Ani się człowiek nie obejrzał – i już mamy połowę października. Za nieco ponad dwa miesiące Boże Narodzenie, a potem maluczko, maluczko i koniec roku. Pogoda nie rozpieszcza – ale bądźmy sprawiedliwi – jest jesień. Lubię październik. W miejscach w których zawsze było tłoczno i gwarno – jest znów cicho i spokojnie. Można spokojnie pospacerować i usłyszeć własne myśli. Dziś częściej zabrzęczy czy zaświeci? Sprawdźmy!

Ulica Waldeloty we Wrzeszczu – jedna z ciekawszych ulic jakie znam, pięknie położona w najstarszej części Wrzeszcza. Na Wajdeloty znajdziemy mieszczańskie, eklektyczne kamienice (niektóre nareszcie pięknie odrestaurowane), wieżyczki, wykusze, portale, a także Dworek pamiętający czasy Napoleona. Niestety – znajdziemy też paskudne chodniki, okropne reklamy, kicz, taniochę, dziury w jezdni i nieustanną nadzieję na to, że „jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie”… jak śpiewał zespół Tilt. Mimo niewątpliwego uroku i czaru wieloletnie zaniedbania na Wajdeloty widać gołym okiem. Idąc ulicą zastanawiam się, czy rzeczywiście stanie się pięknym deptakiem? Kiedy? Dożyjemy? Czy znikną szpecące ją szyldy? Ot, zagwozdka

• Sztuka ludowa czy regionalna ma to do siebie – że trafia w nasz gust i cieszy oko – albo nie. Niektórzy lubią cepelię, ludowe klimaty, inni mówią: ceramika i hafty – bardzo proszę – ale im dalej ode mnie – tym lepiej. Jest miłość i zachwyt – albo nie ma. Podobnie jak z pogodą na św. Hieronima – „na świętego Hieronima deszczyk jest, albo go ni ma”. Miłośnikom sztuki ludowej polecam gdański sklepik z ceramiką z Bolesławca przy ul. Stągiewnej. Tradycja bolesławieckiej ceramiki sięga XII wieku, choć jej rozkwit przypadł na wiek XIX. We współczesnej produkcji w dalszym ciągu stosuje się stare technologie – takie jak ręczne toczenie, a także zdobienie stemplami i pędzelkiem. Na Stągiewnej nabyłam ostatnio przecudnej urody dwa kubeczko – dzbanuszki, które długo utrzymują przyjemne ciepło kawy. Gdy za oknem wiatr i plucha – wspaniale jest siedzieć w fotelu z dobrą książką i pić gorącą kawę z ceramicznego dzbanuszka. Światło!

• Czy to prawda, że gdańskie tramwaje mają imiona? – zapytał ostatnio kuzyn z Warszawy. O owszem – nawet nazwiska! To wspaniały pomysł, który już dawno zasługuje na Światło! Wszystkie gdańskie tramwaje PESA Swing 120NaG noszą imiona osób związanych z miastem i jego historią. O wyborze patronów zadecydowaliśmy sami – w internetowym głosowaniu rok temu. Wśród patronów znaleźli się Jan Heweliusz, Artur Schopenhauer, Jan Uphagen, Daniel Gabriel Fahrenheit, Alf Liczmański, Krzysztof Klenczon, Maciej Płażyński, Anna Walentynowicz i niezapomniany Pirat – Andrzej Sulewski. Wczoraj jechałam Schopenhauerem. Pomyślałam – pomysł z patronami tramwajów jest prosty i genialny. Powtórzę więc – Światło!

