Niezwykły portret kobiet, który od kilku miesięcy triumfuje w całej Polsce, mogliśmy podziwiać w Gdańsku. W kinie Helikon odbyły się pokazy pełnometrażowego filmu dokumentalnego „Solidarność według kobiet” w reżyserii Marty Dzido i Piotra Śliwowskiego.

od lewej: Dominika Ikonnikow, Marta Dzido, Henryka Krzywonos

od lewej: Dominika Ikonnikow, Marta Dzido, Henryka Krzywonos

Projekcjom towarzyszyły spotkania z twórcami filmu, jak również z kobietami, działaczkami opozycji lat 80., bez których determinacji i zaangażowania po prostu nie odzyskalibyśmy wolności. Głosy Henryki Krzywonos-Strycharskiej, Joanny Dudy-Gwiazdy, Ewy Ossowskiej oraz Małgorzaty Tarasiewicz, stały się wyraźnym dowodem na to, że historia zwycięstwa nad PRL-em i transformacja czasu wynikały z równoważnego udziału kobiet i mężczyzn, i to właśnie powinno określić tożsamość polskiej historii.

Spotkania przygotowała i poprowadziła Dominika Ikonnikow, która w niezwykły sposób zaprosiła publiczność do „szczególnego odczucia magii opowieści o tamtych wydarzeniach”, a potem ożywiła salę ważnymi pytaniami o ów ukryty czas kobiet, o sens ich ideowego zaangażowania aż do dzisiaj. Tak więc rozmowy przebiegały w bardzo emocjonującej atmosferze, pobudzona została pamięć, na żywo, z namysłem i niespodziewanie weryfikowana.

Dokumentalny film „Solidarność według kobiet” to intrygująca i piękna opowieść o znaczeniu kobiet w tworzeniu historii. Tytuł z jednej strony nawiązuje do czasu opozycyjnej działalności kobiet w latach 80., ale z drugiej strony odkrywa niewyraźnie dotychczas nazwaną historyczną niewidzialność współpracujących z mężczyznami kobiet. W tym znaczeniu film jest upomnieniem się o uwiarygodnienie opowieści o zdarzeniach Sierpnia, w których istotną i kluczową rolę odegrały kobiety.

Solidarność według kobiet

Już od grudniowych, uroczystych pokazów (w grudniu 2104 r) dokument .ten budził dreszcz oczekiwania. Dwoje reżyserów, Marta Dzido i Piotr Śliwowski, postanowili wnikliwie poszukać różnych ogniw, które łączyły i do dziś łączą pokolenie ówczesnych buntowniczek. Pretekstem do zdefiniowania wagi i konsekwencji społecznej fali protestów z kobiecego punktu widzenia stał się rok 1980, kiedy rozpoczęto strajki w Stoczni Gdańskiej im. Lenina. Narratorką dokumentu jest Marta Dzido (rocznik 1981), jak się określa „symboliczne dziecko Solidarności’, która docierając do uczestniczek i świadków tamtych wydarzeń, odkrywa podczas rozmów z nimi, że to one, kobiety, wmieszane w tłumy robotników, nadawały dynamikę i sukces protestom. Oryginalne materiały, filmy video, fotografie pokazują, że tam, gdzie stał przywódca, tam również mówiła kobieta. Cały montaż zdjęć łączący przeszłość ze współczesną refleksją działaczek jest perfekcyjny, pozwalający konfrontować stopień ich świadomości rozciągniętej w czasie. Zarazem nie są to ilustracje historii, a w pewnym sensie sensacyjnie, intrygująco i artystycznie zorganizowana droga poszukiwania prawdy. I tak, kiedy stoczniowcy w sierpniu 80. roku zaakceptowali wynegocjowaną podwyżkę i zamierzali zakończyć strajk, następuje niespodziewany zwrot akcji. Na podium widzimy kobietę z tubą lub przemawiające wprost w tłumie, które powstrzymują załamanie oporu – siła polegała na tym, że w następstwie ich decyzji trzy bramy Stoczni zostają zatrzaśnięte – przez Alinę Pieńkowską (I brama), Ewę Ossowską (II brama), Annę Walentynowicz (III brama), a strajk trwał dalej. Sens protestu dzięki logice i dalekowzroczności walczących kobiet został uratowany, tak rodziła się solidarność z innymi, z innymi zakładami pracy, własna historia stała się wspólną.

