O Muzycznym Pchlim Targu i o tym, dlaczego ściąganie muzyki z Internetu jest jak jedzenie pierogów, opowiada Bartosz Boro Borowski – DJej, kolekcjoner i spiritus movens kolekcjonerskiej inicjatywy.
Jedni zbierają motyle, drudzy papierki po cukierkach i bilety do kina. Jeszcze inni wypełniają swoje półki kompaktami, płytami winylowymi czy około muzycznymi gadżetami. To właśnie dla tych ostatnich gdyńska Desdemona przygotowała Muzyczny Pchli Targ – imprezę, na którą przyjść może każdy, a przyniesione przez siebie przedmioty wystawić na sprzedaż lub rzucić się w wir zakupów.
Kiedy złapałeś kolekcjonerskiego bakcyla?
Zaczęło się od Nirvany. To wtedy, po raz pierwszy, słuchałem muzyki „na poważnie” i pojawiły się pierwsze próby gry na gitarze. Kolekcja z początku składała się z kaset, później były kompakty a w tej chwili największą frajdę sprawiają mi płyty winylowe.
Twoje ulubione okazy z kolekcji?
Wszystkie amerykańskie wydania albumów z szeroko pojętego undergroundu, single Sonic Youth i limitowane wydania, z reguły, kompletnie nieznanych zespołów. Te ostatnie kupuje głównie na koncertach.
Twoja pasja ewoluowała od biernego zbierania winyli do organizacji skupiającej muzycznych pasjonatów. Opowiedz w skrócie, co to za wydarzenie i skąd wziął się taki pomysł?
Wydarzenie zainspirowane jest „Czad giełdami”, które kiedyś regularnie odbywały się w Trójmieście. Teraz tego typu akcje zanikły, a moim zdaniem była to świetna inicjatywa, nie tylko z powodu samego kup-sprzedaj-wymień, ale również ze względu na aspekt towarzyski. Można było spotkać innych pasjonatów, porozmawiać czy wymienić się doświadczeniami. Pchli targ ma te same założenia. Każdy kto chce, może przynieść dowolny gadżet związany z muzyką: płytę, kasetę, ciuchy czy instrumenty i sprzedać je lub wymienić. Można oczywiście przyjść tylko na zakupy, albo po prostu na piwko w miłym towarzystwie kochającym muzykę.
Przez pierwszą edycję przewinęło się około 100 osób, kupowano bardzo dużo kaset i płyt winylowych. Czy uważasz, że pomimo spadku sprzedaży fizycznych wydawnictw, takie akcje jak Muzyczny Pchli Targ mają sens?
Myślę, że frekwencja dowodzi, że tak. Ja, tak jak każdy inny, oczywiście ściągam dużo empetrójek, ale nigdy nie zastąpią one ładnie wydanego winyla czy kompaktu.
Będąc na pierwszej edycji MPT w oko wpadło mi wiele ciekawostek: box Beatlesów, gitara, single Aphex Twina czy dubowe winyle. Wypatrzyłeś w tym morzu rozmaitości jakieś totalne rarytasy?
Oczywiście. Ja sam kupiłem np. amerykańskie wydanie singla Deftonesów za całe 6 zł, czy też dwa single Sonic Youth na CD. Te ostatnie to prawdziwe perełki!
Dlaczego, Twoim zdaniem, lepiej inwestować w nośnik fizyczny, aniżeli w kolekcję wirtualnych plików dźwiękowych?
Ja nikogo na siłę nie będę do tego namawiać (śmiech). Sam po prostu to lubię i jest to moją pasją. Jedną jednak z rzeczy, która na pewno przemawia „za”, jest choćby szacunek do twórców, którzy żyją ze sprzedaży płyt. Poza tym, zawsze muzyka w formacie elektronicznym, choćby nie wiem jak dobra jakościowo, nie zastąpi oryginalnego wydania. Takie wydanie to także okładka (niekiedy fajniejsza niż płyta) oraz książeczki. Ściągać muzę to tak jak jeść farsz z pierogów bez ciasta.
Od paru tygodni pracujesz nad drugą edycją imprezy. Czy oprócz prywatnych wystawców możemy się spodziewać niezależnych wytwórni oraz dystrybutorów?
Nadal nad tym pracuję. Na pewno będą przedstawiciele Nasiono Records (wydawca m.in. Kiev Office, Szelestu Spadających Papierków, Mord czy Asi i Kotów – przy. autorka) czy gdyńskiego kwartalnika Bliza (wydawca trójmiejskiej kompilacji Gdynia w Stereo i płyt z poezją – przy. autorka). Co do reszty – staram się nie zapeszać, bo czekam na maile zwrotne. Zdecydowanie zależy nam na różnorodności imprezy.
Pierwsza edycja była darmowa – nie obowiązywała opłata za wejście, ani za rozstawienie swojego stoiska. Czy w przypadku kolejnych edycji będzie podobnie?
Nie planuję żadnych opłat. Nie robię tego dla pieniędzy, a z miłości do muzyki. Środki na rozbudowę targu będziemy próbowali zdobyć w inny sposób.
Czy oprócz wymian na następnych edycjach czekają nas kolejne atrakcje?
W tej chwili mogę potwierdzić, że 11 grudnia, po Pchlim Targu, wystąpią bydgoskie 3moonboys i trójmiejska Marla Cinger. Pracuję też nad trzecim zespołem, bardziej znanym, ale nie chcę zdradzać jego nazwy żeby nie zapeszać. Targ będzie darmowy, natomiast koncerty odbędą się za niewielką opłatą.
