Wiosna już od kilku dni raduje nasze serca, to czas kiedy w pierwszych w promieniach słońca z wielką ochotą przysiadamy na chwilę, w którymś z sezonowych ogródków, by rozkoszować się filiżanką kawy, herbaty, czekolady…

Rzadko kto zastanawia się kiedy i z jakich zakątków świata napoje te pojawiły się w Gdańsku. A było to tak…

Gdańsk w wieku XVII stanowił okno na świat Rzeczypospolitej. Skupiał niemal cały ówczesny międzynarodowy morski handel Polski. Do portu wpływały statki wielu zagranicznych bander – francuskiej, holenderskiej, brytyjskiej, szwedzkiej, duńskiej i innych. Na pokładach oprócz produktów takich jak : cukier, przyprawy korzenne, rodzynki, żelazo, sukna, miedź czy solone śledzie, przywoziły coraz bardziej odkrywane i rozpowszechnione używki: kawę, herbatę , czekoladę i kakao.

Nowe napoje szybko zadomowiły się w kraju nad Wisłą, a wzrastający popyt na nie niejednej rodzinie przyniósł ogromną fortunę.
Za czasów panowania Augusta III, przez gdański port przechodziło rocznie 60 tys. funtów herbaty i 390 tys. funtów kawy.

Gdańszczanie szczególnie polubili kawę antylską ( Wyspy Antylskie na Morzu Karaibskim – kolonia francuska), jemeńską i arabską, która pózniej została wyparta przez kawę z Indii Zachodnich – kolonia holenderska.

W XVIII w. kawa była tańsza od gorszych gatunków herbaty. Za zwykłą herbatę płacono aż 67,5% więcej niż wynosiła cena kawy. Często ją fałszowano, świeżo zmielone ziarna mieszano ze zwietrzałym, niekiedy mocno kwaśnym wcześniej upalonym ziarnem lub dosypywano zmielone ziarna bobu, pszenicy, cykorii, łubinu, żołędzi – byśmy powiedzieli „nowy produkt – dzisiejsza kawa śniadaniowa”.

Czekolada w Gdańsku

Czekolada sprowadzana do grodu nad Motława pochodziła głównie z Holandii, podobnie kakao. Była wówczas rarytasem, niewiele osób znało jej prawdziwy smak, często tylko z opowieści. Dlatego metodą prób i błędów gospodynie domowe przygotowywały wyrób czekoladopodobny z mieszaniny: mąki, mleka, cynamonu, jajek i cukru.

Prawdziwą podawano w specjalnych naczyniach zwanych szokolaterią. Francuzi zakochali się w czekoladzie perfumowanej piżmem, u nas preferowaną czekoladę tradycyjną. Jej ówczesna cena rynkowa to była równowartość 290% średniej ceny kawy, natomiast kakao było trzykrotnie tańsze od czekolady.

Gdańska herbata

Herbata w naszym mieście pojawiła się dzięki handlowi ze Skandynawią – głównie ze Szwecją, za sprawą Szwedzkiej Kompani Wschodnioindyjskiej. Była to herbata importowana z Chin, również można było nabyć herbatę ceylońską, która cieszyła się mniejszą popularnością. W Gdańsku w XVIII w. w sklepach sprzedawano trzy rodzaje herbaty: zwykłą- czarną- najtańszą, „Congo”- najdroższą i zieloną- tańszą.

Używki w medycynie

Warto na chwilę się zatrzymać i wspomnieć o roli nowych używek w medycynie. Dzięki lekarzowi tytularnemu króla Jana III Sobieskiego Janusza Abrahama Gehema, nomen omen urodzonego Gdańsku w XVII w., pojawiły się takowe informacje w praktycznym kalendarzu:

Czytelnik mógł się dowiedzieć, że kawa:

Pary w ciele rozpędza, mózg , żyły wilgotne wysusza(…)na drżenie nerek, żołądka, wątroby, śledziony, macicy zamulenie ma być pomocna

Pito tzw. „polską kawę”, która musiała być tęga, do jej zaparzenia odpowiednio brano 10 g zmielonego mocno upalonego ziarna. Świetnie gasiła pragnienie i uśmierzała głód, zwłaszcza po dodaniu cukru i śmietanki. Cieszyła się wielką popularnością zwłaszcza wśród kobiet, będąc znakomitym lekarstwem na „wapory” i „spazmy”. Piły ją nawet w kościele podczas nabożeństw. Kawa wyparła zwyczaj rozpoczynania dnia od piwnej polewki i zmniejszyła ilość wypijanych mocnych trunków.

