Drogie Czytelniczki i Czytelnicy – kolejny raz zapraszamy na autorski przegląd naszego gdańskiego (i nie tylko)podwórka. Kończy się sierpień, a wraz z nim wakacje. Czy nadchodząca jesień przyniesie więcej Świateł, czy Brzdęków? Póki co – cieszmy się ostatnim tygodniem sierpnia. Dziś częściej zaświeci czy zabrzęczy? Zobaczmy!
· Kończy się Jarmark Św. Dominika – ku lekkiemu zaskoczeniu i miłemu zdziwieniu minął w tym roku dość szybko – i nie zdążył mnie zmęczyć. Odwiedziłam wiele ciekawych stoisk, na których nie pachniało tandetą, chińszczyzną i badziewiem. Mały Chłopczyk otrzymał peruwiański pulowerek i takąż czapeczkę, sama znalazłam sporo ładnej, oryginalnej biżuterii i kilka ciekawych filiżanek. Tegoroczny jarmark miał moim zdaniem klasę! Światło! – i najlepsze życzenia na przyszłość!
· Światło! – dla wszystkich sprzedawców i kelnerów, którzy nie robią problemu, gdy zagraniczny turysta chce zapłacić w euro, czy dolarach. Nie każdy cudzoziemiec zdąży wymienić pieniądze, chociaż kantorów jest sporo. Jednak przykładowo goście ze statków wycieczkowych spędzają w naszym mieście zaledwie kilka godzin. Czasu wolnego – czyli okazji, żeby zrobić parę zdjęć, napić się kawy i coś kupić – jest naprawdę niewiele. Turysta chętnie wyda parę groszy – jeśli mu się to umożliwi. Cieszę się, że coraz więcej osób to rozumie. W euro można zapłacić w każdej publicznej toalecie, prawie na wszystkich stoiskach z pocztówkami, w większości sklepów z pamiątkami i biżuterią, a czasami nawet w budce z lodami. W restauracjach i barach – niestety różnie.
· Bryczki w historycznej części Gdańska – klimat, nostalgia i wspomnienie dzieciństwa. Bryczki kojarzą mi się z wakacjami w górach – w Tatrach i Bieszczadach. Rodzice i dziadkowie często fundowali nam przejażdżki bryczkami, np. do Morskiego Oka, czy Doliną Kościeliską. W Zakopanem było wówczas inaczej niż dzisiaj – chodziło się traperach, jeansach i flanelowych koszulach. Przede wszystkim jednak chodziło się nie „po Krupówkach” – ale po górach. Wieczorami, padnięci po górskich wędrówkach – jedliśmy „góralski” chleb z pasztetem i pomidorem, koniecznie posolony grubo zmieloną solą… Czasem szliśmy do Coctailbaru Morskie Oko. Zawsze było tam tłoczno, wyjątkowo pysznie i trudno o wolny stolik. Pamiętam lody pistacjowe, deser sułtański… ech… Światło! – dla bryczek w Gdańsku! Przywołały piękne wspomnienia chwil i osób, których już nie ma.
· Kilka lat temu we Wrocławiu widziałam sporo przewodniczek i przewodników, którzy oprowadzali grupy „przebrani” – w strojach mieszczan – przykładowo pięknych szatach patrycjuszy. Patrzyłam z podziwem i zazdrością. „Że też się nie wstydzą tak latać” – przemknęło mi przez chwilę przez głowę – „jednak u nas w Gdańsku tego nie ma”… Szkoda… Minęło parę lat – i proszę bardzo – jest! Może niewiele koleżanek oprowadza w strojach, ale i tak nam się mieszczan namnożyło! I w jakich pięknych szatach! Coraz częściej można przeczytać o nich w prasie – to Gdańscy Mieszczanie. Ciepłe Światło! – dla wszystkich mieszczek, mieszczan, panien kuchennych, landwerzystów – i wszystkich pozytywnie zakręconych „przebierańców”, którzy mają pasję. Dodajecie kolorytu miastu! Maluczko, maluczko – a dołączę – z książątkiem:)
· Wystawa plenerowa ABC historii Gdańska – pisał już o niej pan Marek Barski, mimo to dodam parę słów. Często podczas zwiedzania podchodzę do wybranych plansz i pokazuję je turystom. Obowiązkowo mapę terytorium Wolnego Miasta Gdańska (o – jaki to był duży obszar!), Westerplatte (co to właściwie było proszę pani – to Westerplatte? Dlaczego uderzono właśnie tam?), Lecha Wałęsę (co on teraz robi pani Magdo, czy Polacy go lubią?) i stadion (da radę obok niego przejechać?) Jak starczy czasu omawiam też Fahrenheita (to on urodził się w Gdańsku!? Niemożliwe!) i zniszczenia 1945 roku (to miasto było aż TAK zniszczone?! Nie do wiary!) Przekaz wzbogacony obrazem jest o wiele mocniejszy, lubię więc podchodzić do tej dwujęzycznej wystawy. Światło! – dla jej pomysłodawców i twórców.
