Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku pozyskało nowe eksponaty. Zostały one wydobyte z wraku zalegającego na dnie Zatoki Gdańskiej.
Najpierw była torpeda, niemiecka pamiątka z lat II wojny światowej. Jej pozostałości odnalazł w pobliżu gdańskiego portu Urząd Morski w Gdyni. Po dokładniejszym sprawdzeniu okazało się, że pod torpedą spoczywa kilkusetletni wrak.
– Po raz pierwszy mieliśmy do czynienia z taką sytuacją – przyznaje Jerzy Litwin, dyrektor NMM. – Dzięki saperom z Marynarki Wojennej torpedę udało się unieszkodliwić, a wtedy okazało się, że natrafiliśmy na pozostałości statku pochodzącego prawdopodobnie z II połowy XVII wieku.
W ewidencji wrak funkcjonuje jako F53.30. Muzealnicy mówią o nim po prostu „Szklany”.
– Nazwa stanowi nawiązanie do obiektów wyciągniętych z wraka – mówi Jerzy Litwin. – W tym przypadku były to butelki. Dużo butelek, różniących się kształtem i wyglądem. Dla nas ciekawe jest, że wiele z nich zachowało się w całości, najczęściej bowiem mamy od czynienia ze szkłem tłuczonym.
Tomasz Bednarz, szef zespołu badającego znalezisko dodaje, że w butelkach znajdują się płyny i substancje, które w najbliższym czasie zostaną poddane analizie, tak jak to się stało w przypadku butelki wyciągniętej z wraku „Głazika”. Po przebadaniu okazało się, że zawiera ona… destylat alkoholowy.
– Butelki, które znaleźliśmy teraz mają cynowe zakrętki, a na niektórych widnieją punce jednego z XVII-wiecznych gdańskich konwisarzy – dodaje archeolog. – Pozyskaliśmy też beczki, na których widnieją merki kupieckie, czyli znaki własnościowe, oraz trzy armaty.
Eksponaty przewieziono do konserwacji zaledwie kilka dni temu, więc na razie muzealnicy nie są w stanie określić dokładnie ich proweniencji. Przypuszczają, że zarówno armaty, jak i zapakowane w beczki butelki oraz sztaby żelazne były przeznaczone na eksport.
– Oczywiście będziemy starali się ustalić, o jaki dokładnie statek chodzi i dokąd on zmierzał – zapewnia Bednarz. – Gdańskie archiwa są dość bogate w materiał źródłowy, więc mamy nadzieję znaleźć te informacje.
O tym, że warto próbować, muzealników nie trzeba przekonywać. Dzięki kwerendzie archiwalnej udało się im bowiem zidentyfikować XVIII-wieczny wrak, który okazał się holenderskim statkiem „De Jonge Seerp”. Jednostka zatonęła 11 czerwca 1791 r. po kolizji z żaglowcem angielskim. Załogę uratowano.
Zdaniem Jerzego Litwina „Szklany” przywodzi na myśl skojarzenia z „Miedziowcem”, czyli późnośredniowiecznym statkiem, który zatonął ok. roku 1408, wkrótce po wyjściu z portu. We wraku tym znaleziono między innymi osmund i płyty miedzi z Węgier, które dzisiaj można oglądać na ekspozycji w muzeum.
– Przypuszczamy, że „Miedziowiec” zatonął w wyniku pożaru i podobny mógł być los „Szklanego”. Na obu jednostkach znalezione zostały ślady spalenizny – tłumaczy dyrektor, dodając, że wartość naukową odnalezionego wraku możemy porównać z takimi odkryciami, jak „Solen”, „General Carleton of Whitby” czy wspomniany już „De Jonge Seerp”.
Radość z sukcesu tonuje świadomość, że coraz większym problemem staje się ochrona podwodnych stanowisk archeologicznych. Zgodnie ze światową praktyką nie wszystkie obiekty są wyjmowane z morza, część pozostaje in situ z myślą o kolejnych pokoleniach badaczy, co niestety wykorzystują przygodni poszukiwacze skarbów. Prowadzona przez nich eksploracja, jak można się domyślać, ma niewiele wspólnego z dobrem nauki.
Badania wraka F53.30 „Szklany” przeprowadzono w ramach dwuletniego projektu „Wirtualny Skansen Wraków Zatoki Gdańskiej. Ewidencja i inwentaryzacja wraków z Zatoki Gdańskiej”, finansowanego przez MKiDN oraz NMM. Autorem i kierownikiem projektu jest Tomasz Bednarz, zaś w pracach na „Szklanym” wspierali go archeolog podwodny Janusz Różycki oraz nurkowie Wojciech Joński i Zbigniew Jarocki.
A ile jeszcze jest takich okazów na dnie Bałtyku?! Myślę, że jeszcze nie raz archeolodzy Nas zaskoczą niesamowitymi zdobyczami 🙂