Koniec świata można przeżyć na bardzo różne sposoby. Z pewnością jednym z najprzyjemniejszych i najbardziej pożytecznych było wydarzenie zorganizowane przez Instytut Kultury Miejskiej.

Fot. Bogna Kociumbas

Koniec świata, to bardzo nośny temat na wydarzenie kulturalne. Im mniej kartek kalendarza dzieliło nas od apokalipsy, tym więcej ogłaszano atrakcyjnych sposobów na spędzenie ostatnich godzin swojego życia na tym świecie. Niestety, w większości wypadków oznaczało to zwyczajną imprezę, która poza samą nazwą, nie miała nic wspólnego z zagładą. A szkoda, bo to bardzo wdzięczny motyw, który przy odrobienie wysiłku można w przedstawić w ciekawej i ironicznej formie.

Na szczęście, Instytut Kultury Miejskiej – organizator Pożegnania ze Światem, odbywającym się w Fabryce Batycki na Dolnym Mieście, uniknął pójścia na łatwiznę. Już na samym wstępie publiczność mogła odczuć, że bierze udział w zapowiedzi apokalipsy – nagle zapalające się i gasnące świetlówki towarzyszące palaczom stojącym pod wejściowymi drzwiami budowały atmosferę niepokoju. Po wejściu do budynku klimat ten był potęgowany przez leżące w całej sali wieńce, zdjęcia nagrobne występujących artystów, wszędobylskie palące się znicze… Równie niezwykłe były instalacje artystyczne, przygotowane na tę okazję – audiowizualny performance na piętnaście telewizorów, film ukazujący Gdańsk niszczony przez meteoryty i Godzillę, czy też wizualizacje wyświetlane w łazience.

Koncerty rozpoczęły się od konduktu żałobnego, składającego się z muzyków, którzy przy dźwiękach marszowego werbla weszli na scenę. Pierwszy wystąpił Zespół Cieśni i Tańca, czyli Olo Walicki, Kuba Staruszkiewicz oraz Tomek Ziętek wraz z trzema tancerkami. Ich muzyka była mroczna, w tle towarzyszył jej płacz kobiety, co doskonale pasowało do minorowego charakteru całości. Wraz z nieco postrzępionymi wersjami piosenek Stevie’go Wondera oraz Serga Gainsbourga, grobowy nastrój ustąpił, a Marsija z Loco Star śpiewająca covery przebojów z lat osiemdziesiątych już na dobre wprowadziła wszystkich w imprezowy humor.

Przez scenę przewinęło się mnóstwo postaci z trójmiejskiej sceny muzycznej, a każda z nich wniosła pierwiastek swojego charakteru. Członkowie Dick4Dick pokazali rock’n’rollową energię, muzycy z zespołu Gówno punkową zadziorność, a Wojtek Mazolweski jazzowy feeling. Zwieńczeniem trwającego około dwóch godzin występu było wykonanie m.in. coveru „The End” The Doors z tekstem przetłumaczonym na język polski. Lecz to wcale nie był koniec, bowiem afterparty zapewnił francuski duet DAT Politics. Co prawda, nie trudno było odnieść wrażenie, że ich brzmienie już straciło na świeżości, ale trzeba przyznać, że electro-popowe piosenki skutecznie rozruszały spragnioną tańca publiczność.

Pożegnanie ze Światem było prawdopodobnie najbardziej interesującą i spójna trójmiejską imprezą, wykorzystujący motyw niezbyt optymistycznej przepowiedni Majów. Jak się okazuje, koniec świata wcale nie musi być taki zły.

Tekst: Krzysztof Kowalczyk

Relacje z koncertów w Trójmieście