• Niekiedy turyści mają szczęście. Podczas zwiedzania Gdyni obok Daru Pomorza – niekwestionowanego króla żaglowców – cumuje jego młodszy kuzyn – Dar Młodzieży. Nie taki on znowu młody! W tym roku skończył 30 lat. Uwielbiam patrzeć na żaglowce – jest w nich piękno, wolność i siła. Obietnica podróży i dreszczyk emocji. Strach przed nieznanym, ale równocześnie tęsknota za przygodą. Z dumą opowiadam turystom o naszej fregacie, której armatorem obecnie jest Akademia Morska w Gdyni. Światło! – dla pięknej sylwetki żaglowca, na którym studentom życie z pewnością płynie jak w bajce. Mam nadzieję, że Zawisza Czarny nie będzie miał pretensji o zapożyczenie małego fragmentu piosenki.

• Wczesny ranek – godzina 6. Pobudka – nawet w wolne dni. Mały Chłopczyk nie daruje nawet odrobinki. Ech, myślę sobie – nic to – najgorsze pierwsze osiemnaście lat! Półprzytomna idę wstawić turecki czajniczek z kawą i włączam TVN 24. Co jakiś czas moja ulubiona stacja informacyjna pokazuje tzw. „pogodowe widoki”. Jest wśród nich sopockie molo. Koło szóstej w październiku jest na nim jeszcze ciemno, ale już kilka kwadransów później widoczność jest znacznie lepsza. Od samego rana po molo chodzą pierwsi spacerowicze. Niektórzy z psami, inni z rowerami. Patrzę na nich i myślę – kto po szóstej idzie na molo? Ci, którzy lubią wcześniej wstać, albo ci, którzy jeszcze się dziś nie położyli? „Kapłan poranków” – jak ostatnio kąśliwie nazwała Jarosława Kuźniara Monika Olejnik zawsze pozdrawia państwa Skowrońskich – a ja przyznaję im Światło! Czy wiedzą, że są w mini Big Brotherze?

• Okolica Domu Technika – NOTu, CH Madison, czy jak kto woli – Heweliusza. Posiada wszelkie cechy brzydoty i beznadziei. Jest i nieciekawy budynek w tle, i zewsząd atakujące reklamy i wstrętnie oklejone płocisko. Co się za nim kryje – kto wie? Kiedyś myślałam, że to wieczne wykopalisko archeologiczne – na którym pracują młodzi ludzie planujący dotrwać na posterunku aż do emerytury. Obecnie nie wiem, co się tam dzieje. Za każdym razem wstydzę się, kiedy muszę tamtędy przejść z grupą. „Zagaduję” grupę św. Katarzyną i Wielkim Młynem. Brzdęk! – za niesamowite skondensowanie brzydoty w brzydocie.

• Spędziłam ostatnio miłe zawodowe popołudnie w restauracji Goldwasser nad Motławą. Dlaczego zawsze wydawało mi się, że jest tam bardzo drogo? Moi goście degustowali pradawne gdańskie likiery – Goldwasser oraz Kurfuersten. Oba znane gdańskie trunki podano nam w niezwykle elegancki sposób. W gościach wzbudziły zachwyt, a we mnie nutkę nostalgii za złotymi wiekami Gdańska. Światło! – dla smakoszy gdańskich tradycji.