· Wielki Brzdęk! – dla tych, którzy nie umieją zachować się w kościołach. Głośno rozmawiają (między sobą i przez telefon), śmieją się, nie zdejmują czapek, rękawiczek (dobra, zapędziłam się:)), jedzą, piją, chcą wejść niestosownie ubranym, wprowadzić psa, kota, czy królika. Może zapominają podczas zwiedzania, że kościoły w Polsce to nie muzea? Oprowadzając po kościele Mariackim, czy Brygidzie niejednokrotnie zwracałam uwagę różnym ludziom. W przypadku grup młodzieży – zawsze staram się wyjaśnić – dlaczego nie wypada wejść do kościoła w króciutkich szortach? Młodzi nie cierpią pouczania, za to chętnie wysłuchują sensownych argumentów.
· Drewniane rzeźby w różnych zakątkach Gdańska. Czekają na nabywców, budzą zainteresowanie i śmichy – chichy. Czegoż tu nie ma? Drewniane Świątki, Chrystusy Frasobliwe, Żydzi Karczmarze, wioskowe grajki… i czerstwe, wiejskie dziewoje. I – może to Państwa zdziwi – nie podoba mi się przesadne wyeksponowanie ich biustów. Panowie (jestem pewna, że nie panie) Rzeźbiarze – rozumiem, że dziewczyna niosąca wodę nie może być płaska, ale tu przesadziliście! Nie jest to ani ładne, ani smaczne. Grupki turystów pozujące z obowiązkowym obłapianiem drewnianej panny i ich komentarze są żenujące. Proszę może wystrugać pana do pary – tylko za co będzie można go obłapywać? Z czego rechotać? Brzdęk!
· W poprzednich odcinkach pisałam, że lubię patrzeć na oryginalne sesje ślubne – takie z pomysłem i przymrużeniem oka. Ostatnio spotkałam parę młodą na wydmach w Łebie. Światło! – dla nich na nową drogę życia! Moi turyści zaczęli klaskać nowożeńcom i zrobiło się bardzo miło. Niemcy uważają, że spotkanie panny młodej – to trochę tak jak spotkanie kominiarza – oboje przynoszą szczęście… Zapomniałam tylko zapytać, za co – w pierwszym przypadku – należy się złapać?:)
· Zielona Brama, drzwi prowadzące m.in. do biura Lecha Wałęsy w Gdańsku. Często podchodzę pod nie z turystami – i czasem mamy szczęście – prezydent Wałęsa wchodzi lub wychodzi. Zawsze staram się go zatrzymać – choćby na minutę. Zagaduję, uśmiecham się, turyści fotografują zachwyceni. Za każdym razem moi goście reagują podobnie – gdzie Lech Wałęsa? Tam Lech Wałęsa? Ten pan to Lech Wałęsa? Niemożliwe! Nein! Przecież Wałęsa jest starszy, grubszy, wyższy! Z uśmiechem informuję, że prezydent już napisał list do telewizji – z żądaniem odszkodowania – za dodatkowe, wirtualne 20 kilo, które w telewizorze są, a w rzeczywistości ich nie ma. Zawsze też dodaję, że prezydent Lech Wałęsa ma cały czas tę samą żonę. Budzi to wielkie zdumienie większości zagranicznych turystów. Ich rodzimi politycy posiadają nie tylko cały zastęp byłych, obecnych i przyszłych żon, ale znaczna ich część posiada też mężów. Światło! – dla biura prezydenta w samym sercu starego Gdańska.
· Sezon w pełni – więc wszędzie tłok. W Kościele Mariackim długa kolejka grup do kopii Memlinga. Kochane Koleżanki i Koledzy Przewodnicy – jeśli widzicie, że pół Europy stoi w kolejce, chrząka i patrzy na zegarek – to nie opowiadajcie całej historii obrazu, nie naświetlajcie sylwetki Memlinga, nie omawiajcie każdej postaci! Powiedzcie to co najważniejsze – resztę uzupełnicie później. Ostatnio miałam ochotę udusić nieznanego mi przewodnika, który mimo moich wielokrotnych próśb, min i sugestii – siedział w kaplicy 24 minuty. Światło! – dla rozumiejących, że nie są sami w kościele. Brzdęk! – dla przedłużaczy.
· Ostatnimi czasy zdarza mi się często bywać w Łebie, zawodowo i prywatnie. Za każdym razem widzę tego samego dzika, samego lub z kolegami – który wymusza dokarmianie. Początkowo odpędzany, niezmordowanie wraca: „jednak nalegam! – podziel się posiłkiem!” Tak długo zamęcza i kręci się w pobliżu turystów – aż dostanie upragnioną bułkę, czy parówkę. Ludzie! Nie dokarmiajcie dzików! Przyjedziecie do Łeby np. w listopadzie? Zapewnicie dzikowym rozbójnikom catering? Grupka wymuszaczy nie wie, że sezon się kończy w połowie października. Żebracza drużynka będzie na Państwa czekała! Brzdęk! Dla turystów za brak pomyślunku, a dla dzikowej drużyny za natręctwo.