Wyobraźmy sobie, że zgłaszają się do Ciebie sponsorzy, a Muzyczny Pchli Targ otrzymuje spory zastrzyk gotówki. W jaki sposób rozwinąłbyś i ulepszył imprezę?
Trwałaby od dwunastej w południe do późnej nocy, a oprócz stoisk, odbywały by się darmowe koncerty, wernisaże czy prelekcje. Pomysłów na pewno nie zabraknie.
Czy Muzyczny Pchli Targ to jedyne atrakcje, które na sezon jesienno-zimowy oferuje Desdemona?
Od połowy listopada zacznie się cykl organizowanych przeze mnie koncertów. Na ten moment potwierdzone są koncerty Low-Cut (12.11) i Setting The Woods On Fire (26.11), a ponadto w każdy weekend odbywają się dj-skie imprezy. Na dzień przed Pchlim Targiem zapraszam na Tru:Funk – świetną funkową imprezę. Później nie zabraknie już żadnych gatunków muzycznych, bo Desdemona nie zamyka się na żadne nurty. Sam gram sety oparte na mieszance rocka, metalu czy punka, mamy też Pandadred Soundsystem – przedstawicieli sceny dubowej, czy No Duck Crew – ekipę od jungle i drum’n’basów. Ponad to raz w miesiącu odbywają się projekcie filmowe, a od czasu do czasu na wyświetlamy dobre koncertowe DVD oraz dokumenty muzyczne. Nuda nam nie grozi.
Muzyczny Pchli Targ odbędzie się 18 września w gdyńskiej Desdemonie (ul. Abrahama 37).
Impreza będzie trwała od 17 do 20. Wstep wolny. Oficjalne wydarzenie Targu na Facebooku → www.facebook.com
„Ściągać muzę to tak jak jeść farsz z pierogów bez ciasta.” A co powie Pan na muzę ściąganą z netlabeli, gdy istnieje tylko taka możliwość? Wydania cyfrowe, do pobrania, bez fizycznego nośnika. Skoro znane Panu jest Nasiono Records, to i temat netlabeli jest nieobcy. Tym bardziej dziwi takie stwierdzenie „farszu bez ciasta”.
Jak już mówi się A to trzeba powiedzieć B. Nie każda wytwórnia udostępnia możliwość kupowania wydawanej muzyki na CD. A wrzucanie do jednego worka pobierających media chronione prawem autorskim i pobierających muzykę na licencji Creative Commons to jest lekko mówiąc nietakt wobec tej drugiej grupy melomanów.
„Poza tym, zawsze muzyka w formacie elektronicznym, choćby nie wiem jak dobra jakościowo, nie zastąpi oryginalnego wydania.” – a co to jest oryginalne wydanie w przypadku muzyki rozpowszechnianej wyłącznie w postaci cyfrowej? Czy cyfrowe wydanie jest mniej oryginalne, bo nie ma okładeczki, bo nie ma papierka? o_O
Po pierwsze primo: Minimalny wysiłek intelektualny pozwoliłby błyskawicznie zrozumieć, że oczywiście mowa jest o tych, którzy ściągają tylko ripy. Mowa jest wyraźnie o szacunku do Twórców, którzy żyją z wydawanych płyt, więc jeśli wydają je tylko cyfrowo to chyba coś z tobą nie halo he?
Po drugie primo: jezeli uważasz że dźwięk cyfrowy (nawet w formacie WAV) dorównuje ciepłu dźwięku płyty gramofonowej to chyba jest coś z Tobą bardziej nie halo niż nawet Tobie się wydaje i radze zwrócić się do NFZ o dofinansowanie do aparatu słuchowego z funduszy unijnych.
Po trzecie primo (ultimo): Wyluzuj. Czyżbyś ściągał same piraty i zabolało najmocniej stąd ta spina?? 😉
aha cyfrowe wydanie jest oczywiście nie mniej oryginalne ale oczywiście mniej fajne niż wydanie które możesz dotknąć, przejrzeć, obejrzeć i to jest „oczywista oczywistość”
kiedy farsz w pierogach jest najlepszy. reszta to kluchy. muzyki też założenia się słucha, a nie ogląda. chyba, że ktoś lubi kluchy.
heh.
jeśli chodzi o analogowo masterowane płyty, zgrywane z taśm wysokiej jakości (dajmy na to taki pierścień nibelungów pod dyrygenturą soltiego), można rozmawiać o wyższości winylu nad cd, bo nigdy z cyfrą takie nagranie nic wspólnego nie miało. za to house’owego badziewia robionego na pc można równie dobrze słuchać z cd przez prosty filtr i chciałbym poznać osobę, która w ABXach zauważy różnicę. jeśli twierdzisz, że jesteś w stanie, to sugeruję zwrócić się do tego samego NFZtu, ale po psychologa czy psychiatrę, bo najwyraźniej dajesz się nabierać na propagandę nawet nie audiofili, tylko zupełnych ignorantów.
jeśli chodzi o uwagi do przedmówcy – może po prostu ma własny netlabel i nie może nic poradzić na to, że najwyraźniej są osoby, które bardziej interesuje kolekcjonowanie przedmiotów niż słuchanie muzyki.
kluchy są gorsze, farsz znacznie lepszy, ale jak by mi w pierogarni zaserwowali sam farsz byłaby bitka:)
Reasumując czasem fajnie wrąbać sam farsz, zobaczyć czy dobry, ale potem przychodzi czas na obiad i oczekuje całych pierogów.
mimama a takie „Kind of Blue” brzmi tak samo z 12″ co z MP3? Nie żartuj.
boro aj lov ju