Bardzo wielu niemieckich turystów pyta mnie o Cmentarz Nieistniejących Cmentarzy. Rzadko jest czas, aby pójść tam razem z grupą, ale niektórzy turyści nawet wolą udać się tam sami. Ci, którzy są w Gdańsku bardzo krótko czasem mają do mnie serdeczną prośbę, ale o tym później. Bardzo podoba mi się idea stworzenia miejsca, w którym można zapalić świeczkę tym, którzy niegdyś mieszkali w naszym mieście, ale ich grobów już nie ma. Jest coś wzruszającego w tym małym kawałku ziemi niedaleko Gradowej Góry, przy samym kościele Bożego Ciała. Temu niezwykłemu miejscu w tym roku upłynęło 10 lat. W maju.

Dawny gdańszczanin, pochylony wiekiem, odnajduje stare podwórze, załom bramy, fragment kamienicy – resztki swojego dzieciństwa. Gdańsk powraca niesamowitą siłą dziecięcych wspomnień. W głowie przewijają się radosne i beztroskie chwile zabawy, spacerów z rodzicami, smak lodów kupionych nad Motławą… Dalsze wspomnienia są już inne. Za polityczne wybory swoich rodziców trzeba było zapłacić. W roku 1945 dla wielu młodych Niemców bezpowrotnie skończyło się dzieciństwo. Bardzo często urodzeni w Gdańsku turyści wspominają swoje babcie – staruszki, ciocie, które piekły pyszny chleb, sąsiadki, które owszem – krzyczały na biegającą hałastrę, ale w kieszeni fartucha zawsze miały pyszne krówki – mordoklejki.. . I właśnie tym dawnym gdańszczankom dziś jako dorośli ludzie chcieliby zapalić świeczkę. Znak, że o nich nie zapomnieli. Ich rodzinne groby nie istnieją, ale przecież w Gdańsku jest miejsce, które powstało właśnie po to, żeby te nieistniejące miejsca wiecznego spoczynku upamiętnić.

Tym, co imion nie mają

Autorami projektu cmentarza są Hanna Klementowska i Jacek Krenz. Zaprojektowane przez nich miejsce przypomina świątynię. W miejscu w którym znajduje się ołtarz – katafalk z fragmentem wiersza Maschy Kaleko. To właśnie przed tym ołtarzem rokrocznie w dzień Wszystkich Świętych duchowni różnych wyznań odmawiają wspólną, ekumeniczną modlitwę czcząc pamięć bezimiennych mieszkańców Gdańska. Wspólnie modlą się przedstawiciele kościołów rzymskokatolickiego, polskokatolickiego, prawosławnego, greckokatolickiego, ewangelicko-augsburskiego i ewangelicko-metodystycznego oraz kościoła baptystów. Obecni są też przedstawiciele gmin wyznania żydowskiego i muzułmańskiego. Organizatorem tych spotkań jest prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Każdy z przedstawicieli poszczególnych kościołów i wyznań odmawia krótką modlitwę za zmarłych i zapala znicz na pomniku z napisem „Tym, co imion nie mają na grobie, a tylko Bóg wie, jak kto się zowie„. Uczestnicząc w tej modlitwie mam niesamowite poczucie jedności i jakiejś ciągłości minionych pokoleń gdańszczan z nami – żyjącymi tu i teraz. Ten cmentarz to wspaniała inicjatywa.

Świeczka dla ojca…

W tym roku dość często opowiadałam turystom o tym niezwykłym miejscu. Parokrotnie wręczono mi kilka groszy prosząc, żebym w okolicach Wszystkich Świętych kupiła parę świeczek i zapaliła je właśnie na Cmentarzu Nieistniejących Cmentarzy. Za ciocię – która zmarła jeszcze przed dojściem do władzy nazistów, za ojca, którego się nie pamięta, bo było się kilkulatkiem, kiedy zginął na froncie… Dokładnie nie wiadomo gdzie, nie ma jego grobu. Ojciec mieszkał w Gdańsku – wszyscy mieszkali – więc może by właśnie tu zapalić świeczkę? W tym niesamowitym miejscu, o którym pani mówi? Ojciec popierał Hitlera, ale chyba mogę mimo to – jako córka – zapalić mu mały znicz? Nie sądźmy, byśmy sami nie byli sądzeni, prawda?

