Kościół na Mickiewicza, pw. św. Andrzeja Boboli, na tle innych gdańskich kościołów nie może pochwalić się wielowiekową historią, a jednak nie brak w niej momentów ciekawych.

kościół na Mickiewicza

Fot. MKF

Kościół powstał w drugiej dekadzie XX wieku na potrzeby powiększającej się ewangelickiej ludności Wrzeszcza. Po staraniach o odpowiednie miejsce pod lokalizację, w roku 1913 rozpoczęto budowę według projektu Hermanna Phlepsa, ówcześnie docenta, a od roku 1922 profesora wydziału architektury gdańskiej Technische Hochschule. Kościół ukończono trzy lata później, 31 lipca 1916 roku i powierzono w opiekę Chrystusowi. Otwarcie uświetnili swoją obecnością następca pruskiego tronu Wilhelm Hohenzollern, który w latach 1911-1913 stacjonował w Gdańsku w 1. Regimencie Brygady Przybocznej Huzarów, a także jego małżonka księżniczka Cecylia Mecklenburg-Schwerin. Na rozpoczęcie działalności książęca para sprezentowała parafii dwie zdobione biblie i chrzcielnicę. Podaje się, że wizytę tę upamiętniono umieszczeniem herbu księżniczki w witrażu baptysterium znajdującego się przy wieży, niestety dzisiaj już nie możemy podziwiać tej pamiątki.

Na przekór modzie

Hermann Phleps zaprojektował kościół jako trzynawowy w typie bazylikowym (co oznacza, że środkowa nawa wyższa niż boczne), z emporą, dzięki której kościół mógł pomieścić więcej wiernych, w stylu niezbyt popularnego podówczas neobaroku (triumfy święcił neogotyk). Świątynia ma 43 metry długości i 25 szerokości. Nad korpusem zdecydowanie dominuje wysoka na 40 metrów masywna wieża zakończona krótkim cebulastym hełmem i iglicą. Hermann Phleps zaprojektował też elementy wyposażenia świątyni. Stosunkowo młody wiek kościoła pozwolił na konkretne ustalenie artystów którzy przyczynili się do jego ozdobienia. I tak, podając za Encyklopedią Gdańską, do dekoracji malarskich przyłożyli ręce malarze z Berlina – Walldorf i Asbach, ołtarzowe rzeźby są dziełem Hainricha Splietha z Charlottenburga, a witraże to efekt prac firm z Berlina i Quedlinburga. W tej powodzi artystów z zachodu jest też akcent lokalny – sztukatorem był gdańszczanin Franz Lehmann-Sigmunsburg. Na uwagę zasługują też zachowane do dzisiaj również utrzymane w stylu neobarokowym 27-głosowe organy bydgoskiego mistrza Paula Völknera.

Przedwojenni gospodarze

Pierwszym pastorem, wykonującym swą posługę do roku 1931, w którym to przeniósł się do Szczecina, był Alfred Semrau. Pastor z czasem zaangażował się w politykę – w roku 1920 działał w Niemieckiej Partii Ludowej, musiał mieć zacięcie do tej formy działalności, bo w roku 1934 z ramienia tej partii został posłem do parlamentu Wolnego Miasta Gdańska, czyli Volkstagu, a dwa lata później jego prezydentem. O drugim pastorze, Wernerze Hahnie, wiadomo tyle, że posługę swoją pełnił do roku 1945. Parafia działała bardzo prężnie, powstawały coraz to nowe inicjatywy religijne, kulturalne i charytatywne. Działały chóry i grupy pomocy biednym. Przy kościele działały nawet żłobek i przedszkole.

Ślub zbrodniarza

Para książęca nie jest niestety jedyną znaną parą związaną z historią kościoła. 11 maja 1934 roku w świątyni w związek małżeński wstąpili Gertruda Deetz i Albert Forster, gaulaiter gdańskiej NSDAP. Ślub wzbudził duże zainteresowanie, tym bardziej, że jednym z gości był Rudolf Hess. Państwo Forster kilka dni wcześniej wzięli ślub cywilny w Berlinie, kto wie, czy dla samego Fostera nie istotniejszy od kościelnego, bo świadkiem został sam Adolf Hitler.

Powojenne zmiany

Kościół miał wiele szczęścia – przetrwał wojnę w nienaruszonym stanie. W roku 1945 świątynia trafiła w ręce jezuitów i pozostaje w nich do dzisiaj. Zanim jednak to się stało w kościele na krótko osadzono zatrzymanych Niemców, a następnie w pastorówce urządziła się milicja. Duże zmiany zaszły we wnętrzu w latach 1966-1974, kiedy to zostało przekształcone wedle projektu pochodzącego z Wilna architekta Leopolda Taraszkiewicza. Zmiany były konieczne, by przystosować kościół do wymogów liturgii rzymskokatolickiej. Między innymi zrezygnowano wówczas z dużej ambony i przesunięto ołtarz, dodano za też kilka ołtarzy bocznych. Zmiany zaszły też w wyposażeniu, w prezbiterium pojawił się krzyż i mozaika z Ostatnią Wieczerzą, a na ścianach kościoła zawieszono obrazy przedstawiające jezuickich świętych. Przybysze z Wileńszczyzny mogli poczuć się bardziej swojsko w obecności obrazu Matki Boskiej Ostrobramskiej. Nie zmieniło się natomiast to, że przy kościele wciąż działa dużo wspólnot, choć głównie o charakterze religijnym.

Tekst: Marta Krzyżowska

Lektura uzupełniająca:

Spacer po Dolnym Wrzeszczu