Na początku była książka. Książką tą były wspomnienia Maxa Kiesewettera „Dawno temu w Nowym Porcie”. Po promocji książki w siedzibie rady osiedla w Nowym Porcie skontaktowała się ze mną pani Aleksandra Kowal z Fundacji Plankton, proponując, by na motywach opowieści o dzielnicy sprzed półtora wieku, powstała gra miejska. Mojej skromnej osobie przypaść miała szumna rola konsultacji historycznej.
Potem był scenariusz gry pełen postaci, które uwiecznił Max Kiesewetter, a które tworzyły 150 lat temu nowoporcką rzeczywistość. Pojawili się w nim niegdysiejsi mieszkańcy Nowego Portu, od znanego wszystkim Richarda Fischera, właściciela browaru nad Martwą Wisłą, przez szanowanych przedstawicieli miejscowej elity finansowej i intelektualnej, aż po miejski proletariat, z oryginałami w rodzaju Laudona, Panienki, czy Jana Włóczylemskiego. Długo trwało, zanim udało się znaleźć właściwą obsadę dla przewidzianych scenariuszem ról. Okazało się, że wcale nie ma tak wielu chętnych do aktywnego ożywiania dzielnicy, którego wszyscy pewnie by chcieli, ale raczej żeby sie jakoś sama ożywiła. Udało się jednak zgromadzić grupę ludzi, którzy podzielili się rolami. Dalej były próby, kilka spotkań w sprawie kostiumów, dialogów, rekwizytów, drobne zmiany w aktorskim zespole, aż przyszedł dzień, w którym na ulicach dzielnicy Nowy Port pojawili się, po półtorawiekowej przerwie, jego dawni mieszkańcy.
Gra miejska w Nowym Porcie – start
Gra miejska rozpoczęła się w samo południe. Ku zaskoczeniu (bardzo miłemu) wszystkich zaangażowanych w przedsięwzięcie osób, już w ciągu pierwszych minut po dwunastej, ruszyły w trasę gry pierwsze grupy. Nie było czasu na tremę, nie było czasu na zastanawianie się nad tym, czy jakiś szczegół pasuje, czy nie, bo w poszczególnych punktach gry pojawiali się, jedni po drugich, gracze. Tu okazać się miało jak świetnie swoje role opanowali aktorzy, którzy przygotowując się do udziału w grze mieli książkę Maxa Kiesewettera, niezbyt wiele czasu, własnoręcznie przygotowane stroje, proste rekwizyty i bardzo miejscami umowną scenografię.
Kiedy w zasięgu słuchu pojawiała się grupa graczy, aktorzy nagle stawali się tymi, których grali. W sklepie u państwa de Jonge toczyła się niezwykle autentyczna rozmowa między ekspedientką, a nowoporcką gospodynią; panna Koch, nauczycielka, krzyczała na uczniów w swojej szkole naprzeciw Kościoła Morskiego; pastor Funk spacerował godnie po Bergstrasse (dzisiejszej Władysława IV) i wysłuchiwał poetyckiej twórczości graczy. Nad Martwą Wisłą obijał się robotnik Fritz Peters, nieco dalej łowił ryby ubrany w szafrok emerytowany sierżant Baeck, w pobliżu którego kręcił się z kradzioną kiełbasą w kieszeni Panienka – dwuznaczny obyczajowo parobek. Przed wejściem do gospody „Trim Trim”, u skrzyżowania ulic Na Zaspę i ks. Góreckiego, krzątała się z miotłą Mathilde Kraft, próbując przepędzić Laudona, nachalnie domagającego się od graczy „guldena na gorzałkę”.
Na skwerku przed Dworem Fischera leżał ze związanymi liną nogami, kompletnie pijany Jan Włóczylemski, a elegancki pan Fischer witał graczy przed swoim (wołającym o pomstę do nieba) dworem. Na ewangelickim cmentarzu sprzedawała kwiaty panna Stanze, zamęczając graczy niestworzonymi historiami o nowoporckich osobliwościach, a pan Range, właściciel kantoru umieszczonego na potrzeby gry w dawnej piekarni przy ul. Strajku Dokerów, traktował graczy równie nieuprzejmie jak jego pierwowzór, opisany przez Kiesewettera.
