Kra na Motławie

Słoneczne południe (czwartek, 21 stycznia) zachęciło mnie do zajrzenia na Długie Pobrzeże i rzucenia okiem na zamarzniętą Motławę, wszak to rzadka gratka. Rzeka wygląda pięknie, oznaczona jest wieloma śladami stóp, a tu i ówdzie, na grubej (?) warstwie lodu, stoją grupki wędkarzy.  Niestety bajeczny widok psuje całkiem inny, rzekłabym … przyziemny.

Spacerując wzdłuż Długiego Pobrzeża sądziłam, że przejechał po nim czołg. Dziesiątki, setki płyt chodnikowych przypominają pokruszoną miejscami krę na Motławie, a chodzenie po nich nie należy ani do przyjemnych, ani tym bardziej do bezpiecznych.

– Pierwszy raz widzę coś takiego, to była dosłownie chwila. Aż żal patrzeć, co ten mróz narobił – zaczepił mnie mocno starszy przechodzień, zapewne w reakcji na moją zatroskaną minę.

O to, czy Gdańsk upora się z problemem do sezonu letniego i jakie poniesiemy koszty, zapytałam Wiesława Szańcę z Działu Utrzymania Dróg Zakładu Dróg i Zieleni w Gdańsku.

– Jak tylko skończą się mrozy natychmiast przystąpimy do działania. Znamy już problem, ale w tej chwili trudno jest mówić o kosztach. Nie ma natomiast wątpliwości, że przed sezonem zdążymy naprawić szkody, jakie wyrządziła aura – uprzejmie poinformował mnie rozmówca.

Póki co warto więc pamiętać, że chodzenie po Długim Pobrzeżu przypomina poruszanie się po… krze.

A tak nawiasem mówiąc. Czyżby płyty chodnikowe nie były mrozoodporne?