W Gdańsku Oliwie palił się Dwór IV, w Nowym Porcie płonął Dwór Fischera. Zdarzenia z ostatnich dni przypomniały o niechlubnej gdańskiej „tradycji” podpaleń obiektów zabytkowych i stały się tematem audycji Radia Gdańsk „Tu i teraz”.
Nadawany sprzed Dworu Fischera program był okazją do konfrontacji stanowisk społeczników, konserwatora wojewódzkiego i przedstawicieli miasta Gdańska, które to jest właścicielem dworu w Nowym Porcie. Zdaniem niektórych, przykład tego zabytku pokazuje, jakie jest podejście samorządowców i służb miejskich do historycznego dziedzictwa Gdańska
– Sytuacja wygląda tak, że z jednej strony przeznacza się środki na remonty kościołów, z drugiej brakuje pieniędzy na ratowanie zasobów komunalnych – mówi Tomasz Strug, przewodniczący Zarządu Osiedla Oliwa. – Do niedawna byłem zwolennikiem wyprowadzenia mieszkańców z dworu w Dolinie Powagi, ale zmieniłem zdanie. Jeśli budynek będzie niezamieszkany, to stanie się kolejną ofiarą podpalenia. Powtórzy się sytuacja z Dworu Fischera, gdzie najpierw był on eksploatowany do granic możliwości, a potem de facto porzucony. Zamiast remontu pojawiły się tłumaczenia, że nie ma pieniędzy, nie można znaleźć inwestora i brakuje pomysłu na zagospodarowanie.
Owa „bezpańskość” to element łączący pożary zabytków. Wystarczy wspomnieć o podpaleniach dawnych zakładów mięsnych przy Grobli Angielskiej, zajezdni tramwajowej w Oliwie czy właśnie Dworze Fischera. W tym ostatnim przypadku były wykonywane zabezpieczenia, co jednak nie stanowiło przeszkody dla nieproszonych gości.
Pomorski wojewódzki konserwator zabytków Dariusz Chmielewski wskazuje, że tam, gdzie mieszkają ludzie, podpalenia się nie zdarzają. Dlatego tak ważne jest znalezienie odpowiedniego inwestora. Kogoś, kto nie tylko przejmie zabytek, ale przede wszystkim właściwie się nim zaopiekuje.
– Jako Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków służymy inwestorom wszechstronną pomocą – zapewnia konserwator. – Dotyczy to również źródeł pozyskiwania pieniędzy na remonty. Środki na ten cel są, trzeba tylko wiedzieć, gdzie szukać.
Dariusz Chmielewski zapowiada, że podległe mu służby będą w najbliższym czasie intensywnie kontrolować obiekty znajdujące się w złym stanie technicznym, zwłaszcza te opuszczone. W ślad za tym będą wydawane nakazy zabezpieczenia. Filozofia działania WUOZ, jak podkreśla Dariusz Chmielewski, nie sprowadza się jednak do produkcji dokumentów urzędowych, ale polega na szukaniu pozytywnych rozwiązań. Takich na przykład, jak giełda nieruchomości zabytkowych, która ma być miejscem spotkania właścicieli obiektów z potencjalnymi kupcami. Giełda ma być uruchomiona w ramach przebudowanej strony internetowej WUOZ.
Do szukania pozytywnych rozwiązań namawia również Łukasz Hamadyk, przewodniczący Zarządu Osiedla Nowy Port.
– Potrzebujemy marketingowego podejścia do zabytków – ocenia. – Co z tego, że Dwór Fischera jest do kupienia, skoro brakuje szerszej informacji, że istnieje taka możliwość? Pocieszające, że społeczeństwo nie jest obojętne na los zabytków. Nie jest im obojętne, czy je rozbiorą, czy nie. Przykładem może być Szaniec Zachodni. Mieszkańcy Nowego Portu zaktywizowali się, żeby go uratować.
Szczególnie bulwersujące w sprawie podpaleń jest to, że ich ofiarą pada oryginalna substancja miasta. To, co ocalało z wojennej pożogi jest dewastowane w wolnej już Polsce…
– To paradoks, że dbamy o odtworzone po wojnie kamienice na Głównym Mieście, a zapominamy o tym, co autentyczne – dodaje Łukasz Hamadyk.
Gdański Zarząd Nieruchomości Komunalnych wskazuje, że w krytyce działalności miasta pojawiają się zbytnie uproszczenia. Przecież to właśnie miasto przeprowadziło remont XIX-wiecznej kuźni na Oruni i dawnej łaźni miejskiej w Nowym Porcie.
Pytanie, czy to wszystko na co stać stolicę pomorskiej metropolii pozostaje otwarte…
Tekst: Marek Barski
Lektura uzupełniająca:
Spacer po Nowym Porcie
Zakłady Mięsne – pożar
Brak komentarza