Wieś Jeleniec, dawny majątek von Winterów należy, jak i kilkanaście innych osad w okolicy, do parafii Wielkie Czyste. Tydzień i 193 lata po przyjściu na świat Leopolda von Wintera miała się odbyć w kościele parafialnym msza za gdańskiego nadburmistrza. Po raz pierwszy od ponad 70 lat ktoś miał mówić tu oficjalnie o von Winterze. Nie mogło nas zabraknąć.
Rok temu kilkoro gdańskich przewodników (Ewa Czerwińska, Joanna Kruszewska, Arkadiusz Zygmunt i niżej podpisana) spróbowało „odzapomnieć” wielkiego gdańskiego nadburmistrza, organizując spacer dla gdańszczan jego śladami.
We wrześniu udało mi się odwiedzić Jeleniec, zobaczyć dawny pałac i miejsce po cmentarzyku rodzinnym von Winterów, a także poznać wspaniałą osobę, panią Basię, która chyba jako jedyna w okolicy interesuje się historią tych terenów „za Niemca” i zabiega o zachowanie i ratowanie założenia pałacowo –parkowego – o tym można przeczytać na moim blogu: www.ewa-tours.pl.
Na wieść od niej, że odbędzie się msza za nadburmistrza, i że warto byłoby przybliżyć trochę jego postać mieszkańcom, skrzyknęliśmy się przewodnicką ekipą (kto mógł, bo przewodnicy i w niedziele pracują) i ciemnym świtem mknęliśmy już Amber One.
Przywitaliśmy się ze spiritus movens wydarzenia – p. Basią, zapaliliśmy znicz na dawnym cmentarzyku, zwiedziliśmy kościółek i napiliśmy się świetnej kawy na plebanii, rękami samego księdza proboszcza parzonej:)
Kościół był pełen
Przemiłymi akcentami nabożeństwa była zarezerwowana dla nas ławka, oficjalne przedstawienie i przywitanie nas na początku mszy, ciepłe słowa proboszcza o Leopoldzie von Winterze.
Praca przewodnika to mówienie do ludzi, ale po raz pierwszy opowiadałam o czymś wiernym zgromadzonym na nabożeństwie. Nowe doświadczenie:) Cieszę się, że mogłam mieszkańcom Jeleńca i okolic przedstawić piękną postać gdańskiego nadburmistrza, „ich człowieka u nas”, większość z nich słyszało o nim po raz pierwszy. W takich chwilach, jak mówi Inka Niemczewska, pojawia się poczucie misji przewodnickiej, jakkolwiek górnolotnie to brzmi.
I bardzo się cieszę, że mogliśmy tam być.
Oczywiście nie udało nam się odjechać ”po angielsku”. Zostaliśmy przez p. Basię nakarmieni obiadem i tortem wiśniowym wykonanym na naszą cześć (rewelacja!). Mogliśmy posłuchać historii o dawnych i dzisiejszych mieszkańcach Jeleńca, obejrzeć zdjęcia. Obeszliśmy teren dawnego założenia parkowego, z którego przynajmniej część nad jeziorem została zagospodarowana – są tam plac zabaw i siłownia na świeżym powietrzu (domyślają się Państwo, dzięki komu?).
Wróciliśmy do domu wieczorem. Zrobiliśmy coś pozytywnego – obecnością, słowami. To jednak dla Jeleńca i pamięci Leopolda von Wintera za mało.
Gdyby znalazły się pieniądze, można byłoby uratować walący się pałacyk, zrewitalizować przepiękne założenie parkowe, od ponad 30 lat znajdujące się w rejestrze zabytków (pałac, nr rej.: 427 z 11.04.1983 ; park, nr rej.: 463 z 14.12.1984 ), dotychczas nie przeznaczono na ten cel ani grosza.
Pod ziemią na cmentarnym wzgórzu jest sześć grobów – ale na powierzchni walają się tylko resztki dawnego ogrodzenia i fragmenty płyt nagrobnych. Czy to godne miejsce spoczynku honorowego obywatela Gdańska, który na nagrobku miał napisane „(…) kochał to miasto (…)” ?
Dzień był zimny. Naprawdę zimny. Winterowy:) [Winter (niem.)- zima]
Było nas pięcioro: Danka Lietke, Inka Niemczewska, Arek Zygmunt, Jędrek Jaroszyński i Ewa Jaroszyńska. Wiecej nie zmieściło się do autka:)
P.S. Żeby trafić do Jeleńca, trzeba w Lisewie zjechać z A1 i drogą 548 przejechać ostatnie 17 kilometrów.
Tekst: Ewa Jaroszyńska
Witam. Bardzo ciekawy wpis..Oby było więcej takich osòb jak wy(Ci ktòrzy chcą odnowy,i upamiętnienia honoroweg Leopolda Von Wintera). Cieszę się ze moja mama (Barbara 😉 😉 )mogła ròwnież przyłączyć się do tak wspaniałej przygody,ktòra mniejmy nadzieję zdziała wiele.
Pozdrawiam
Życzę wielkich odkryć oraz sukcesòw !!!