· Ciepłe Światło! – dla tych, którzy bezinteresownie, po prostu z życzliwości przekazują sobie różne informacje – potrzebne np. w oprowadzaniu, zaparkowaniu autokaru itp.: Hej Magda, w Mariackim dodatkowa msza – na razie nie wejdziecie, myśmy też nie weszli! Dzięki! Magda, Grass na Mariackiej! – przychodzi sms. Na Długim Targu Święto Policji dziś – pamiętasz? – pyta spotkana w tramwaju koleżanka – będzie orkiestra i tłok, ale potem mundurowi udają się do Dworu Artusa…. Jakoś damy radę! Oczywiście, że damy! Polacy komunikują się ze sobą bardzo słabo i jakoś niechętnie (JA wiem, to najważniejsze, inni mnie nie obchodzą). Kochani – podzielmy się informacją – będzie wszystkim łatwiej żyć.
· Bohaterem Odcinka (BO) – zostaje wlepka przyuważona przeze mnie niedaleko hotelu Novotel – nie znającym niemieckiego polecam zajrzenie do słownika – warto!
Autorka: Magda Kosko – Frączek – nauczycielka, wykładowczyni, doktorantka, tłumaczka, przewodniczka, od ponad roku mama Andrzejka – Małego Chłopczyka.
Napisz do autorki: [email protected]
ja chcę jeszcze! Magda, musisz częściej publikować!
Brzdęk dla Pani Kosko – Frączek za zupełnie niepotrzebne podkreślenie, że Ci zachodni politycy to „mają nawet mężów” a nasz rodzimy bohater Wałęsa ma „cały czas tę samą żonę”.
już przeczytałem, a wciąż mam apetyt na więcej Twoich tekstów :))
Pani Eldo – a dlaczego „brzdęk”? Przecież to prawda.
ale co to ma do bycia politykiem? czy największe osiągnięcie Wałęsy to to, że go żona na drzewo nie posłała?
Nie rozumiem – co ma to, że Wałęsa ma jedną żonę – do bycia politykiem? Nic.
no chyba uważa to Pani za istotne w jego karierze, skoro Pani za każdy razem wspomina o tym turystom 😀
Co do Jarmarku – wydaje mi się, że w tym roku był mocno taki sobie – albo może to ja się starzeję i coraz łatwiej mnie z równowagi wyprowadzić… 😉
Za to ludzie w kościołach – temat rzeka… Byłam ostatnio na mszy w Mikołaju – i doznałam szoku – pani siedząca przy mnie w ławce bezczelnie wyciągnęła aparat i w trakcie nabożeństwa pstrykała zdjęcia – w dodatku z fleszem…
Chyba nie wszyscy zrozumieli, że ta opowieść o żonie Wałęsy to tylko pewien rodzaj anegdoty dla utrzymania dobrego humoru grupy :/
O innych aspektach życia Wałęsy przewodnicy też opowiadają, nie kończą na Danucie 🙂
No to ja ponowię pytanie o sensowne wytłumaczenie dlaczego to nie można wnieść do kościoła królika?
a to ok, szczęśliwie nie mam pojęcia o jakich innych aspektach życia Wałęsy opowiadają przewodnicy w ramach anegdot 😀
Ja tam nie opowiadam nic więcej o Wałęsie z wyjątkiem tego co w felietoniku. A po co? 🙂 O Grassie też mówię tylko tyle, że wieść o przyznaniu mu w 1999 roku nagrody Nobla dotarła do niego, kiedy był w drodze do dentysty. I dodaję czasem, że pali faję, żuje gumę, pali faję za fają …. :))) LUDZIE! To dowcipne felietoniki są!
Aleksandrze – królik nie jest ochrzczony. 🙂 Może pokicać w zakazane zakamarki – w celu rozsiania bobków. Poza tym – wniesienie takiego królika jest gorsze, niż wejście w rękawiczkach. 🙂
To wszystko wiem – ja po prostu przeczytałem o istnieniu SENSOWNYCH argumentów i bardzo mnie to zainteresowało. Widzę jednak, że felietonik jest tylko dowcipny 🙂
w Europie ochroniarze kościelni bez pardonu wypraszają z kościołów osoby niestosownie ubrane, niestosownie zachowujące się … mnie jeszcze nikt złego słowa nie powiedział za grzecznego psa w torbie, wszyscy wiedzą jakiego
„aż” dowcipny, nie „tylko” 🙂
Grzeczny pies w torbie… w sumie…. lepszy niż wąż w kieszeni :))
Może i aż, ale tym niemniej tylko.
A może nam Pani przetłumaczyć ten tekścik? Będę wdzięczny – na starość stałem się leniwy…