Pod modernizowanym właśnie budynkiem biurowym Stoczni Północnej przy ul. Marynarki Polskiej 169, znajdują się schrony o łącznej powierzchni ok. 1,1 tys. m kw. W miniony weekend firma Euro Styl, będąca obecnym właścicielem przebudowującym tzw. pentagon na nowoczesny biurowiec C200 Office, umożliwiła zwiedzanie mniejszej części przeciwatomowego schronienia.

Z zewnątrz nic nie wskazuje na to, by pod budynkiem mieścił się schron

Z zewnątrz nic nie wskazuje na to, by pod budynkiem mieścił się schron

W czasach PRL Stocznia Północna była zakładem strategicznym produkującym także dla marynarki wojennej ZSRR. Z tego powodu pod budowanym od lat 70. XX w. budynkiem biurowym stoczni zaplanowano dwa połączone labiryntem korytarzy schrony przeznaczone dla dyrekcji zakładu i pracowników biurowych. Cały obiekt miał dysponować tunelem umożliwiającym dojście do pobliskiego przystanku SKM Gdańsk Nowe Szkoty. Prace te zostały przerwane w 1984 r. z powodu problemów finansowych niewydolnej komunistycznej gospodarki.

Wpisany do ewidencji obiektów obronnych schron był pod bezpośrednią opieką miejscowego komendanta obrony cywilnej do 1993 r. Od tego czasu pozostawał zamknięty aż do przejęcia biurowca przez nowego właściciela. Dzięki temu wewnątrz zachowało się oryginalne wyposażenie sprzed 31 lat, które zwiedzający mogli zobaczyć w jednym z dwóch obiektów, tzw. schronie dowodzenia obroną cywilną, mogącym pomieścić do 50 osób kadry kierowniczej stoczni. Jego powierzchnia to ok. 400 m kw. Drugi schron przeznaczony dla pozostałych pracowników biurowca, nieudostępniony zwiedzającym, może pomieścić 250 osób.

Wejście do schronu

Wejście do schronu

Wejście do schronu kojarzyć się może z wjazdem do hali garażowej pod budynkiem. Jednak za zabezpieczonymi kratą drzwiami znajdują się typowe dla tego typu obiektów ciężkie stalowe wrota umożliwiające szczelne zamknięcie schronu, co w połączeniu z filtrowaniem wtłaczanego do wewnątrz powietrza, gwarantowało bezpieczeństwo nie tylko w przypadku ataku atomowego, ale także w sytuacji użycia broni chemicznej i biologicznej. Oprócz tego, pomieszczenia schronowe zdolne są utrzymać znajdujący nad nimi budynek biurowy, także w przypadku jego zawalenia oraz zabiezpieczają przed temperaturą do 400 stopni Celsjusza przez 260 minut. Wewnątrz obiektu przetrwać można – zależnie od ilości zgromadzonych zapasów żywności i paliwa do agregatów – co najmniej dwa tygodnie. Przy czym, jeśli chodzi o zaopatrzenie w wodę, to schron oprócz zbiorników dysponuje własnymi ujęciami wody. Natomiast w przypadku braku prądu i awarii agregatów możliwe jest ręczne napędzanie filtrowentylatorów wtłaczanego powietrza. Gwarantuje to znaczną autonomię obiektu i przetrwanie zgromadzonych w nim osób.

Wnętrze schronu

Wnętrze udostępnionego zwiedzającym schronu to na pierwszy rzut oka długi korytarz z szeregiem drzwi do bocznych pomieszczeń. Wśród nich obok wspomnianych filtrowentylatorów znajdują się m.in.: zbiorniki zapasu wody wystarczającego na ok. 72 godz., pokój z łóżkami piętrowymi przeznaczony do wypoczynku, kuchnia, osobne dla kobiet i mężczyzn łazienki z ubikacją kucaną, pokój lekarski, oraz pokój dowodzenia i łacznościowców. W tym ostatnim największe wrażenie robi wielki okrągły stół z telefonami, na których numer wybiera się za pomocą tarczy, oraz gospodarcza mapa świata z lat 80. XX w.

Pomieszczenie sypialne z piętrowymi łóżkami

Pomieszczenie sypialne z piętrowymi łóżkami

Schron nadal pozostaje w ewidencji obiektów obronnych, dlatego część jego dokumentacji pozostaje tajna. Z tego powodu nie został on także zlikwidowany w trakcie zbliżającej się do końca modernizacji biurowca. Mimo to, jak donoszą lokalne media, właściciel rozważa powstanie w nim ogólnodostępnego Muzeum Obrony. Nie są jednak znane bliższe szczegóły tego przedsięwzięcia.

Niejako dodatkową atrakcją była osoba przewodnika. W niedzielę zwiedzających oprowadzał Michał Szafrański, znawca trójmiejskich podziemi militarnych, członek Stowarzyszenia Gdyński Klub Eksploracji Podziemnej, który niezwykle ciekawie opowiadał o obiekcie, szczegółach jego funkcjonowania i zastosowanych w nim zabezpieczeniach. Na zwiedzanie obowiązywały zapisy.

Tekst i zdjęcia: Henryk Jursz