Czy herstoria to nowa metoda pisania historii? W ramach Gdańskich Targów Książek Dominika Ikonnikow zaprosiła do rozmowy na ten temat Annę Miler i Michała Ślubowskiego.

Od lewej : Anna Miler, Michał Ślubowski, Dominika Ikonnikow

Przyczynkiem do dyskusji na temat herstorii była wydana przez Wydawnictwo Marpress książka Michała Ślubowskiego „Czarownice mieszczki pokutnice. Gdańskie szkice herstoryczne”. Publikacja pojawiła się na rynku równocześnie z pandemią, więc nie miałam wcześniej okazji poznać autora. Aż do dzisiaj…

Prowadząca spotkanie Dominika Ikonnikow jest edukatorką w Europejskim Centrum Solidarności, autorką tras „Szlakiem kobiet” po Głównym i Starym Mieście, działaczką społeczną i gedanistką. Anna Miler to kulturoznawczyni realizująca projekty związane z historią kobiet, autorka tras śladami kobiet pracujących w stoczni. Michał Ślubowski jest historykiem, twórcą znakomitej strony Gedanarium, a od niedawna pisarzem. Przy takiej ekipie było wiadomo, że spotkanie będzie ciekawe! Na widowni zasiadły głównie kobiety…

Gdańskie Targi Książki

Na wstępnie Anna Miler podkreśliła, że hasło „herstoria” nie oznacza tworzenia alternatywnej historii, tylko pisania jej w inny sposób, bez pomijania kobiet, które przez lata były wykluczane z życia. Zwróciła uwagę na trudności w pozyskaniu dokumentów zaświadczających o ich aktywności.

– Naszym warsztatem są historie mówione, a te są pełne emocji, często niespójne – mówiła kulturoznawczyni.

Kiedy słuchałam o opowieściach, które bywają sprzeczne, przypomniała mi się historia związana z obrońcami Westerplatte. Ich zacierane przez czas wspomnienia nierzadko wzniecały nawet konflikty. Wielki żal, że pracownicy stoczni nie pisali dzienników – takie na bieżąco pisane relacje świadków wydarzeń bardzo by ułatwiły pracę badaczom zajmującym się aktywnością kobiet.

Michał Ślubowski również zwrócił uwagę na dotychczasowe wykluczenie kobiet, ale nie tylko ich, bowiem ten sam problem dotyka chłopów rolnych i homoseksualistów. Zawsze, kiedy się o nich pisało, to tylko na zasadzie dodatku, uzupełnienia, ostatniego akapitu.

– Kobiety przestają być przypisem czy gwiazdką – zauważył autor.

Dominikę Ikonnikow zainteresowało, czy książka stanowiąca clou spotkania była w zamyśle herstoryczna i skąd się wziął jej ogromny sukces. Warto w tym momencie dodać, że wyprzedały się już dwa wydania książki, a na spacer z autorem zgłosiły się tłumy chętnych.

Powodzenie publikacji autor upatruje w fakcie, że nie jest to kolejna książka o patrycjuszach i ich kamienicach. Kwestia innej perspektywy okazała się atrakcyjna dla czytelników, a samego autora od dawna interesowały silne postaci żeńskie. Podróż w poszukiwaniu bohaterek okazała się dla historyka szczególne fascynująca.
Autor dodał przy okazji, że przeszukiwanie źródeł dokumentujących historie sprzed wieków bywa przykre, bo minione czasy były bardzo przemocowe. Ponadto dużym problemem źródeł jest język. Teksty pisane gotykiem są niezwykle uciążliwe w odbiorze.
– Zazdroszczę ładunku emocjonalnego mówionych historii związanych ze stocznią, moje źródła są… nudne – śmiał się pisarz.

Czytelnicy bardzo życzliwie przyjęli książkę, ale również herstoryczne spacery prowadzone przez przewodniczki Instytutu Kultury Miejskiej cieszą się nieustannym zainteresowaniem – zarówno wśród mieszkańców, jak i turystów.

Dla turystów jest to niekiedy sposób na poznanie terenów postoczniowych, ale herstoryczne opowiadania bardzo ich wciągają. Często pada jednak pytanie o brak w narracji nazwiska Lecha Wałęsy. Odpowiedź wydaje się prosta – Wałęsa nie jest kobietą!

Od lewej: Anna Miler, Michał Ślubowski, Dominika Ikonnikow

Michał Ślubowski na koniec wspomniał, że pisanie o kobietach to burzenie mitów o otwartym, wielokulturowym Gdańsku, który w rzeczywistości był bardzo konserwatywnym miastem. Dzisiaj niektóre aspekty byłyby niemożliwe do zaakceptowania, jak na przykład przepisy dotyczące ubierania się.
– To wygodne jest mieć takie mity, ale trzeba je podważać, obalać – podsumował.

– Podważać, obalać, narzekać? Czy to nasza lokalna specyfika? – zapytała Dominika Ikonnikow.

– Ja nie narzekam, mam po prostu frajdę, że mam coś do odkrycia – usłyszeliśmy.

Autor dodał, że nie chodzi o burzenie i rewolucję, ale o uzupełnienie wiedzy. Na Zachodzie herstoria weszła już do nurtu akademickiego, u nas dopiero się zaczyna.

Dobrze, że są ludzie, którzy potrafią i chcą, aby historie kobiet wyciągać na światło dzienne.

Dominiko, Aniu i Michale (my Michale chyba nie jesteśmy po imieniu, ale po dzisiejszym spotkaniu nie masz wyjścia – jesteśmy:)) – dziękuję Wam za spotkanie:)