Czas na Swelinę! Ta myśl zaświtała nam w głowach kiedy w marcu kończyliśmy spacer po Parku Północnym. Ostatnio wędrowaliśmy wzdłuż dolnego odcinka potoku, kiedy nasza córeczka jeździła jeszcze w wózeczku. Dzisiaj, na pierwszomajowy spacer wyruszyliśmy z kilkunastoletnią panną…
Spacer rozpoczęliśmy przy otulonym przez las osiedlu Bernadowo, na które prowadzi leśna droga w miejscu, gdzie ulica Sopocka przechodzi w ulicę Jacka Malczewskiego. Tu, w raju dla miłośników koni zaparkowaliśmy samochód i ruszyliśmy w poszukiwaniu źródeł Swelini. Kiedy przekroczyliśmy granicę lasu, przywitały nas dywany zawilców. Przez chwilę straciliśmy orientację, w poszukiwaniu źródeł przeszliśmy wzdłuż ogrodzenia stadniny i nagle… z każdej strony zaczęły nas otaczać wody Swelini.
Wróciliśmy na leśną drogę, przy której stała tablica informacyjna, odnaleźliśmy szlak Zajęcy i wzdłuż południowej granicy Rezerwatu Przyrody „Łęg nad Swelinią” skierowaliśmy się ku Zatoce Gdańskiej, nie spuszczając z oka płynącego w niewielkiej odległości strumienia.
Wędrując wygodnym leśnym duktem dotarliśmy do… szlabanu, stanowiącego granicę rezerwatu. Tu musieliśmy podjąć decyzję, którą stroną potoku chcemy dalej wędrować. Wybraliśmy prawy brzeg.
Jakież było nasze zdziwienie, kiedy (jak nam się wydawało) w środku lasu natknęliśmy się na cywilizację. Oto przed nami osiedle domów przy ul. Mazowieckiej, a tuż obok prześlicznej urody Staw Mazowiecki. Zeszliśmy nad jego brzeg.
Urokliwymi schodkami wróciliśmy na ulicę i weszliśmy do miasta. Przed nami ulica Bernadowska, którą dotarliśmy do al. Zwycięstwa. Od tego momentu wiedzieliśmy, gdzie jesteśmy:)
Stanęliśmy przed tablicą informująca o wejściu na plażę. I w tym momencie przeżyliśmy szok. Kiedy byliśmy tu kilkanaście lat temu, ku morzu wiodła jedynie leśna ścieżka, a tymczasem przed nami pojawił się… deptak z betonowej kostki.
Po prawej stronie minęliśmy zbiornik retencyjny i weszliśmy na szlak Mew.
Przez chwilę, wędrując uregulowaną (chociaż już nie betonową:)) ścieżką poczuliśmy się nieswojo, ale po chwili odnaleźliśmy „naszą”, urokliwą dróżkę i dosłownie mogliśmy stanąć w wodach potoku.
W tym momencie nasze drogi nieco się rozeszły – mój mąż ruszył ku ujściu korytem, my wydeptaną ścieżką parę metrów wyżej.
Widoki zachwycają! Następnym razem pójdę śladami męża:)
Zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć.
Tymczasem ja z córką zobaczyłyśmy morze. Do jego brzegu prowadzą schody, wygodne nie tylko dla pieszych.
I tym sposobem osiągnęliśmy cel – ujście Sweliny do Zatoki Gdańskiej:)
Swelina stanowi naturalną granicę między Sopotem a Gdynią. Ja pozostałam w Gdyni, mąż przeszedł do Sopotu. Na chwilę;)
Po chwili odpoczynku ruszyliśmy w drogę powrotną. Liczba ludzi, którzy w piękną majówkę ruszyli na znane ścieżki zachwycała, my jednak ponownie zeszliśmy ze ścieżki pieszo-rowerowej.
Przy al. Zwycięstwa spojrzeliśmy jeszcze z góry na zbiornik retencyjny, przeszliśmy pod torami kolejowymi i znaną już nam ulicą Bernadowską powędrowaliśmy w górę potoku.
Zbliżając się ponownie do lasu w oddali zobaczyliśmy wieżowce Kamiennego Potoku, po lewej stronie minęliśmy Staw Mazowiecki i dotarliśmy do znanego już nam szlabanu. Lewym brzegiem ruszyliśmy ku źródłom potoku.
Spacerując północną granicą rezerwatu mijaliśmy ogródki działkowe i kolejne źródełka Sweliny.
Drogowskazy kusiły nas kolejnymi szlakami, my jednak zdecydowaliśmy się na krótki przystanek i powrót do samochodu.
W którą stronę? Zdecydowanie na prawo i tym sposobem powoli zbliżaliśmy się do miejsca rozpoczęcia spaceru.
Przydrożna Matka Boska, którą mijaliśmy na początku wędrówki, dała nam znak, że oto zamknęliśmy pętlę o długości 9,4 km.
Czy podoba się Państwu taki spacer? My jesteśmy zachwyceni. Dużo wędrujemy po Trójmieście, ale ta trasa wpisała się do kategorii ULUBIONE 🙂
Zapraszam tez do lektury tekstu „Gdynia Zdaniem Blogerów – rzeki i potoki”
„…znaną już nam ulicą Bernardyńską,,,”. To ulica Bernadowska (do Bernadowa).
Pozdrawiam. Sopocianin z Mazowieckiej.