Rycerska 10 – ten adres przez dziesięciolecia „bolał” miłośników Gdańska, a niszczejąca, oryginalna kamieniczka z XVIII wieku, nie była dobrą wizytówką Miasta Gdańska. Ale zła passa się skończyła – podjęto decyzję o renowacji tej niewątpliwej perełki.
Na konferencję prasową, zaplanowaną na godzinę 13:30, a zorganizowaną przez Miasto Gdańsk i Gdańską Infrastrukturę Wodociągowo-Kanalizacyjną, szłam bez emocji. Zajrzałam do kalendarza prezydenta Pawła Adamowicza, który miał wziąć udział w konferencji – już na godzinę 14 miał zaplanowane spotkanie z Pełnomocnikiem Totalizatora Sportowego. Założyłam więc, że konferencja prasowa w kamieniczce odbędzie się „lotem błyskawicy”, że zostanie podanych kilka liczb i dat, że dziennikarze otrzymają materiały prasowe, że padnie kilka pytań, że ze względów bezpieczeństwa niczego nie będziemy mogli zobaczyć, i że ogólnie będzie wiało nudą. W związku z powyższym i ja się na godzinę 14 umówiłam, na kawę:) A tymczasem…
Rycerska 10 – konferencja inna niż wszystkie
Zanim oficjalnie rozpoczęło się spotkanie, dziennikarze szczelnym wianuszkiem otoczyli Andrzeja Januszajtisa, promieniującego radością z powodu rozpoczęcia działań ratujących osiemnastowieczną budowlę. Znawca Gdańska snuł opowieść o historii kamieniczki, a tymczasem Jacek Skarbek – prezes GIWK przywitał gości i przedstawił Bożenę Krzemińską– kierownika projektu, Zofię Maciakowską – adiunkta w Instytucie Historii PAN oraz architekta Mateusza Gzowskiego (syna zmarłego przedwcześnie Jacka) – autora projektu renowacji obiektu.
– W latach osiemdziesiątych tutaj pracowałem – swoją wypowiedź rozpoczął prezydent Paweł Adamowicz – dosłownie obok, w Gdańskim Towarzystwie Naukowym, gdzie byłem stróżem nocnym. Obok tej kamienicy często przechodziłem i zawsze mnie bolało, że poprzez niewłaściwą eksploatację niszczeje. Kamienica pełniła funkcje mieszkaniowe – mieszkali w niej ludzie, którzy nie doceniali jej wartości historycznej. Ale też trzeba przyznać, że przez cały okres Polski Ludowej i później Polski niepodległej, na kamieniczkę nie było pomysłu. Biorąc pod uwagę moje dotychczasowe doświadczenia pomyślałem, że […] gdybym po wyprowadzeniu się mieszkańców próbował sprzedać tę kamienicę, to byłby kłopot ze znalezieniem kupca. Podjęliśmy więc innowacyjną decyzję, aby obiekt wnieść w drodze aportu do spółki miejskiej. Chcę w ten sposób dać sygnał, że spółka publiczna też ma zobowiązania wobec wspólnoty mieszkańcow, którym służy. Ochrona dziedzictwa kulturowego jest też naszym zadaniem. Uważam, że GIWK poradzi sobie z przedsięwzięciem. Tu nie chodzi o prostą konserwację, chodzi też o biznesowe podejście, to znaczy znalezienie takich funkcji, które mogłyby służyć miastu i jednocześnie przynosić dochód – kontynuował prezydent.
Na potrzebę konferencji organizatorzy przygotowali przejrzyste tablice (świetny pomysł!), na których wypisane były najważniejsze informacje dotyczące rozpoczynającej się inwestycji. Na pierwszej z plansz przeczytałam:
Obawiam się, aby kiedyś następcy nasi nie zawołali na nas, żeśmy wiele uczynili dla wygody i pożytku własnego, a nie zrobiliśmy nic dla przeszłości i dla tego, cośmy po niej odziedziczyli w zabytkach.
hr. Artur Potocki na Sejm Rzeczypospolitej Krakowskiej w 1825 r.
Jak wyjaśnił Jacek Skarbek, wspomniany cytat stał się mottem podjętej inicjatywy.
– Chcemy, aby obiekt był dowodem na to, że troszczymy się o dziedzictwo kulturowe, nie zapominamy o nim i ten skromny posag, jaki pozostawiły po sobie lata II wojny światowej, będziemy tym bardziej pieczołowicie odzyskiwać – powiedział.
GIWK podejmując się zadania wyznaczyło sobie dwa cele – komercyjny, a więc wybudowanie przestrzeni biurowej dla wymagającego klienta oraz drugi – podjęcie współpracy z inicjatywami kulturalnymi i stworzenie „Qlturalnej kamienicy”, służącej mieszkańcom Gdańska.
Konferencja prasowa coraz bardziej mi się podobała, chociaż niepokojąco zbliżała się godzina 14:)
Prezes GIWK przestawiał w skrócie harmonogram prac i przedstawił zakres renowacji oraz zaprosił na stronę www.rycerska10.pl, na której można znaleźć wszystkie informacje o inwestycji. Na gorąco, podczas konferencji sprawdziłam – strona działa:), więc osoby zainteresowane szczegółami zachęcam do zajrzenia na nią.
Bardzo mi przypadła do gustu wiadomość, że w ramach prac zmieni się też najbliższe otoczenie – odtworzone zostaną granitowe płyty chodnikowe i lampa w historycznym kształcie, a kamieniczka będzie iluminowana.