Natomiast Benedykt Chmielowski o herbacie pisał:

Jest skutecznym lekiem na ból głowy i wrzody, wzmacnia żołądek , zmniejsza uczucie ciężkości, ospałości, hamuje torsje, „uspokaja krew”, otrzeźwia

Herbatę pito na kaca, dlatego zalecano by trzymać ją jako lekarstwo w domowych apteczkach, a nie brakowało jej zwłaszcza w szlacheckich domach. Podawano napar „ leciutki” , na jego przygotowanie zużywano około 1,5 g suszu.

Czekolada – z początku uważano ją za lekarstwo, zalecano jej picie chorym na reumatyzm, czerwonkę, cholerę. Miała zwalczać bezsenność pomagać na bóle gardła. Stosowana była jako afrodyzjak – zwiększano jej działanie dodając kantarydyn lub muchę hiszpańską.
Czekoladę w Polsce i ówczesnej Europie uważano za napój odpowiedni dla osób starszych osłabionych chorobą lub przemęczonych ciężką pracą. Miała przywracać siły i przedłużać życie. Zalecano ją flegmatykom i suchotnikom.

A co ciekawe – wraz z pojawieniem się „ napoju Bogów Azteków” w Europie w Kościele katolickim pojawił się spór, który trwał ponad dwa wieki o to, czy jest to napój czy pokarm. Gdyby była pokarmem nie można by było jej spożywać w czasie postu.

Dzięki Papieżowi Grzegorzowi XIII – wielkiemu zwolennikowi czekolady i jego kolejnym następcom, dziś bez obaw możemy się nią zajadać cały okrągły rok nie grzesząc.

A gdzie te nowe używki podawano w Gdańsku?

Najwcześniej kawiarnie na terenie Rzeczypspolitej pojawiły się w portowym Gdańsku – w samym jej centrum i w dzielnicach: Nowe Szkoty, we Wrzeszczu, Oliwie. Były często prowadzone przez Holendrów i Mennonitów.
Już około roku 1700 rozpoczął działalność KAFEHAUZ Antoniego MOMBRA na ulicy Żabi Kruk. Dysponowała małym, lecz pięknie utrzymanym przyległym do lokalu ogródkiem.
Tutaj nie tylko delektowano się owymi napojami, tutaj spotykano się by prowadzić dysputy o polityce handlu, zawierać interesy, wymienić plotki , posłuchać poezji – był to pierwszy klub poezji w naszym mieście.
Zaglądano tu również by poczytać zachodnie gazety z Hagi, Amsterdamu, Hamburga, Paryża i odkryć nowe lądy we wspaniałym atlasie. Można tu było kupić bilety na spektakle teatralne. W kawiarni wykładano okolicznościowe druki, podrzucano wiersze.

Poza kawiarnią Mombra kolejnym wspaniałym miejscem XVIII wiecznego Gdańska była KAWIARNIA DUISBURGA na ulicy Ogarnej. Prócz kawy, podawano francuskie likiery , wyśmienity poncz, oryginalną holenderską czekoladę, a wszystko w bardzo niskich cenach. Dysponowała ogródkiem, który wieczorem zachwycał iluminacją. W czwartki odbywały się tu koncerty. Tutaj również organizowano prasówkę, znaleźć można było zachodnią prasę oraz dzienniki i tygodniki z Elbląga, Torunia i innych miast.

Dzisiaj z samego rana delektujemy się filiżanką herbaty, kawy, a na smutki pijemy czekoladę…

Trwaj chwilo!

Autorka – Joanna Kruszewska. Licencjonowany przewodnik miejski – Gdańsk, Gdynia, Sopot; pilot wycieczek; przewodnik po Zamku w Malborku.
– Parafrazując słowa Marka Twaina „Każde MIASTO jest jak Księżyc. Ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu” – odkrywam przed słuchaczami to co „nieznane”, pokazując im drugie ja miejsc, ich historie dnia dzisiejszego i dawną w moim rodzinnym mieście – GDAŃSKU i na Pomorzu, dzieląc się tą wiedzą z turystami, znajomymi, rodziną – mówi Joanna.