Po godzinie trwania gry zanotowano około setki graczy, którzy rozpoczynali ją przy ul. Blizowej. A drogę do przejścia mieli długą i najeżoną zadaniami, których wypełnianie z całą bezwzględnością egzekwowali aktorzy. Na samym początku dostawali list, który 150 lat temu napisał z Ameryki do Maxa Kiesewettera jego przyjaciel z dziecinnych lat, Gust Spanning. Zadaniem graczy było odpisanie na ten list w imieniu Maxa, który na potrzeby gry „gdzieś przepadł”, a list trzeba napisać szybko, „bo wieczorem odpływa statek z pocztą do Ameryki”. Ale żeby na list odpisać, trzeba było przejść całą trasę gry, a przede wszystkim poznać wszystkie postaci, by zdać relację o tym, jak w kilka lat po wyjeździe Gustava wygląda Nowy Port. Gracze, wobec sugestywnego zachowania aktorów, nie mieli innego wyjścia niż przyjąć konwencję rozmowy i zachowania, oraz poddać się terrorowi nauczycielki, znosić beztroskę Petersa, czy gburowate zachowanie Rangego. Mijając ich na ulicy, zobaczyć można było uśmiechnięte twarze, usłyszeć jak dyskutują nad sposobami rozwiązania zadań gry, albo komentują sposób potraktowania ich przez poszczególne postaci.
Pomysł okazał się świetny, a jego realizacja sprawiła, że bawili się nie tylko mieszkańcy dzielnicy (mam wrażenie, że niestety niezbyt licznie reprezentowani wśród graczy), ale również osoby, które specjalnie przyjechały do Nowego Portu, by wziąć udział w grze. Z całą pewnością równie dobrze bawili się aktorzy. Ciekawe co powiedziałby Max Kiesewetter, gdyby dowiedział się, że w początkach XXI w. na ulicach Nowego Portu pojawią się znowu postaci z czasów jego dzieciństwa…
Gra zakończyć ma się o 19:30 koncertem grupy „Lovers In Uniforms” w Klubie Aktywnego Mieszkańca przy Floriańskiej 3. Jeśli ktoś nie zdążył na grę, może zdążyć na koncert, a przy okazji poznać ludzi, którzy dowiedli właśnie, że dysponując niewielkim budżetem, a za to ogromną ilością dobrych chęci, można zrobić coś, by w dzielnicy takiej jak Nowy Port zdarzyło się coś ciekawego. Listy pisane przez poszczególne grupy graczy w odpowiedzi na list Gustava Spanninga, a także utwory poetyckie powstałe pod okiem panny Koch i pastora Funka, zostaną w najbliższym czasie opublikowane w internecie.
Autor: Aleksander Masłowski
Fajowo!
Niestety z powodu zapalenia ucha środkowego (na dodatek nie mojego!) nie mogłem 🙁
Ze zdjęć wynika, że to była dobra zabawa!
Cieszę się, że zaczynamy robić gry na poziomie, gry które są grami, a nie 1 kartką odbitą na ksero z zadaniami.
Pozdrowienia!
Należy mieć Łukaszu nadzieję, że będzie kolejna edycja:) Ja już próbuję zmontować ekipę, zwłaszcza, że podobno (wiem z facebooka) w NP powstała ciekawa „jadłodajnia” – Perła Bałtyku – warto sprawdzić;)
Wygląda wielce interesująco. Gry w centrum miasta nie pociągają mnie. Jeśli natomiast będzie powtórka tej w Nowym Porcie to chętnie się skuszę. Niestety nie wiedziałam o tej dzisiejszej.
Tak jest Perła Bałtyku, to reaktywacja historycznego lokalu, który mieścił się pod tym samym adresem po roku 1947, a jeszcze wcześniej Perła Bałtyku, mieściła się w osobnym budynku, który dziś nie istnieje. Pozostał na fotografiach, które wiszą w owym lokalu. Szyld przed wejściem jest repliką tego z przed lat 🙂
Brałam udział! Jestem pod dużym wrażeniem! Brawa dla organizatorów.Impreza z pomysłem,świetni aktorzy,wspaniała zabawa poznawcza,edukacyjna,integracyjna i wielopokoleniowa!
pozdrawiam Bożena