Shofar zagrał koncert w gdańskim Instytucie Kultury Miejskiej, czyli muzyczny mariaż kultury żydowskiej oraz free jazzu.
Tradycja potrafi być dla muzyki bronią obusieczną. Bywa hamulcem dla rozwoju, nie pozwalając artystom wychylić się poza utarte, powszechnie przyjęte schematy. Nawet, gdy mają jak najlepsze intencje, chcąc odświeżyć kanoniczne formuły, zawsze znajdzie się grupa ludzi, którzy będą prostestować przeciw szarganiu świętości. Z drugiej zaś strony, tradycja nie musi być ciężkim brzemieniem, stanowiąc świetny punkt wyjścia dla dalszych poszukiwań, jeśli tylko muzyk jest w stanie skorzystać z głębokiej mądrości i bogactwa danego dziedzictwa.
Shofar, który w czwartkowy wieczór zagrał w gdańskim Instytucie Kultury Miejskiej, jest właśnie przykładem projektu muzycznego, w którym gromadzony przez wiele lat bagaż kulturalny i doświadczenie, zostają przekute w fascynujące dźwięki. Jak łatwo domyślić się po nazwie, zespół czerpie ze spuścizny kultury i religii żydowskiej. Trio powstało z inicjatywy gitarzysty Raphaela Rogińskiego, który na podstawie książki Mosze Bieregowskiego – muzykologa z Ukrainy, autora zbioru utworów żydowskich pochodzących z Galicji – połączył kompozycje religijne judaizmu z free jazzową ekspresją. Następnie zaprosił on do współpracy dwóch wybitnych w swojej dziedzinie instrumentalistów: saksofonistę Mikołaja Trzaskę oraz perkusistę Macia Morettiego.
Koncert Shofara w Gdańsku był wielowątkowy. Kompozycje tria posiadały potężną żywotność i energię, a powtarzanie przez instrumenty poszczególnych fraz wprowadzało trans, który jest przecież szczególnie charakterystyczny dla twórczości muzycznej towarzyszącej obrzędom religijnym. Dźwięki miały w sobie ducha nieistniejącego już świata, ale absolutnie nie było w nich ładunku taniego sentymentalizmu. Wręcz przeciwnie, artyści nadawali im aktualności i świeżości, ubierając je w osobistą formę. Niesamowite, że utwory wywodzące się z tak starej religii miały w sobie wrażliwość gatunków muzycznych powstałych stosunkowo niedawno, np. szczerość i zadziorność bluesa.
Narracja w występie Shofaru była wyrazista, mimo, że momentami trudno było powiedzieć, czy ta muzyka snuje opowieść, zmusza do kontemplacji czy też zachęca do tańca. Rogińskiemu, Trzasce oraz Morettiemu udało uniknąć popadania w oczywistość, między innymi dzięki free jazzowemu pierwiastkowi kontrolowanego chaosu. Lawirowali między tym co było, a tym co jest, dostarczając ciepła i tajemnicy bijącej od muzyki osadzonej głęboko w starej tradycji, a z drugiej strony ciągle odważnie rozglądając się, gdzie ta ścieżka może ich jeszcze poprowadzić.
Autor: Krzysztof Kowalczyk
Brak komentarza