Podczas dni zamykających festiwal, Jazz Jantar pokazał się ze swoich najlepszych stron. Nie zabrakło zarówno wielkich, zasłużonych legend, wschodzących gwiazd, jak i projektów mniej znanych, ale równie ważnych. Tak, jak przez cały czas trwania imprezy, i tym razem dopisała publika – to były długie, ale niezwykle satysfakcjonujące trzy dni.

Fot. Paweł Wyszomirski / TESTIGO.pl Copyright: www.wyszomirski.pl

Piątkowy wieczór należał do dwóch bardzo interesujący formacji. Warszawskie trio Levity konsekwentnie, z płyty na płytę coraz mniej zważa na szufladki, do których można byłoby przypisać ich styl. Zaczynali od czysto akustycznych brzmień, następnie reinterpretowali Chopina wraz ze śmietanką rodzimych muzyków sceny alternatywnej oraz legendarnym trębaczem Toshinori Kondo. Obecnie ich twórczość poszła bardziej w stronę post-rocka, niż jazzu. Owszem, zespół momentami bawił się również dźwiękowym chaosem free-jazzu, ale to elementy typowe dla takich gatunków jak math rock czy noise rock, stanowiły esencję ekspresji scenicznej tria. W ich muzyce dominowały przesterowane dźwięki gitary basowej, porwane i ciągle powtarzane melodie oraz skomplikowane rytmiczne figury. Nieoczywistość i różnorodność jest największą siłą Levity.

Austin Peralta Trio zaprezentowało odwrotne podejście do korzeni jazzowych. Słuchając klasycznych melodii, które płynęły spod palców młodego pianisty (Peralta ma dopiero 22 lata!) i jego kolegów, trudno było uwierzyć własnym uszom. Rzadko się zdarza, by muzycy jazzowi w tym wieku potrafili tak szczerze i z wielkim wyczuciem grać muzykę pełną nostalgii, a wręcz naiwnego romantyzmu. Jedynie dynamiczna i połamana gra perkusisty Zacha Harmona, przypominała, że mamy do czynienia ze współczesną grupą. Fantastycznie było obserwować, jak Amerykanie podczas swojego występu cały czas czerpali wielką przyjemność ze wspólnej gry.

Sobotę otworzyło Elec-Tri-City, której jak łatwo się domyśleć, jest projektem trójmiejskim. Basista Janusz Mackiewicz i pozostała trójka, zaprezentowali swój pomysł na odnowienie formuły jazz fusion. Przyznam, że jest to stylistyka, za którą kompletnie nie przepadam, więc podszedłem do tego koncertu z dużym dystansem. Niestety, muzykom nie udało się mnie do tego nurtu przekonać. Gdy udzielali się wszyscy członkowie zespołu jednocześnie, Elec-Tri-City potrafiło wchodzić w całkiem przyjemne rejony, pełne fajnego groove’u, lecz kwartet poszedł głównie w stronę długich i męczących solówek. Zabrakło całościowego pomysłu na kompozycje.

Fot. Paweł Wyszomirski / TESTIGO.pl Copyright: www.wyszomirski.pl

Angielskie Get The Blessing, którego liderem jest Jim Barr, basista koncertowy kultowego Portishead, sprawiło jedną z największych niespodzianek festiwalu. Z jednej strony Wyspiarze odwoływali się do rodzimej sceny muzycznej, grając melodie przywodzące na myśl Radiohead czy Portishead właśnie, z drugiej zaś zaproponowali nowoczesny jazz, przywodzący na myśl wczesne Pink Freud. Grupa rozkręcała się z minut za minutę, dając w ciągu ostatnich dwudziestu minut fantastyczne show, za co odwdzięczyła im się publika, nagradzając Get The Blessing żywiołowym aplauzem.

Fot. Paweł Wyszomirski / TESTIGO.pl Copyright: www.wyszomirski.pl

Niedziela przyniosła koncert finałowy, mający miejsce w Filharmonii Bałtyckiej. John McLaughlin i jego the 4th Dimension zaprezentowali wirtuozersko wykonany jazz rock. Utwory obfitowały w ogromną ilość skomplikowanych melodii oraz zmian tempa, a sam McLaughin grał na swojej gitarze elektrycznej z urzekającą lekkością. Cichym bohaterem wieczoru był basista Etienne MBappe, który dzięki swej grze powodował, że z trudem publiczność powstrzymywała swoje nogi od wybijania rytmu. Lider zespołu okazał się także sympatycznym człowiekiem, który w przerwach między utworami, opowiadał z humorem o zespole i jego muzyce.

Tegoroczny Jazz Jantar okazał się wielkim sukcesem, zarówno frekwencyjnie jak i artystycznie. Oby przyszłe edycje szły konsekwentnie tę stronę, prezentując różnorodny i ciekawy świat jazzu w pełnym jego wachlarzu.

Tekst: Krzysztof Kowalczyk

Relacje z koncertów w Trójmieście