Kilka lat temu w „30 Dniach” opublikowany został bardzo ciekawy artykuł pt. „Psie Miasto Gdańsk”, który w pewien sposób zainspirował mnie do napisania felietoniku „Kocie Miasto Gdańsk” w serwisie MMTrójmiasto . Tytuł „Świńskie Miasto Gdańsk” uznałem jednak za mocny, stąd poniższy tekst otrzymał tytuł jaki otrzymał, jest bowiem przeglądem historyczno-topograficznych odniesień do kolejnego – jakże istotnego kulturowo – gatunku zwierząt.

W niektórych opracowaniach znaleźć można informację o istnieniu w Gdańsku miejsca nazywanego Ferkelmarkt (Targ Prosięcy). Zwykle wymieniany jest jednym tchem z innymi Targami w Gdańsku, takimi jak Targ Węglowy, Drzewny, Maślany czy Sienny. Naturalnym jest założenie, że skoro poszczególne targi zyskiwały nazwy tak czy inaczej nawiązujące do rodzaju towarów, którymi na nich handlowano, Targ Prosięcy musiał być miejscem, gdzie odbywał się handel trzodą chlewną. Nic bardziej błędnego. Mówiąc o Targu Prosięcym mamy na myśli niewielką część Długiego Targu, położoną pomiędzy Studnią Neptuna, a wschodnią fasadą Ratusza Głównomiejskiego. Nazwa Ferkelmarkt pojawia się w odniesieniu do tego miejsca w XVII w. Czy możliwe jest, aby w takim miejscu, tuż pod oknami Ratusza, w pobliżu Dworu Artusa, na części najbardziej reprezentacyjnego miejskiego placu handlowano świniami? Oczywiście, że nie.

Określenie tego miejsca mianem „Targu prosięcego” to jeden z licznych przykładów złośliwego humoru gdańskiej ulicy. Gdańszczanie ochrzcili to miejsce w ten sposób nie z powodu przedmiotu handlu, a dlatego, że tam właśnie, przy różnych okazjach, można było oglądać członków władz Gdańska, do których najwyraźniej mieszkańcy mieli nie do końca życzliwy stosunek, skoro chcieli w nich widzieć prosięta. Ciekawe, na jakie miejsce w dzisiejszym Gdańsku można by przenieść tę nazwę…

W pewnym sensie do tradycji miejsca i jego nazwy odnieśli się nieświadomie działacze opozycyjni, kiedy to w 1986 r., chcąc zaprotestować przeciwko wyborom do sejmu o z góry ustalonych wynikach, wypuścili w okolicy Ratusza żywą świnię ozdobioną napisem „Głosujcie na nas”. Uganiająca się bezskutecznie przez dłuższy czas za świnią władza w postaci funkcjonariuszy MO… – zobaczenie tego warte było podobno każdych pieniędzy…

Świńskich odniesień jest w Mieście, rzecz jasna, więcej. Jakkolwiek nie podobało by się to mieszkańcom dzisiejszego Dolnego Miasta, ich dzielnica, zanim włączona została w XVII w. w obręb miejskich fortyfikacji, osuszona i z czasem zabudowana, nazywana była „Świńską Łąką”. Nazwa była nieprzypadkowa i tym razem nie chodziło o żadną metaforę. Tam właśnie, na rozległych, podmokłych łąkach, użytkowanych przez gdańskich rzeźników i gorzelników, rzeczywiście wypasano trzodę chlewną. Nic więc dziwnego, że kanał odgradzający Wyspę Spichrzów od Dolnego Miasta, dzisiaj noszący dumną nazwę Nowej Motławy, zanim osiągnął rozmiary żeglownego toru wodnego i stał się częścią gdańskiego portu, nazywany był przez pewien czas Świńskim Rowem. Dolnomiejska ulica Dobra określana była w XVIII wieku jako Kuschenecke. Wyraz Kusch lub Kosch oznaczał w dialektach używanych w Prusach świnię, dawna nazwa ulicy Dobrej po polsku brzmiałaby zatem „Świński Zakątek”.

