Rezerwat przyrody Wąwóz Huzarów leży na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego i jest znakomitym miejscem do aktywnego wypoczynku.

Trójmiejski Park Krajobrazowy to dziesiątki ścieżek wijących się wzdłuż zboczy niewielkich wzniesień, głębokich dolin oraz chłodnych strug i potoków.
Całe życie mieszkam w jego sąsiedztwie, a jednak dopiero pandemia sprawiła, że zaczęłam go eksplorować i… jestem coraz bardziej zachwycona.

Wodząc przysłowiowym palcem po mapie, a raczej zaznajamiając się z aplikacją Windy Maps, trafiłam na Wąwóz Huzarów. Ponieważ dzieciństwo i młodość spędziłam w sąsiedztwie koszar, w których w czasach pruskich stacjonowali huzarzy w futrzanych czapkach z trupią główką – nie miałam wątpliwości, że muszę zobaczyć wąwóz, w którym prawdopodobnie ćwiczyli Czarni Huzarzy Śmierci, a kto wie – może bywał tam i August von Mackensen. Trzeba pamiętać, że marszałek był propagatorem turystyki pieszej.
A zatem ruszamy. Zapraszam do wędrówki wirtualnej, a potem koniecznie w naturze.
Spacer rozpoczęliśmy w miejscu, które łatwo odnaleźć – to wejście na działki przy ul. Słowackiego.

Aby nie iść wzdłuż ulicy, ruszyliśmy ścieżką poniżej poziomu jezdni (w kierunku obwodnicy). Naszym celem było wejście na zielony Szlak Skarszewski. Po drodze towarzyszyły nam dywany zawilców gajowych – wrażenie było niesamowite.

Kiedy szlak wyraźnie zaczął odbijać w prawo, my podążyliśmy w dalszym ciągu równolegle do ul. Słowackiego, aby już po chwili znaleźć się na niebieskim Szlaku Kartuskim, który poprowadził nas wprost do zatopionego w rezerwacie Wąwozu Huzarów.

Na tablicy informacyjnej przeczytaliśmy:


„Rezerwat przyrody Wąwóz Huzarów. Utworzony w 2005 roku na powierzchni 2,80 ha jako rezerwat florystyczny, mający na celu zachowanie stanowisk roślin rzadkich i chronionych. Obejmuje położone w strefie krawędziowej wysoczyzny Pojezierza Kaszubskiego wąskie rozcięcie erozyjne o stromych zboczach oraz część przylegającej wierzchowiny. Dnem rozcięcia płynie okresowo wysychający ciek, zasilany przez źródliska przy południowym krańcu rezerwatu. Wierzchowinę i zbocza opanowała tu kwaśna buczyna niżowa, w dolnych partiach zboczy przeważa żyzna buczyna, zaś na dnie jaru znajduje się wąski pas roślinności siedlisk wilgotnych oraz źródlisk.
W rezerwacie stwierdzono 117 gatunków roślin naczyniowych. Dwa z nich podlegają ochronie częściowej (podrzeń żebrowiec i widłak jałowcowaty). Interesująca jest obecność kilku gatunków o podgórsko-górskim typie rozmieszczenia geograficznego, np. bzu koralowego, manny gajowej, olszy szarej, przetacznika górskiego, tojeści gajowej. O dużej wartości rezerwatu świadczy stwierdzenie tu aż 9 gatunków roślin znajdujących się na liście ginących i zagrożonych roślin naczyniowych Pomorza Zachodniego. Są to: czerniec gronkowy, dąbrówka piramidalna, gruszycznik jednokwiatowy, gwiazdnica bagienna, manna gajowa, podrzeń żebrowiec, przetacznik górski, stokłosa Benekena i wyka leśna.”