• Nie lubię ludzi dorosłych zabierających dzieciom dzieciństwo. Nieustannie i męcząco zmuszających dzieci do zachowań racjonalnych, mądrych, przemyślanych – wskazanych w świecie dorosłych. Dzieckiem się jest raz w życiu, chociaż niektórzy osobnicy (głównie płci męskiej) noszą cechy dziecięce również po skończeniu studiów, a niektórzy i dłużej. Dziecko ma prawo zachowywać się szalenie, emocjonalnie… Ma prawo np. wydać swoje kieszonkowe na co chce. Szczególnie na wakacjach. Latem spotkałam ciekawą parkę – tatę z może dziesięcioletnim synem. Chłopczyk zakupił sobie chyba roczny zapas cukierków – różnych rodzajów, smaków i kształtów. Wydał na nie sporo gotówki, ale nie tatowej, tylko swojej. Starannie wyliczył jej stan i osobiście zapłacił za swoje zakupy. Byłam pewna, że ojciec zaraz zacznie krytykować cukierkową rozrzutność, przywoływać wyniki badań „amerykańskich naukowców” dowodzących jak szkodliwy jest wpływ słodyczy na szkliwo, dziurę ozonową i związane z nią globalne ocieplenie. Albo zacznie zachęcać do oszczędzania na kupno np. globusa. Jednak nie – nic z tych rzeczy. Ojciec z miłym uśmiechem obserwował zakupy syna, jakby powiedziała Dorota Zawadzka – „podążał za dzieckiem” i jego marzeniami. Idąc chwilę za nimi słyszałam z jakim entuzjazmem chłopczyk opowiadał kogo poczęstuje cukierkami. I jakimi konkretnie. Pomyślałam sobie – Światło! – panie ojcze, bo za 60 lat, kiedy pana już nie będzie – a syn będzie jegomościem w średnim wieku – właśnie to będzie pamiętał z wycieczki do Gdańska. Nie Ratusz i Neptuna – ale wspólne z panem cukierkowe zakupy. I opowie swoim wnukom jakiego miały fantastycznego pradziadka.

• Już od jakiegoś czasu obserwuję jak niszczeje i marnieje ciekawy zakątek Głównego Miasta – jakim są – jak to sobie nazwałam „Mini Sukiennice”. Położone na końcu Długiego Targu – prawie przy Zielonej Bramie. Idąc od Neptuna ku Motławie – przy końcu po lewej. Kiedy pan Tadeusz Wyszyński – fotograf – miał tam jeszcze swój zakład – było inaczej. Teraz jest tam brzydko, wilgotno i pusto – pytanie – dlaczego? Brzdęk!

• Lubię zgrabne połączenia starej cegły z nowoczesnością. Mariaż starego Gdańska, z tym nowym, współczesnym. Takim udanym połączeniem jest hotel Radisson Blu w Gdańsku. Pozornie nie współgrające ze sobą elementy razem tworzą zgrabną i ciekawą całość. I pasują do siebie, jak szampan i truskawki, jak marchewka z groszkiem. Od razu przypomina mi się Forrest Gump. „Byliśmy jak marchewka z groszkiem – Jenny i ja”. I w sumie – „To wszystko co mogę powiedzieć na ten temat”. Światło!

• 16 października przypada 34. rocznica wyboru Karola Wojtyły na Papieża. Należę do pokolenia, dla którego Papież Polak był zawsze. Lata mijały – a on trwał. Przeżywaliśmy każdą jego wizytę w Polsce. Szczególnie oczywiście te, w Trójmieście. Podczas mszy na gdańskiej Zaspie miałam 11 lat. W czasie homilii Ojciec Święty nawiązywał do gdańskiego sierpnia, a także do wydarzeń grudnia 1970 roku. Na mszy byliśmy wszyscy. Kto przypuszczał wtedy, w 1987 roku – że już za moment obudzimy się w wolnej Polsce? Myślę, że ON. Jego odejście siedem lat temu przeżyłam bardzo osobiście, podobnie jak większość Polaków. Często podczas zwiedzania opowiadam turystom o Papieżu. O jego roli przed przełomem, poparciu dla opozycji… Często potem podchodzą do mnie Niemcy, Austriacy czy Szwajcarzy i mówią – wie pani – ja jestem ewangelikiem, albo ateistą – ale bardzo ceniłem Waszego papieża. To był naprawdę Wielki Człowiek. Musiał dla Was naprawdę wiele znaczyć. To prawda. Jan Paweł II zasługuje na Snop Światła! – prosto do nieba.

Autorka: Magda Kosko – Frączek – nauczycielka, wykładowczyni, doktorantka, tłumaczka, przewodniczka, od roku i czterech miesięcy mama Andrzejka – Małego Chłopczyka.
Napisz do autorki: [email protected]

Moje teksty na iBedekerze