Współczuję turystom, którzy będąc dziećmi musieli przeżyć straszliwy rok 1945 w Gdańsku, bo z jakiej racji musiały zapłacić za grzechy swoich rodziców? Współczuję im tam samo jak wszystkim innym dzieciom – ofiarom polityki Hitlera. Bo cóż winne są dzieci… Jaka to różnica – czy polskie, czy żydowskie, czy niemieckie?

Wracając do moich rozmów z Niemcami – jest im przykro, że nie ma grobów ich przodków, którzy zmarli i zostali pochowani w Gdańsku. Wielu z nich jednak to rozumie. Kto miałby się po wojnie tymi niemieckimi grobami zajmować? I chyba jeszcze ważniejsze pytanie – kto by w ogóle chciał to robić?

„Jednakże Aleksander Reschke prowadził poszukiwania. Znalazł na skraju cmentarza dwa przekrzywione nagrobki, później dwa dalsze, całkowicie zarośnięte, i miał kłopoty z odczytaniem na nich czegokolwiek. Odległymi w czasie datami śmierci – od początku lat dwudziestych do połowy czterdziestych – i inskrypcjami nad nazwiskami – „Tutaj spoczywa w Bogu”, „Śmierć jest bramą życia” albo „Tu leży nasza kochana Mama i Babcia” – przypominały o czasie zaprzeszłym tego miejsca wiecznego spoczynku. (…)Pani Piątkowska pewnie tym czasem wstawiła bukiet astrów do wazonu na grobie swoich rodziców. (…) We wszystkich kwaterach zaduszkowy ruch: tu i ówdzie zapalone znicze na grobach świadczyły o tym, że odwiedził je ktoś, kto już sobie poszedł.(…) Wdowa milczała. Potem podeszła bliżej, jeszcze o krok bliżej do przekrzywionych nagrobków, które były dla wdowca godne uwagi. Nagle i jak na to miejsce zbyt głośno wybuchła: To wstyd dla Polaków! Usunęli wszystko, gdzie było napisane coś po niemiecku. Tutaj i wszędzie. (…) Nie chcieli zmarłych zostawić w spokoju. Wszystko po prostu zrównali z ziemią. Już wkrótce po wojnie i później. (…) I to (…) nazywają polityką! (…) Reschke próbował uspokoić wzburzoną wdowę podając jako przyczyny, w tej mniej więcej kolejności, najazd na Polskę, konsekwencje wojny i ze wszystkich stron przesadnie akcentowany nacjonalizm. (…) Również jemu, musi to przyznać, na widok takich zapomnianych nagrobków robi się smutno. Z pewnością należy sobie życzyć bardziej ludzkiego obchodzenia się ze zmarłymi. W końcu grób to ostateczny wyraz człowieka…. (…) W końcu jednak to my – Niemcy – pierwsi dopuściliśmy się tego barbarzyństwa. Nie mówiąc o wszystkich innych ogromnych zbrodniach. Para zdawała się stworzona do takich rozmów. (…) Wdowa i wdowiec zgodzili się, że gdzieś, a już z całą pewnością na cmentarzach, musi kończyć się przeklęta polityka. – Mówi się przecież – zawołała ona – że ze śmiercią wróg przestaje być wrogiem.”

G. Grass, Wróżby kumaka.

 

 

 

Autorka: Magda Kosko – Frączek – nauczycielka, wykładowczyni, doktorantka, tłumaczka, przewodniczka, od roku i czterech miesięcy mama Andrzejka – Małego Chłopczyka.
Napisz do autorki: [email protected]

Moje teksty na iBedekerze