Wąwóz Huzarów

Ruszyliśmy dalej niebieskim Szlakiem Kartuskim, ale kiedy ten odbił w lewo, my wąską ścieżką ruszyliśmy wzdłuż wąwozu. Po chwili dotarliśmy do drogi, przy której stały tablice informujące, że właśnie… wychodzimy z rezerwatu. Ruszyliśmy w prawo, w kierunku Niedźwiednika, wcześniej jednak podeszliśmy parę kroków w lewo, żeby przytulić się do potężnej sosny – pomnika przyrody.

Ruszyliśmy tzw. Kocim Rowem, aż doszliśmy ponownie do zielonego Szlaku Skarszewskiego oraz Niedźwiedziej Doliny.

Koci Rów

W tym dość charakterystycznym miejscu zaczęliśmy kluczyć. W lewo szlak prowadził do Lipnickiej Drogi, potocznie zwanej Aleją Brzozową, a w prawo do ul. Słowackiego.

Po przejściu kilkudziesięciu metrów w prawo, naszą drogę przeciął wąski strumyk. Przekroczyliśmy go i natychmiast, przy przewróconym drzewie, ruszyliśmy w dół, wzdłuż biegu strugi.

Spacerowaliśmy po okolicy w połowie kwietnia, kiedy roślinność jeszcze była w uśpieniu, a jednak miejsce zrobiło na nas ogromne wrażenie. Byliśmy zaledwie kilkanaście kilometrów od Fontanny Neptuna, a czuliśmy się tu jak w raju. Aż trudno sobie wyobrazić urodę tego miejsca w miesiącach letnich.

Po chwili wąski strumyk zniknął nam z oczu, natomiast pojawił się nasyp, za którym w oddali było widać zabudowania Niedźwiednika.

Ruszyliśmy wzdłuż nasypu, aby już po chwili znaleźć się na Niedźwiedziej Drodze.

Rzuciliśmy okiem na pięknie położone osiedle (dawno temu, w czasie studiów, mieliśmy tu praktyki geodezyjne – żadnych budynków wówczas nie było) i wróciliśmy w kierunku zielonego szlaku, ale po drodze na znanym już nam zwalonym pniu, chwilę odpoczęliśmy.

Niedźwiedzia Droga i zabudowania Niedźwiednika

Tym sposobem zatoczyliśmy małą pętelkę.

Wróciliśmy do skrzyżowania Kociego Rowu ze Szlakiem Skarszewskim (czyli już drugi raz), przez moment podążyliśmy szlakiem, ale żeby nie było za nudno:) odbiliśmy w prawo, w górę.

Po chwili, szybciej niż się spodziewaliśmy, znaleźliśmy się na Lipnickiej Drodze (w tym miejscu pokrywającej się z zielonym szlakiem), czyli prawie deptaku dla mieszkańców Niedźwiednika. Pamiętam tę drogę z dzieciństwa (dawno) – wówczas to była prawdziwa Aleja Brzozowa.

Przeszliśmy fragmentem reliktów alei, a kiedy zielony szlak odbił w lewo – ruszyliśmy jego tropem.

I tu niespodzianka:) Ponownie skrzyżowanie Kociego Rowu ze Szlakiem Skarszewskim (czyli kolejna pętelka). Teraz jednak zdecydowaliśmy się na powrót do punktu wyjścia, czyli już do końca nie rozstawaliśmy się z zielonym szlakiem.

A na zakończenie ciekawostka… Ktoś miał ogromną potrzebę wjechania autem na szlak:( Wjechał. Na chwilę. Szlaban zostawił otwarty.

Trochę się zezłościliśmy, ale ten widok przywrócił nam znakomity nastrój:)

Przylaszczka pospolita i zawilec gajowy

Nasza wędrówka to około 6 km. Inne wskazania są na Windy Maps, inne na Relive, ale przecież nie ma to żadnego znaczenia. Spacer był cudowny – bardzo polecamy tę trasę:)

Jeśli szukają Państwo pomysłu na inny spacer, to zapraszam do lektury kolejnych wpisów:

POMYSŁ NA SPACER