Świńskie głowy na Głównym Mieście

Ferberowie na ołtarzu kaplicy św. Baltazara

Trzy świńskie głowy na herbowej tarczy pojawiają się w wielu miejscach, które historia związała z najbardziej chyba wpływowym w dziejach Gdańska rodem Ferberów. Choć na ich herbie wyraźnie widać, że zwierzęce głowy nie należą do świń, a do dzików, godło to przyjęto nazywać „trzema świńskim łbami”. Oficjalna, proferberowska wersja legendy herbowej mówiła o strasznym oblężeniu Gdańska i związanym z nim głodem, oraz o podstępnym pomyśle burmistrza Ferbera, który kazał ubić ostatnie trzy ocalałe w Mieście wieprze, podzielić ich mięso, a łby wystrzelić w kierunku wroga przy użyciu odpowiedniej machiny. Wrogowie, dotąd sądzący, że Gdańsk podda się wkrótce z powodu braku żywności, odstąpili od oblężenia, stwierdziwszy, że skoro stać obrońców na strzelanie do atakujących tak pożywnymi pociskami jak wieprzowa głowizna, to mogą się bronić jeszcze bardzo długo. Tak właśnie trzy świńskie łby miały trafić na herbową tarczę burmistrza.
Wrogowie Ferberów, a wśród nich gdański kronikarz Stenzel Bornbach, opowiadali inną wersję legendy. Ich zdaniem, zanim ród Ferberów wzbogacił się nieprzyzwoicie na lichwie, rodzina zamieszkiwała podłą zagrodę w okolicy dzisiejszej ulicy Aksamitnej. Tam właśnie miała mieć miejsce scena, która dała początek herbowemu godłu. Otóż pewnego dnia z rozpadającego się chlewika uciekły trzy wieprze – bo tylko trzy stanowiły ferberowski inwentarz – i biegnąc przez podwórze wpadły do wielkiej, błotnistej kałuży. Widząc to jeden z młodych „dziedziców” wszczął akcje ratunkową, usiłując wydobyć cenne zwierzęta tonące w błocie. Kiedy akcja nie dawała efektów, zirytowany do głębi, pobiegł do domu po miecz i jednym cięciem pozbawił wszystkie trzy świnie łbów. Jego ojciec zamiast zganić syna za egzekucję na inwentarzu, pochwalił jego dzielny wyczyn i polecił mu używanie trzech świńskich łbów jako rodzinnego godła. Z czasem, dla podniesienia dostojeństwa rodowego znaku, herbowe świnie zamienić miały się w dziki.

Herb z dziczymi głowami można spotkać w Kościele Mariackim, choćby na elementach wystroju Kaplicy św. Baltazara, należącej kiedyś do Ferberów, a także tuż obok kościoła, na wspaniałym, odnowionym nie tak dawno, portalu plebanii, przebudowanej w początkach XVI w. przez Moritza Ferbera, uczestnika największego skandalu matrymonialnego ówczesnego Gdańska. Świńskie łby zdobiły kiedyś także bramę posiadłości rodzinnej w Niegowie, wówczas noszącym nazwę Konstantinopel (od Constantina Ferbera), a z czasem skróconą do Nobel. Na widok herbu Ferberów na bramie w Niegowie, wizytujący ich król Stefan Batory, stwierdzić miał z właściwym sobie poczuciem humoru, że Ferber, niczym Cerber, ma trzy głowy (Ferberus ut Cerberus, tria capita habet). Nazwę pochodzącą od ferberowskiego godła przyjęła również karczma położona w Lipcach, przy głównym trakcie z Gdańska na południe. Zajazd, a z czasem restauracja Trzy Świńskie Głowy (Dreischweinsköpfe) była jednym z ulubionych kierunków podmiejskich wypadów mieszkańców Gdańska aż do II wojny światowej. Co ciekawe wyobrażenia herbu z trzema świńskimi łbami, wbrew temu co twierdzą niektórzy, zabrakło na wspaniałej skądinąd fasadzie domu Ferberów przy Długiej, choć pojawiła się tam, a jakże, tzw. „gdańska triada herbowa”, obecnie w nieco pomylonej w ramach powojennej odbudowy kolejności.

Na obrzeżach Miasta

Kilka świńskich konotacji zawiera również lista gdańskich obiektów fortyfikacyjnych. Co ciekawe nazwa jest zawsze ta sama: Świńska Głowa.

Prawdopodobnie kształt ziemnych konstrukcji obronnych nieodparcie kojarzył się z wyglądem tej części ciała trzody chlewnej. Miano Świńskiej Głowy nosiły: dwie wysepki u zakończenia grobli broniących Śluzy Kamiennej, luneta, czyli jedno z wysuniętych dzieł obronnych fortu Gradowej Góry wzniesione w ramach jego modernizacji w początkach XVIII wieku, środkowy bastion Szańca Wschodniego na Wisłoujściu, a także leżący tuż obok niego rawelin z połowy wieku XVII.

Oprócz wspomnianego na wstępie Prosięcego Targu, istniały niegdyś w bezpośredniej okolicy Gdańska – dzisiaj w ramach jego dzielnic – dwa świńskie targi. Jeden położony był w Oliwie w pobliżu młyńskiego mostu na Potoku Oliwskim, a więc w rejonie skrzyżowania dzisiejszych ulic Spacerowej i Czyżewskiego, drugi znajdował się na Oruni i był kiedyś miejsce regularnego obozowania cygańskich taborów. Miano świńskiego nosił także jeden z mostów nad Kanałem Raduni w okolicy Świętego Wojciecha.

Ilość świńskich odniesień w historii i topografii Gdańska dowodzi jak pożytecznym i ważnym dla człowieka była, jest i zapewne nadal będzie świnia, która stanowczo nie zajmuje zbyt poczesnego miejsca w kulturze, dowodząc, że im coś jest pożyteczniejsze, tym mniej to cenimy.

Autor: Aleksander Masłowski