Niedzielny spacer Gdańskich Mieszczan po Głównym Mieście nie należał do najdłuższych. Powód? Ulewny deszcz i burza przerwały nam zabawę. Zanim jednak nad Gdańskiem rozszalała się burza, przyjęliśmy sporą dawkę uśmiechów od turystów i mieszkańców.
Wszystko zaczęło się w… przebieralni. My, kobiety, opanowałyśmy Bramę Wyżynną (Pomorskie Centrum Informacji Turystycznej), w której zamieniłyśmy współczesne szmatki na te sprzed wieków. Panowie pojawili się na miejscu zbiórki w kompletnym ubraniu i chwilę później pojawiliśmy się w świetle Bramy Długoulicznej, zwanej Złotą.
Na ulicy Piwnej jak zwykle wzbudzaliśmy zainteresowanie osób biesiadujących w ogródkach gastronomicznych i pozowaliśmy do zdjęć z turystami.
Ach, jaką frajdą był spacer pomiędzy przedprożami ul. Mariackiej. Frajdą dla „państwa”, bo ja – panna kuchenna, byłam raczej obiektem wszelkiego rodzaju szturchańców. Dworowali sobie ze mnie panowie, oj dworowali:)
– A Ewunia to czemu bez pozwolenia z obcymi rozmawia, hę? – pytał, pykając z fajeczki Pan Daniel.
Idąc wzdłuż Motławy dotarliśmy pod ustawioną przed sklepem z pamiątkami figurę Neptuna z piłką, co to go (nieudolni?:)) rzeźbiarze płetwy zakrywającej przyrodzenie pozbawili. I tu spotkała nas miła niespodzianka. Właściciele otwartej kilka dni temu Restauracji Kubicki zaprosili całą naszą ekipę na kawę. Pannę kuchenną chcieli nawet w kuchni zatrudnić, ale że „moje państwo” w sumie dobre jest, nie zdecydowałam się:)
Popijając kawę, gaworząc o przeszłości restauracji, obserwując grupy turystów fotografujących się z „nagim królem” i słuchając anegdot Aleksa nie zauważyliśmy, kiedy nad Gdańsk nadciągnęły czarne chmury. Biegnąca w deszczu panna kuchenna była na pewno mniej śmieszna, niż panowie w cylindrach. Ha, role się odwróciły!:)
Galeria zdjęć Daniela Saulskiego:
Co tam deszcz! Było wspaniale…
I Ludziska życzliwe takie, uśmiechnięte…