Popołudniowy piątek wielu gdańszczanom kojarzył się z końcem świata. Gromowładny Zeus rzucał piorunami, ulice zamieniały się w rwące potoki, a niemal czarne niebo nie wróżyło niczego dobrego.

Tymczasem na ul. św. Ducha życie toczyło się jakby innym torem. Pod pracowitymi rzygaczami mieszkańcy ustawiali wiadra, których brzegi natychmiast wypełniały się spienioną, szalejącą wodą. Uśmiechnięci gdańszczanie wnosili deszczówkę do mieszkań, gdzie na smakowitą wodę czekały już ich spragnione rośliny.

– Ta woda zawiera azot, to wspaniała pożywka dla naszych roślin – cieszył się mieszkaniec kamienicy, a ja idąc na spotkanie, nota bene, z Rzygaczami – Aleksandrem Masłowskim i Romanem Kowaldem, tłumaczami książki „Cały Gdańsk za dwadzieścia srebrnych groszy, nie mogłam się nadziwić szczęściu biegających z wiadrami gdańszczan.