W Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Gdańsku, odbyło się spotkanie autorskie z Waldemarem Nocnym i jego najnowszą książką „Do wkrótce”. Jak powiedział autor, to książka nie o ustroju; o Gdańsku; o Polsce, to książka o człowieku i jego tendencji do dominacji nad innymi…

– Goń go! Zachodź z boku! No! Głosy dobiegały z różnych stron. Przemykałem między obozami omijając bramy, warty i namioty. Nogi same niosły. Spływałem w dół, po zboczu Biskupiej. Kończyły się drzewa. Odsłaniał się nagły widok miasta. Hamowałem. W dole, kilkaset metrów od podnóża, zaczynały się ulice, bloki, stare kamienice, wieże, kościoły i dachy, linie tramwajowe, ospały ruch. Nad nimi rzadka, zazdrosna mgła. Amarantowy zapach lata. Spleśniały pot. Zapach piwa w kuflach.
To pierwsze wrażenie. Mgła gęstniała, a domy zmierzały ku górze, niepewne i osowiałe, a jednak majestatyczne. Niektóre  ospowate, nieprzyzwoicie głośno sprzeczające się z kimś w dole. Posługiwały się żargonem niegdyś rozumianym przez wszystkich. Z czasem podupadłym na zdrowiu i pomału odchodzącym w zapomnienie.
Kilka lat wcześniej wymieniono całą załogę miasta, począł się szerzyć kult prostoty. Oszczędny, ascetyczny styl życia. Dla wielu wystarczała tylko wódka i zakąska. Dla innych było to stanowczo za dużo. Wystarczała flaszka. Przaśny język pięknie uzupełniał całość.
Kanały próbowały zmusić kamienice do powrotu. Nie chciały nawet ukrywać swoich zamiarów. Jezdnie były już martwe. I bez wartości praktycznej. Ruch zamierał.
Na komunalnym wysypisku trwała praca u podstaw. Zatrudniły się tam kobiety, których nikt nie kochał. Nie dotykał. Mgła stawała się tak gęsta, że widoczne w niej były już tylko ostrza wież. Jakby wśród chmur szedł uzbrojony oddział Trzeciego Ordynku, by wymusić w końcu rewizję wilkierza.

Uwaga, prezent!

Autor książki przekazał na moje ręce pięć egzemplarzy książki dla Czytelników iBedekera. Cztery powędrują do osób, które jako pierwsze wpiszą komentarz pod tekstem. Tę ostatnią, piątą, zostawiam na inną okazję, która na pewno wkrótce nadejdzie.

Serdeczne dziękuję Waldemarowi Nocnemu. Wiem, że książki trafią w tzw. dobre ręce;)