Całkowicie nieodpowiedzialnie i zupełnie bez troski o fakty, grupa założona ad hoc „Zakłamywacze Historii” – zaprasza na primaaprilisowy spacer po Głównym Mieście w Gdańsku. Oprowadzać będą przewodnicy i… partacz.
Przewodnicy miejscy Katarzyna Czaykowska, Ewa Czerwińska, Ewa Jaroszyńska, Inka Niemczewska, Danuta Slipy, Arkadiusz Zygmunt oraz partacz Andrzej Jaroszyński opowiadać będą o Głównym Mieście rzeczy, o których nie słyszał nawet znawca Gdańska Andrzej Januszajtis.
Spacer jest dedykowany Jarosławowi Gowinowi, który „uwolnił” zawód przewodnika turystycznego.
Pomysłodawczynią wydarzenia jest Ewa Jaroszyńska.
Tytuł: „Zakłamywacze Historii” zapraszają na primaaprilisowy spacer
Lokalizacja: ul. Piwna Przy Wielkiej Zbrojowni), Gdańsk, Polska
Godzina rozpoczęcia: 17:00
Data: 2014-04-01
No to za partacza już bym chyba robić nie mógł (po tylu spacerach) ale z drugiej strony, gdybym puścił podobną bajeczkę jak w „Slamdog’u” w Taj Mahal … to kto wie 🙂
Partacz to osobnik nie należący do cechu.Nie musi/choć może/to znaczyć,że nie zna fachu.Za oficjalnego partacza na tym spacerze,robił będę ja.Znam to rzemiosło /z opowiadań/.
Szanowni Państwo.
Bardzo sobie cenię wiedzę, doświadczenie i profesjonalizm naszych gdańskich przewodników, ale absurdem była sytuacja w której łamałem prawo oprowadzając swoich znajomych i rodzinę po Głównym Mieście. Walka z partaczami ma w naszym mieście długą tradycję ale historia przyznała rację tym drugim:) Tylko wolność gospodarcza napędza rozwój i postęp. Nie brońcie złej sprawy. Wasza licencja powinna być wystarczającą przewagą nad partaczami.
pozdrawiam
To się porobiło… Co innego Znajomym pokazywać, czy opowiadać o Mieście. Czym innym jest przekazywanie wiedzy i faktów historycznych przez sprawdzonego (licencjonowanego) PRZEWODNIKA.
Niedouczeni historycy czy bibliotekarze „stworzą” nową historię… Może być niewesoło.
Panie Danielu,
w obecnych czasach wiedza historyczna nie jest reglamentowana. Jestem przekonany, że wielu partaczy zaskoczyłoby Pana swoją znajomością tematu. Podobnie jak przed wiekami kiedy partacze ze Starych Szkotów wykonywali swoją profesję taniej i rzetelniej od cechowych rzemieślników często oszukujących na materiale i jakości :)) Historia się powtarza i za chwilę partacze znowu będą „górą” 🙂
pzdr
Panie Mirku/Mirosławie
Ma pan rację ale… Przenieśmy na moje „podwórko”. Znam wielu Amatorów, którzy na scenie przewyższają profesjonalistów. Czy to oznacza, że należy zlikwidować Uczelnie Artystyczne, które nadają tytuły „MgrArtis”? Jednym słowem licencjonują?
Panie Danielu,
jestem zwolennikiem wolnego wyboru i ponoszenia odpowiedzialności za dokonywane wybory. Uważam że zdobyta licencja powinna być wystarczającym handicapem i gwarancją jakości wykonywanego zawodu, dlatego nie ma potrzeby wprowadzania dodatkowych ochron administracyjnych przed amatorami. Czy uważa pan, że reżyser nie powinien mieć prawa do zatrudnienia „naturszczyka” w filmie? Zapewne jadąc w nieznane miejsce skorzystam z usług licencjonowanego przewodnika, ale chcę mieć prawo do podjęcia ryzyka i skorzystania z usługi „niepewnej”
pozdrawiam
Panie Mirku…
Pisze Pan – „Zapewne jadąc w nieznane miejsce skorzystam z usług licencjonowanego przewodnika”. Prawo wyboru – TAK! „Naturszczyk” – ryzyko reżysera, który jest fachowcem i zna swój fach. Turysta miasta nie zna i co jeśli jakaś mniej lub bardziej stylowo przebrana, kolorowa postać „pcha” się ze swoją nie do końca zweryfikowaną wiedzą? Pozostańmy przeto na wspólnej płaszczyźnie do zachowania „prawa wyboru”, którego nikt nie kwestionuje. Nowoczesny Turysta (płaci) zakłada słuchawki i wędruje po mieście słuchając przewodnika wirtualnego… Inni wolą kontakt bezpośredni i powinni mieć pewność, że to co usłyszą ma potwierdzenie w faktach.
Pańskie i innych (cytuję) – „prawo do podjęcia ryzyka i skorzystania z usługi „niepewnej”” nie podlega dyskusji.
Także pozdrawiam.
Jeżeli o nas chodzi – pełna zgoda. 🙂 A co na to licencjonowani przewodnicy ? Prawo wyboru czy przymus administracyjny ?
Jest SPACER i okoliczność, by poznać poglądy. Do zobaczenia…
…Toteż w Spacerze wezmą zapewne udział osoby dobrze znające fakty i witające pomysły Przewodników i Partacza chóralnym wybuchem śmiechu.
Jeszcze jeden powód, żeby realia dobrze znać samemu, cierpliwie poznawać przy pomocy Przewodników – piękny motyw dla mieszkańców cieszących się na co dzień wspaniałym miastem.
Co oczywiście nic nie ma wspólnego z gośćmi Miasta, przelotnymi turystami których Przewodnicy inspirują prawdą, zachęcają do pokochania akurat tego miejsca na ziemi.
Szanowna Pani.
Jestem wielkim zwolennikiem nauki przez zabawę i ten właśnie przypadek byłby znakomitym pretekstem do zilustrowania długiej historii walki gdańskich cechów z partaczami. Szkoda jednak, że w tym przypadku sama informacja o wydarzeniu już jest podszyta interesem jednej ze stron sporu. Na wstępie scenariusz zapowiada niewiarygodne i nieprawdziwe historie, które mają za cel zdezawuowanie partaczy. Potwierdzeniem mojego odczucia jest dedykacja zawarta w zaproszeniu.
Jeżeli już poruszono ten niezwykle ciekawy temat to od licencjonowanych przewodników oczekiwałbym wzniesienia się ponad własne krótkotrwałe korzyści. Monopol gdańskich cechów nie wyszedł naszemu Miastu i samym cechom na dobre. Nie twierdzę, że wszyscy partacze byli świetnymi wykonawcami i artystami. Bardzo zależy mi jedynie na tym aby kwietniowa zabawa nie stała się prawdziwym „zakłamaniem historii”. Polecam powszechnie znaną historię Christopha Mauchera i jego rywalizacji z cechami, ale nie jako wyjątek potwierdzający regułę, lecz uwzględnienia dobrego imienia wielu bezimiennych partaczy ze Starych Szkotów i Chełma.
Pozdrawiam
Czy aby na pewno Spacer się odbędzie?