W czasie konferencji, podczas której naprawdę się nie nudziłam, a co najwyżej martwiłam o stygnącą kawę, rozbawiła mnie sytuacja, kiedy prezydent Paweł Adamowicz zachwycał się zmianami zachodzącymi na Zamczysku i wspomniał o planach wybudowania mobilnej kładki, a stojący obok niego Andrzej Januszajtis „wywracał oczami”:) – miało to bardzo symboliczne znaczenie. Oj tak, kładka bardzo dzieli mieszkańców Gdańska:)
Zwiedzanie
Tego się nie spodziewałam! Wszyscy goście zostali zaproszeni do krótkiego spaceru po kamienicy. Co prawda większość uczestników spotkania się rozpierzchła, ale dzięki temu ja miałam większy komfort podczas słuchania Zofii Maciakowskiej. Krótkiemu wykładowi przysłuchiwał się też Andrzej Januszajtis:)
Do 1834 roku kamienicę zamieszkiwały rodziny browarników, później pracownicy browaru. Historia budynku nie jest długa, bo kamienica została zbudowana na początku XVIII wieku. Dlaczego tak późno? To zawsze był „koniec świata”, czyli teren zamczyska. Dom browarników powstał na terenie zasypanej fosy, okalającej zamek krzyżacki. Przez lata wywożono tu miejskie śmieci i dopiero w XVII wieku zaczęto zagospodarowywać okolicę, wyznaczono siatkę ulic i zaczęto oddawać działki pod dzierżawę.
Dzięki przeprowadzonym już pracom konserwatorskim udało się odkryć fragmenty dawnego wystroju. W pomieszczeniu na drugim piętrze, w którym odbywała się konferencja prasowa, odkryto pozostałości po zielonych ścianach i czerwono-fioletowych malowanych płycinach, których w Gdańsku nie można już spotkać. Główne drzwi do pokoju, wielokrotnie zamalowane farbą olejną, pochodzą z XVIII wieku.
W wielu miejscach postawione są ścianki działowe, które rzecz jasna zostaną zlikwidowane, a wystrój nowych wnętrz będzie na wskroś nowoczesny, z zachowaniem jednak historycznych zdobień. Podłoga będzie przykryta dębową posadzką, wykorzystane też zostaną holenderskie kafle naścienne, odkryte podczas badań architektonicznych pod klatką schodową. Kiedy budowano nową klatkę przykryto stare kafelki i dzięki temu do dzisiaj się zachowały.
Istniejąca klatka schodowa z końca XVIII wieku, jest jedną z dwóch oryginalnych klatek z tego czasu. Druga znajduje się przy ul. Świętojańskiej 48. Klatka jest zabiegowa, wąska i niewygodna. Wcześniej na piętro prowadziła okrągła klatka, ale niestety nie zachowała się.
– Nam się wydaje, że dawniej wszystko było piękne, gładkie i równe, tymczasem klatka schodowa prowadząca do reprezentacyjnych pomieszczeń była bardzo prosto opracowana. Jest czytelny układ konstrukcji szkieletowej ściany, bo warstwy malarskie bezpośrednio przechodziły na drewno, jedynie cienką warstwą były pomalowane cegły. Ściany klatki schodowej były bardzo nierówne i niestarannie wykonane – mówiła Zofia Maciakowska.
W sieni pierwszego piętra zachowały się dwubarwne płyty w układzie karo (takie same będą odtworzone na parterze) oraz jedna para drzwi z przełomy XVIII i XIX wieku, które stanowiły jedną całość z boazeriami. Zachowały się też profilowane fasety i gzymsy – wszystkie będą powtórzone w pozostałych pomieszczeniach.
Ponieważ podjęta została decyzja o odbudowie kamieniczki w kształcie z XIX wieku, więc zaniechano odtwarzania wewnętrznego, dużego trójdzielnego okna wychodzącego na dziedziniec. Takie okna znane są jedynie z ikonografii i jest bardzo mało informacji na ich temat, wiadomo natomiast, że przy Rycerskiej 10 takie się znajdowało.
Sień jest miejscem, w którym widać najwięcej elementów z różnych etapów kształtowania wnętrza przez kolejnych właścicieli domu. Początkowo, w XVIII wieku, znajdowała się tu kręcona klatka schodowa, częściowo wyłożona płytkami. Jeszcze w latach 80. XX wieku te płytki były na ścianach. Około drugiej połowy XVIII wieku powstał strop sztukatorski, który w tej chwili jest pod styropianem, stanowiącym zabezpieczenie. Strop był odmalowany w kolorze popielatym, a jedynie pewne fragmenty faktury rozrzeźbień były podkreślone złotem. W końcu XVIII w zbudowano nową klatkę schodową, identyczną z rysunkiem w Domu Uphagena. Na początku XIX wieku kolejny właściciel wprowadził klasycystyczne drzwi – ciemnoróżowe, rezedowe i prowadzące do izby tylnej, która służyła do przyjmowania interesantów.
Ściany dolnego pomieszczenia były podzielone na sekcje – te szersze były dekorowane girlandami. W dolnej części były boazerie (częściowo zachowane), a w narożach wazy z kwiatami, girlandami. Identyczne sztukaterie są zachowane na plebanii kościoła św Bartłomieja, dzięki czemu podczas rekonstrukcji będzie można powielić rysunek. Wyraźnie widać też niszę piecową, ale piec nie będzie odtworzony bo nie wiadomo jak wyglądał.
W tym miejscu spacer dobiegał końca. A może trwał dłużej? Nie wiem, ja musiałam biec na umówioną kawę, bo pod Minerwą na ul. Piwnej już pół godziny czekała na mnie koleżanka. Przepraszam Ciebie Olu, ale to wszystko przez prezydenta (na kogoś muszę zrzucić winę) i jego kalendarz:) Niemniej takiej konferencji prasowej nie mogłam sobie odpuścić. Było świetnie!
Lektura uzupełniająca:
Brak komentarza