W bibliotekach nie tylko sięgamy po książki albo zaszywamy się w ciszy czytelni. Gdańskie propozycje tych miejsc są bardzo rozległe: spotkania autorskie, ciekawe debaty, małe akademie filmowe, wernisaże czy wreszcie twórcze warsztaty.

Ostatnio jedną z wielu inicjatyw dla pasjonatów i marzycieli są zorganizowane przez Wojewódzką i Miejską Bibliotekę Publiczną im. Josepha Conrada Korzeniowskiego w Gdańsku warsztaty pisarskie „PiszMy!”, które koordynuje Jan Piasecki – Hlousek. Rozpoczęły się we wrześniu i potrwają aż do grudnia. A wszystkie procesy twórcze odbywają się w Bibliotece pod Żółwiem.

Mistrzem prowadzącym werset za wersetem jest Daniel Odija, słupczanin, absolwent filologii polskiej Uniwersytetu Gdańskiego. Pisarz, felietonista, bibliotekarz, reprezentant tzw. Prozy Północy. Aktywnie współpracuje z placówkami kulturalnymi Gdańska – pamiętamy go między innymi ze szlaków artystycznego projektu „Czytanie Pomorza” organizowanego przez Nadbałtyckie Centrum Kultury.
Kurs pisania szczęśliwa piętnastka już rozpoczęła. Można zadać sobie pytanie, jak to możliwe, że w czasach usłużnego internetu, dostępności do samodzielnego powielania dowolnego tekstu, możliwości pisania blogów, znalazły się osoby, które zdecydowały się poświęcić weekendy na dosłowną, żmudną (ale ze szczęściem w oku) naukę pisania literatury. Żeby uczestniczyć w warsztatach dodatkowo trzeba było wykazać się próbką własnego tekstu i na tej podstawie dostać się do grona profesjonalnie debiutujących. A więc pytanie o sens tego trudu jest tym bardziej intrygujące. Ktoś powie, że to szansa i kreatywna moda – kursy pisania są na świecie popularne. Są dla nich miejsca na uniwersytetach. I mnóstwo inicjatyw znajdujemy pod różnymi hasłami, na przykład warsztaty dla osób dojrzałych „Piszemy Plus”, w których też uczestniczy Gdańsk. No właśnie. Okazuje się, że realizacja siebie w różnych dziedzinach kultury jest naturalnym pragnieniem, tyle że budzi się nagle. Nie zawsze osobiście można zmierzyć równowagę własnych emocji z formalną powściągliwością. Szukamy wtedy obserwatora.

Odlot do literatury

W Bibliotece pod Żółwiem pojawili się kursanci, którzy mierzą się z poważnym marzeniem o własnej książce. I to znaczy, że książki trzeba ratować nie tylko zbiorami, ale też pisaniem. Jednym ze sposobów pozyskiwania i ujawniania przyszłych autorów jest właśnie nieraz benedyktyńska droga pod kierunkiem zawodowca i jego żywe słowo. Jedno ze zdań które rozpoczęło wspólne pisanie przy ul. Św. Ducha brzmiało: „ Niebo trzyma słońce”. Ależ to zwyczajne, można powiedzieć, proste zdanie. Ale Odija poprosił o uruchomienie jego wagi: „To może być punkt wyjścia opowieści. Widzicie to?” Ten zmysłowy ruch w szybki sposób uświadomił, że przestrzenią literatury pięknej jest wyobraźnia. Jakie to trudne pisać o „zachodzie, który pachnie upałem”, żeby niczego nie zbanalizować, pozwolić czytelnikowi budować dopowiedzenia. Widzieć i rozciągać tekst w oparciu o pewne żelazne zasady. Ale też słyszeć prozodię wypowiedzi i działać intuicją. Do żelaznych zasad pisarz nawiązuje nieustannie: pierwsze zdanie może być decydujące, wszystkie znaki interpunkcyjne kształtują rytm tekstu, trzeba zdefiniować formę tekstu pozwalającą dyscyplinować jego poetykę i zaplanować fabułę.
Niedawno tegorocznych kandydatów do Nagrody Literackiej Nike poproszono o wpisanie w kwestionariuszu Gazety Wyborczej odpowiedzi na pewne pytania związane właśnie odczuciem pisarstwa. Oto kilka odpowiedzi:

„Zrozumiałem, że pisanie to poważna sprawa, gdy mucha usiadła mi na ekranie komputera, a ja chwyciłem za mysz i chciałem ją zgonić kursorem. Czy wy też macie taki kłopot z realem?” (Włodzimierz Nowak, „Niemiec”)

„W pisaniu najbardziej lubię moment, gdy z chaosu, mgły, pojedynczych zdań i akapitów wyłania się historia i moi bohaterowie. Daję wtedy mojej żonie do przeczytania tekst i nerwowo czekam na jej reakcję” (Cezary Łazarewicz, „Żeby nie było śladów”)

„Na spotkaniu z czytelnikami strasznie się denerwuję, że nie podołam: w końcu tylu ludzi zechciało poświęcić swój czas. To poważne zobowiązanie. Ale zaraz potem momenty wzruszenia, gdy nieznajomi dzielą się opowieściami o własnym dzieciństwie. I okazuje się, że ten świat był wspólny; mimo że nie mieliśmy Internetu, telefonów ani ze sobą nawzajem kontaktu, w jakiś sposób wszyscy bawili się w to samo. Pokolenie, które było szalone chyba telepatycznie. Te same śmierci, te same małe i najważniejsze sprawy”. (Joanna Lech, „Sztuczki”)

„Pierwszy utwór literacki, jaki napisałem, udał mi się, kiedy dotarło do mnie, że ma nie być ‘literacki’, ale mój. Wtedy poczułem, że konwencja literacka nie może się stać stylizacją mojego ja. Takim utworem był pewien wiersz napisany w 1964 roku – chyba niewiele wart, ale właśnie mój”(Piotr Matywiecki, „Stary gmach”)

Gdańskie warsztaty to nie tylko samo pisanie, ale też konstrukcja całego procesu tworzenia książki. Uczestnicy poznają tajniki redakcji książki, jak również reguły samej edycji i sposobów zabezpieczania praw autorskim na obecnym bardzo obwarowanym paragrafami rynku wydawniczym. Wykładowcami będą tu dr Przemysław Kaniewski, znawca literatury i filmu (Uniwersytet Warszawski) i Michał Alenowicz, założyciel wydawnictwa Wiatr od Morza.
Wielkim finałem jesiennych spotkań pisarskich będzie wydanie wszystkich utworów w specjalnym zbiorze. To wielki zaszczyt i przeżycie dla każdego debiutanta zobaczyć swój utwór oczami czytelników. Czekamy z pozytywnym napięciem na kolejnego twórcę wśród Pisarzy Północy.
Stefan Chwin po napisaniu swojej ostatniej książki pt.”Srebrzysko” tak ją zarekomendował: „Jest to najbardziej ryzykowna książka, jaką napisałem w życiu. Chociaż raz taką książkę trzeba napisać. Dlaczego? Dla spokoju serca”.
Właśnie, pisanie, niezależnie od profesji, nagle wybucha.

Daniel Odija, nominowany w 2011 roku do Nagrody Literackiej Nike:
„Ulica”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2001
„Tartak”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2003
„Niech to nie będzie sen”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2008
„Kronika umarłych”, W.A.B., Warszawa 2010
„Stolp”, Wydawnictwo Komiksowe, Słupsk 2017, (współpraca, Wojciech Stefaniec)

Tekst: Joanna Szymula