Nieudacznik kopie sobie grób i chce skończyć ze sobą. W grobie, oprócz siebie, zamierza zakopać telewizor, który uważa za nawiedzony. Od czasu do czasu w telewizorze pokazuje się bowiem diabeł i jątrzy. Z telewizora kopiącego nadzoruje diabeł, „w realu” natomiast spotyka on dwie panie – spacerowiczkę (która pojawiła się nad powstającym grobem przypadkowo) oraz płatną morderczynię wezwaną przez czarta zaklętym gwizdkiem.
Morderczyni udaje się zabić diabła, ale telewizor nie przestaje być nawiedzony. Teraz opuszczone miejsce w szklanym okienku zajęła „diablica niebiańska”. Ona ma diametralnie inną taktykę niż poprzednik. Nie dołuje ludzi, ale ich uskrzydla. Za „jej rządów” mężczyzna już nie jest nieudacznikiem, ale przesem wielkiej korporacji. Już nie chce się zabić i pogrzebać, lecz jego myśl kieruje się ku radościom życia. Zmieniają się też uczucia, jakie wywołuje w nim telewizor. Niechęć i obawę zastępuje pełna akceptacja. – Tak w największym skrócie wygląda treść sztuki „Na niby” Janusza Lubicza-Tartyłły.
Co autor chciał przez tę fabułę powiedzieć, zdaniem samego autora ma drugorzędne znaczenie. Ważniejsze jest dla niego to, jak jego dzieło odbierają inni.
Sztuka (a raczej jej zapis na płycie DVD) została zaprezentowana bywalcom Domu Zarazy. Dyskusja po pokazie mówiła, że obecni odebrali ją, jako opis manipulacji. Każdy z nas bywa manipulowany (zwłaszcza przez media), każdy z nas też czasami próbuje manipulować innymi – dlatego postaci w telewizorze miały te same twarze, co „w realu”. (Jedynie alter ego najmłodszej z osób dramatu – płatnej morderczyni – nie chce na nikogo wpływać. Dziewczyna cieszy się z samej możliwości wystąpienia na szklanym ekranie.)
Telewizja nie tylko manipuluje odbiorcami, ale też ich uzależnia. Mężczyzna, który początkowo chciał pochować telewizor, bo uważał go za rozsadnik zła, w ostatniej scenie (wraz z towarzyszącymi mu paniami) głaszcze go z miłością.
Nie jest to jednak jedyna możliwa interpretacja. Nieco inaczej odebrała sztukę Dorota Kaczmarek. Zamieszczamy tu jej recenzję. Która interpretacja jest bliższa zamysłowi autora – nie wiadomo. On milczy.
O samozagładzie medialnej w sztuce Janusza Lubicza-Tartyłły „Na niby”
Najnowsza farsa Janusza Lubicza-Tartyłły pt. „Na Niby” toczy się w baśniowo-cmentarnianych okolicznościach, bo czyż możliwa w realu sytuacja, że do Człowieka Nieudacznika pracującego nad wykopywaniem zgrabnego dołu na ostatni pochówek podchodzi ponętna Spacerująca i diaboliczna Morderczyni? I to w mocno nieuczęszczanej alejce? A całej kompanii towarzyszy odbiornik telewizyjny z pojawiającymi się na ekranie w trakcie trwania sztuki: Diabłem, Diablicą Niebiańską, Zjawą.
Taką sytuację może stworzyć dramatopisarz o wielkiej wyobraźni, od lat aktywnie pracujący na niwie literackiej i teatralnej, który wplątuje w swoje utwory tematykę społeczną. Sztuka „Na niby” oprócz swej warstwy komicznej, jaką niewątpliwie jest samo prowadzenie akcji scenicznej (pozytywnie nastawiające do odbioru spektaklu), odzwierciedla nas jako ludzi. Autor unaocznia w farsie podział społeczeństwa od strony moralnej, etycznej, co łączy z aktywnością twórczą. I tak bohaterowie sztuki to:
► Człowiek-Nieudacznik: w warunkach, kiedy ma władzę jest osobą bezwzględną, nie cofającą się przed niczym (stając się Diabłem), w momencie jej utraty nie potrafi niczego więcej poza samozagładą.
► Spacerująca: to z kolei osoba nieświadoma, nie zdająca sobie sprawy z zawiłości tego świata, żyje normalnym trybem życia, nie analizując wydarzeń stara się racjonalnie tłumaczyć otaczający świat.
► Morderczyni: to osoba bez skrupułów, jej motorem są pieniądze (nosi nawet przy sobie cennik na swe usługi), dochodzi do celu, bez względu na to, kogo i jak po drodze zniszczy.
Nie cieszy taka jakość nas samych, prawda? Co temu sprzyja? Tutaj autor nie pozostawia żadnej wątpliwości. Skutecznym, współczesnym narzędziem niszczącym nas bezwzględnie, separującym od prawdziwego życia są komunikatory (telewizja, komputerowy ekran, komórki) – środki tresury społecznej, szerzenia pogardy, metoda podsłuchu. W którym momencie przestały cieszyć, być źródłem informacji, a przeistoczyły się w „pierwszą władzę”? Czy możemy to zjawisko ograniczyć? Raczej nie wygląda to różowo, to wszak dobre źródło pieniędzy dla konsorcjów – czyli dla nas w różnym stopniu. Artysta zasygnalizował ważny problem, postawił diagnozę, teraz czas na leczenie.
Sztukę zaprezentowali sprawdzeni i dobrze grajacy aktorzy Sceny Satyry RyTar w składzie: Joanna Ryduchowska-Wrzałek, Marta Krüger, Janusz Lubicz-Tartyłło, których wspomaga w fachowy sposób Aniela Tartyłło. Ciekawostką było wykorzystanie w sztuce telewizora jako „aktora” – w bardzo ciekawy i pomysłowy sposób. Jaki? Cóż, trzeba obejrzeć, żeby się przekonać.
Cytaty:
Telewizor odpowiedzialny za:
► jakość myślenia, debat politycznych – to on mi do głowy nakładł,… zajazgotał na tych tamtych, za nastroje tą wściekłością świat i ludzi pozarażał…,
► jakość kondycji społecznej – gorzej, gdy zacznie mamić, kusić, łudzić,… tumanić… przestraszać…,
► za jałowość – On – posiada ogromną Moc! Siłę obezwładniającą, jak narkotyk. To wirus telewizyjny, z rodziny komputerowatych…
Brak komentarza