Tajemniczą i fascynującą postacią tego filmu jest Ewa Ossowska – wielka nieobecna w pamięci, która zniknęła niedługo po stoczniowych strajkach, a potem, w latach 90. wyjechała w ogóle z kraju. Pomysł poszukiwania byłej działaczki opozycyjnej wciąga widza, wywołuje niezwykłe napięcie i oczekiwanie rozwiązania zagadki, bo przecież chodzi o los, o sprawę, o ważną postać strajku. Marta Dzido dojechała aż do Włoch, aby się dowiedzieć… o czym przejmująco potem opowie sama bohaterka. Niezwykle sugestywnym efektem tej wędrówki był powtarzający się sygnał nieodbieranego długo telefonu.

Innym obrazem nadającym dokumentowi emocje, co również można było obserwować wśród bezpośrednich odbiorców w sali kina, był archiwalny, z trudem zdobyty film przedstawiający wyjście kobiet z ówczesnego obozu internowania w Gołdapi. I znowu, kobieca solidarność i opór.

Nie sposób opowiedzieć całości, bowiem tym filmem powoli odkrywa się i to, co zostało zaprojektowane w naszej zbiorowej pamięci, mianowicie, że ruch solidarnościowy, ale też polityczną działalność zorganizowali mężczyźni. Bohaterki filmu stwierdzają dziś, że ich praca – drukowanie, kolportaż, wiece, całe dziennikarskie podziemie było czymś oczywistym i nikt wtedy nie zastanawiał się nad współświadomością i współodpowiedzialnością za pokonanie systemu i Związku Radzieckiego. Dopiero teraz, z perspektywy czasu widać białe plamy, niedoskonałą pamięć, milczenie. Przykładem tego, że historia opozycji została rozpisana na męskie role, są choćby obrady Okrągłego Stołu w 1989 r., przy którym w różowym stroju, jak kwiat, siedzi jedna kobieta, Grażyna Staniszewska. Ta oczywistość jednej perspektywy nie była wtedy tak bolesna, bo obecność kobiet w dziejach w ogóle była zapisywana w porządku patriarchalnym, więc i działaczki opozycji naturalnie mieściły się w nim. W najbardziej humorystycznym momencie filmu wyraża to już wtedy ważna dziennikarka, Janina Jankowska, która w ogóle nie zauważała tej dysproporcji: ”my byłyśmy w podziemiu, a mężczyźni walczyli”. A jednak M. Dzido i P. Śliwowski dając kobietom głos, przywracają ich pierwszorzędność, rangę, siłę. I historyczną prawdę.

Transformacja pamięci w tym czystym, przejmującym dokumencie z przepiękna muzyką Marii Holki wywołała też inny problem. Podczas rozmów w kinie zastanawiano się nad kwestią wartości uzyskanej wolności. Oceniając czas po 1989 jako nierówny i niekiedy sprzeczny z pierwotnymi ideałami demokracji, rozmówczynie zauważyły, że może to pęknięcie jest właśnie skutkiem braku ówczesnej, szerszej solidarności i równego udziału w tworzeniu nowej rzeczywistości, co mogło zaważyć na ambiwalentnym odczuciu pełnego zwycięstwa, a co gorzko rozlicza w filmie Helena Łuczywo, była opozycjonistka z okręgu mazowieckiego.

Ale kobiety odzyskują swoje miejsce, w którym zawsze były – takie przekonanie wyrazili twórcy „Solidarności według kobiet”, a było również widać ogromne wzruszenie wśród uczestniczek pokazu, można powiedzieć, tak mocno zrozumiały, że historia je zapisała.

Tekst: Joanna Szymula