Tradycyjnymi podziękowaniami skierowanymi do sponsorów i władz Gdańska, którzy corocznie wspierają organizowanie i międzynarodowy wymiar Festiwalu Szekspirowskiego oraz pięknym słowem Jerzego Limona, dyrektora Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, w ostatnim dniu lipca oficjalnie zainaugurowano przegląd inscenizacji dramatów Williama Szekspira. Czym jest czas oddychania sceną?
Teatr częściowo powstaje na scenie, tutaj jest materią, za to cała reszta jest w duszach, resztę trzeba sobie dopowiedzieć wyobraźnią. Teatr to nie tylko budynek, aktorzy, ale wrażliwość, otwartość widzów. Teatr jak muzyka łagodzi obyczaje i duszę szczypie
Tymi słowami zostaliśmy zaproszeni do tej unikalnej, wspólnej kreacji niecodziennych zdarzeń teatralnych.
Festiwal otworzył monodram „Wielki John Barrymore” w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego krakowskiego Teatru Stu z fenomenalną rolą Jerzego Treli. Kim jest wybitny aktor w obliczu niezwykłej szekspirowskiej postaci dramatu? Czym jest sztuka wobec życia, jak pogodzić talent aktora z ludzkim kaprysem? Jerzy Trela zmierzył się z postacią niezwykłego amerykańskiego aktora, Johna Barrymore’a (1882 – 1942), którego specjalnością były dramatyczne role szekspirowskie, zwłaszcza Hamleta i Ryszarda III, a którego życie wyznaczały skandale, uzależnienie od alkoholu, obyczajowa niefrasobliwość. To on zaskarbił sobie uwielbienie Brodway’u i wymagającego tradycją Szekspira Londynu.
Na skromnej scenograficznie scenie spektaklu, której akcenty wyznaczyły królewski tron, tajemnicza skrzynia, kosz jabłek i prosty, współczesny wieszak, obserwujemy niemożliwą próbę generalną „Ryszarda III” W. Szekspira, a w niej J. Trelę, próbującego zagrać tytułowego aktora szekspirowskiej sztuki poprzez postać amerykańskiego geniusza. Towarzyszy mu Frank – w tej roli znakomity Aleksander Fabisiak, sufler, nieustannie motywujący artystę do wygłoszenia kwestii Ryszarda, ale Barrymore Treli ciągle wymyka się roli, jakby przeczuwając swoją sceniczną agonię, przez zabijający go marazm i niesamowity ból talentu, a właściwie pamięć o nim.
Bohater grany przez Trelę w tragikomiczny sposób rozlicza się z własnym życiem, między innymi ze słynnym rodzinnym klanem aktorskim, przeplata wspomnienia z wyzwaniem, którego nie może już udźwignąć. Próbuje z mroków pamięci wygłosić słowa Ryszarda, ale mówi monologami Hamleta, Otella, Leara. Cały jest Szekspirem i zarazem bezbronną, tragiczną osobą, którą powoli zgubił destrukcyjny na wskroś styl życia. Trela w ciekawy sposób tworzy postać Barrymore’a. Można powiedzieć , że obserwujemy swoisty performance – widzowie są w aktywnej konfrontacji z aktorem, stale zachęcani do reakcji, aplauzu, śmiechu, jak np. po jego słowach: „Zazdroszczę wam, bo możecie siedzieć na widowni i patrzeć, jak gram!”. Bo jest to spektakl również o teatrze i aktorstwie teatralnym, w których nadzwyczaj przecież rozwija się całość przeżywania, odkrywania i zgłębiania tajemnicy istnienia, jakiegoś rdzenia wszystkich mroków i jasności duszy ludzkiej.
J. Trela odtwarza te zmagania za pośrednictwem innego, wielkiego aktora i może wyłonić się tu refleksja, że choć sztuka odkrywa prawdę, to poświęcenie dla niej może być niszczycielskie. Jak próba roli Ryszarda III w dramacie o destrukcyjnej żądzy władzy, również władzy aktora. Ale jest tu też w tej aktorskiej brawurze pewien cień dystansu, pełen żartów, różnych zabawnych historii z życia „komedianta”, bo towarzyszy bohaterowi świadomość, że wszystko jest jakąś dziwną kreacją, czego wyrazem zaczepno – gorzkie słowa: „Myślicie , że aktorstwo jest sztuką? Aktorzy to sępy, które zażerają się odpadami ze wszystkich dziedzin sztuki. Ścierwojady”. Tym mocnym akcentem Trela dotyka wszystkich uwarunkowań, jakie tworzą szekspirowski teatr świata, a przede wszystkim siłę zmierzchu genialnego aktora. Jerzy Trela zafascynował mistrzostwem tworzenia odcieni swojej postaci, jego błyskawiczne gry zmiany nastrojów i emocji wytworzyły dotykalny klimat widoczności Barrymore’a. Dwóch wielkich aktorów, jeden przez drugiego, wspaniała głębia czytania Szekspira.
Spektakl K. Jasińskiego to teatralne miejsce dotykane światłami, w którym królewski tron służy wielkim jednostkom w historii i własnemu mniemaniu o sobie, ale zarazem na scenie odbywa się dramat zmagania z życiem i świadomością, że sztuka gry to mgnienie. Po przegranej walce z tekstem Szekspira, J. Barrymore w roli Treli, a może J. Trela grający tytułową postać spektaklu powoli schodzą ze sceny.
Pozostaje przestrzeń, na której ponownie stanie aktor.
Tekst: Joanna Szymula
William Luce, Wielki John Barrymore, przekład Elżbieta Woźniak,
Teatr Stu, Kraków,
Reżyseria: Krzysztof Jasiński
Aktorzy: Jerzy Trela, Aleksander Fabisiak
Premiera 16 maja 2013
Brak komentarza