Rok 1840 był niezwykle ważny dla losów wschodnich terenów Gdańska. Przez stulecia nawiedzane były one przez groźne powodzie. Tamtego roku, szczęśliwym zbiegiem okoliczności, katastrofalna powódź nie wystąpiła. W styczniu, w górnym biegu Wisły nastąpiła odwilż, a nad morzem panowały jeszcze mrozy. Masę spływającego lodu nurt wepchnął do Wisły Gdańskiej spiętrzając na zatorze niedaleko Płoni Małej. Woda przerwała prawy wał niedaleko Bohnsack (Sobieszewa), powodując zalanie Nowej Mierzei Wewnętrznej, dzisiejszych terenów Wyspy Sobieszewskiej.
W okolicy Neufähr (Górek) szerokość Mierzei Wiślanej była najmniejsza. Niedaleko wału wydmowego przebiegało niegdyś stare łożysko Wisły, które osłabiało ten obszar brzegu morskiego. W miejscu tym występowały częste zapadliska gruntu doprowadzające do zmniejszenia wysokości wydm. Rozmywanie gruntu, liczne oberwania, umożliwiły w noc z 31 stycznia na 1 lutego 1840 roku utworzenie nowego ujścia.
Rano pierwszego lutego szerokość przerwania mierzei wynosiła 200 metrów. Pod koniec lutego ustabilizowało się ujście na szerokości 600 m, rozszerzając się w formie gigantycznego leja w stronę Zatoki Gdańskiej.
Wydarzenie to było wielokrotnie opisywane, rzadko jednak przywoływano pierwsze świadectwo przełomu dokonane przez Adriana Krzyżanowskiego, polskiego uczonego, matematyka, przyrodnika i historyka, przez wiele lat wykładającego na Uniwersytecie Warszawskim. Jego rozprawa pt. Wisła i nowe ujście tej rzeki, została opublikowana w 1843 r. w ilustrowanym magazynie „Przyjaciel Ludu: czyli tygodnik potrzebnych i pożytecznych wiadomości” z 7.01.1843 roku. Jak pisze Z. Mikulski, rozprawa stanowi ciekawy zabytek piśmiennictwa historyczno-geograficznego i cenny przyczynek do historiografii Polski (Mikulski Z., Adrian Krzyżanowski i jego zapomniany opis nowego ujścia Wisły z 1840 r., „Przegląd Geofizyczny” 1989, z. 4. ) Ten sam artykuł wydrukował Krzyżanowski w „Nowym Kalendarzu Powszechnym” na rok 1843, wydawanym przez Kajetana Lubicza Niezabitowskiego w Warszawie.
„Przyjaciel Ludu” z 1843 r. tak opisywał to wydarzenie:
(…) stało się z dnia 31. Stycznia na d. 1. Lutego roku 1840. W chwili, w której się lękano, aby Wisła, wzdąwszy się nad tamę zabezpieczającą od jej wylewów gdańskie Żuławy, nie zalała tych ostatnich. W tej strasznej chwili pękły lody na Leniwce i skupiły się w zatory, a temi zatorami zatkała się część Leniwki, zawarta między wsią Neufähr i twierdzą Mindą; woda zaś pod Neufähr wznosiła się do wysokości, jaką żyjące pokolenie zapamiętać nie mogło, a chyba to odwieczne mogło widzieć, które było przytomne tworzenia się Leniwki i jej ujścia pod Mindą. Wówczas to zbawczem zrządzeniem przeważyła się wzdęta woda Wisły na stronę prawego brzegu i zalała go aż po wydmę piaszczystą gdańskiej niziny, wznoszącą się do 60 stóp nad poziom morski. Przez tak wzniesioną wydmę przedrzeć się nie mogła za jednym zamachem: lecz silna gwałtownością swego pędu, a posiłkowana urwistością partej przez siebie wydmy, wkrótce ją rozpłukała i runąć zmusiła. I wnet na drugą stronę tak obalonej piaskowej zapory dostał się prąd wiślany, a stamtąd do morza: i rozdzielił na 1000 tylko kroków ten sam swój spadek ujściowy, który w dawnym korycie od Neufähr do Mindy był rozłożony na dwie mile. Przez tak rozpruty w gdańskiej nizinie kanał przedarłszy się wzdęte wały i napiętrzone zatory, wyorały głębokie i przestronne koryto aż do samego morza i w tem potonęły. Taki był początek i utwór nowego od roku 1840 ujścia Wisły.
Trudno na podstawie tekstu osądzać czy Adrian Krzyżanowski przebywał w miejscu powstania nowego ujścia Wisły. Plan i rysunek dołączony do artykułu sugerują, że tak było. Nie mamy jednak pewności, iż wykonał je osobiście.
Natomiast z całą pewnością znalazł się tam Wincenty Pol, uczestnik powstania listopadowego, poeta i geograf. Przebywając w 1842 r. na tym terenie, rozmawiając ze świadkami wydarzeń, spisał ich wrażenia, w tym relację rybaka, który pierwszy przepłynął nowym ujściem:
Noc była straszna i ciemna. Z dala już szumiały wody na zatorze, i kry się tarły, i gwizdały przykro… Przestaliśmy robić wiosłami, ale łódź naszą, która była łodzią morską rybacką z dętymi bokami, niosła woda na zator, choć nikt wiosłem nie robił. – Kra nas zmiele na zatorze! – krzyknął jeden z towarzyszy moich. – Zwracaj na sterze! – krzyknął drugi. – Ale już było za późno, bo w tej chwili poczęła kra pękać i strzelać, jak gdyby z dział bito. A równocześnie rozległ się straszny huk i szum w powietrzu, jak gdyby się cała ziemia trzęsła. Po kilku takich uderzeniach poczęło bujać naszą łódką. Aż dotąd płynęliśmy silnie niesieni powodzią po spokojnym zwierciadle. Teraz rozwarła się morska topiel, fale biły wysoko i rzucały łódką gwałtownie. Chcieliśmy obrócić i płynąć pod wodę, ale do tego nie było już siły. Więc puściliśmy się z prądem wody i fali, oczekując tego, że się lada chwila o zator rozbijemy. Ale kra przerwała mierzeję w najwęższym jej pasie. Po kilkunastu minutach wyniosła nas gwałtowność powodzi na otwarte morze. I tu od razu uspokoiły się fale, gdyśmy nowy wyłom mierzei pominęli. Gwałtowny prąd daleko odniósł nas na stronę, a okrążywszy morzem na kilkadziesiąt węzłów marynarskich przybiliśmy na mieliźnie do lądu mierzei od strony morza. Tu wyciągnąwszy łódkę na piasek przeprawiliśmy się przez piaszczyste pagórki (…) do naszej wioski na powrót pieszo, bo strach było w gardło tej nowej odnogi (…) płynąć. Po ognisku kierowaliśmy się do chaty. Tu (…) przesiedliśmy się na łódź nową.
Rybak, który pierwszy popłynął nowym ujściem i zaniósł do Gdańska wiadomość o wartkim nurcie uwalniającym Żuławy jak i samo miasto Gdańsk od groźby powodzi, został sowicie wynagrodzony. Wyznaczono mu dożywotnią pensję, a także wręczono znaczną sumę, za którą kupił dom i berlinkę, statek do przewozu towarów. Wincenty Pol opisując dramatyczne narodziny nowej rzeki w pracy: Na lodach. Na wyspie. Na groblach, nadał nowej rzece nazwę Śmiała Wisła.
Autor: Waldemar Nocny
Brak komentarza