Hasło „Wyspa Sobieszewska” nie jest obce mieszkańcom Trójmiasta, czy jednak większość gdańszczan chociaż raz w życiu przejechała przez most pontonowy, aby poznać uroki tego miejsca – to już mam wątpliwości. A Mewia Łacha? O jej istnieniu (ku radości skrzydlatych mieszkańców rezerwatu) wie dużo mniejsza liczba tubylców.
Rezerwat przyrody Mewia Łacha zajmuje obszar 150 ha. Jego gdańska część, leżąca we wschodniej części Wyspy Sobieszewskiej to 18,91 ha, stanowi największą wartość rezerwatu ze względu na mnogość i różnorodność żyjących tam ptaków i zwierząt oraz wyjątkową roślinność. Pozostała część rezerwatu znajduje się po wschodniej stronie Przekopu Wisły, w gminie Stegna w sąsiedztwie Mikoszewa.
O bogactwie flory i fauny Mewiej Łachy można przeczytać na stronie Park Krajobrazowy „Mierzeja Wiślana”.
Wycieczkę do Mewiej Łachy rozpoczęliśmy w Świbnie, do którego z centrum Gdańska można dojechać autobusem linii 112, samochodem lub rowerem. Po przejechaniu przez most pontonowy (to jest atrakcja, którą niedługo niedługo zastąpi most zwodzony) na Martwej Wiśle, trzeba pokonać odległość 7 kilometrów, aby dotrzeć do wschodniej granicy Gdańska.
Przy ulicy Świbnieńskiej, w pobliżu rybackiego portu rzecznego, zostawiliśmy samochód i zielonym szlakiem ruszyliśmy ku ujściu Wisły. Ustawiona na skraju lasu tablica nam przypomniała, że gospodarzami tego terenu są ptaki i foki – ludzie są tylko gośćmi.
Kiedy wygodną ścieżką wędrowaliśmy wzdłuż rzeki poczuliśmy, że ktoś śledzi nasze ruchy. To świbnieński kot pilnował swoich włości:)
Trzymając się zielonego szlaku weszliśmy w las i nadal wygodną ścieżką poruszaliśmy się w kierunku Zatoki Gdańskiej. O zgubieniu się nie było mowy – droga jest świetnie oznakowana, a cały czas towarzyszył nam ptasi trel. Po kilkunastu minutach spokojnego marszu dotarliśmy do plaży.
Uwielbiamy polskie wybrzeże – nieustannie nas zachwyca, ale kiedy idąc na wschód zbliżaliśmy się do ujścia Wisły, nasz entuzjazm opadał. Plaża była bardzo brudna, a woda przypominała ścieki. Strach pomysleć co niesie ze sobą królowa naszych rzek – Wisła.
Szczęśliwie naszą uwagę zaczęło przykuwać wszechobecne ptactwo. Nie jesteśmy ornitologami, ale w rozpoznaniu poszczególnych gatunków nieco nam pomagały tablice ustawione na ścieżce edukacyjnej, prowadzącej ku platformie widokowej. Wędrując od tablicy do tablicy, dotarliśmy do wieży obserwacyjnej.
Na platformie mieliśmy przyjemność nie tylko spotkać sympatycznych turystów z Krakowa (pozdrawiam:)), ale przede wszystkim ornitologa z Grupy Badawczej Ptaków Wodnych, czyli Stowarzyszenia KULING, który zwrócił naszą uwagę na około sześćdziesiąt fok, wylegujących się na piasku.
Rola ornitologa pełniącego dyżur (?) na wieży obserwacyjnej była w sumie nieprzyjemna. Niemal nieustannie niesubordynowani turyści wchodzili na teren ściśle strzeżony, niedostępny dla zwiedzających… trzeba ich było skutecznie wypraszać.
Zanim ruszyliśmy w drogę powrotną, przypomniał mi się rejs, w którym miałam przyjemność wziąć udział dzięki wspomnianemu Stowarzyszeniu KULING. Ach, co to była za wyprawa – chciałabym ją powtórzyć;)
Wędrując wzdłuż rzeki w kierunku Świbna, minęliśmy urokliwy zbiornik wodny. Niestety i tu zauważyliśmy niesfornych spacerowiczów, którzy mimo wyraźnych próśb schodzili z wyznaczonych ścieżek spacerowych.
Trasa wzdłuż brzegów Wisły była chwilami torem przeszkód, a cały ten odcinek mieliśmy wrażenie, że śledzi nas nie tylko kot, ale i całe rodziny bobrów.
Nasza wycieczka mogłaby się zakończyć na parkingu, na którym zostawiliśmy samochód. My jednak ruszyliśmy jeszcze ku przeprawie promowej. Z powodu silnego prądu związanego z falą powodziową, prom nie kursował. Zakończyliśmy więc spacer nad głazem upamiętniającej wykonanie przekopu Wisły oraz sąsiadującą z nią przydrożną kapliczką i… zaczęliśmy się zastanawiać nad kolejnym spacerem.
Wędrówkę na Mewią Łachę bardzo Państwu polecam. Myślę, że jest to propozycja na każda porę roku, ale wiosenny spacer ma szczególny urok:)
Do zwiedzenia w pobliżu:
Pomysł na spacer po Gdańsku
Pomysł na spacer po Sopocie
Pomysł na spacer po Gdyni
Brak komentarza