„…to ziemia czekająca na odkrycie, poznanie, w końcu na przyjaźń każdego, kto chociaż raz porzuci prywatny świat dla spotkania z rzadką przyrodą, morzem, rybacką architekturą”.
Te słowa znanego, gdańskiego pisarza Waldemara Nocnego, wprowadzające czytelnika w magiczny świat Wyspy Sobieszewskiej, wspaniale opisanej w książce z serii Gdańskie Dzielnice, zachęciły mnie do penetracji niepowtarzalnego miejsca u ujścia Wisły. Ale wyspa, to nie tylko las, plaża, morze i powiew wiatru. To także ludzie, dla których ten kawałek ziemi stał się niemal sensem życia. Jednym z nich jest Bartosz Gast, człowiek od lat związany z Wyspą Sobieszewską:
Czy moda na Wyspę Sobieszewską to już fakt?
To za duże słowo. Modne są Sopot, Ustka czy Kołobrzeg. O naszej wyspie można raczej powiedzieć, że zaczyna rozkwitać i być na nowo odkrywana.
A przyjdzie ta moda? Chciałby Pan tego?
Z pozycji osoby pracującej w turystyce, zasiadającej w Radzie Osiedla i Zarządzie Stowarzyszenia Przyjaciół Wyspy Sobieszowskiej, oczywiście tak. Zwiększony ruch turystyczny sprawi bowiem, że to miejsce może przestanie być traktowane przez miasto jak przysłowiowe piąte koło u wozu.
Ale wtedy skończy się magiczna cisza tego miejsca
Oj nie, my mamy aż 11 km plaży, to naprawdę dużo. W letnich miesiącach zawsze będzie tłok przy głównym wejściu, ale kilometr dalej będzie można ją znaleźć.
Dzisiaj szczególnie łatwo o nią (tę ciszę) poza sezonem…
I to jest właśnie problem. Miasto zrobiło milowy krok i wydało folder o naszej dzielnicy, ale to wciąż bardzo mało. Mam wrażenie, że tak naprawdę nikomu z władz miasta nie zależy na promowaniu wyspy, tymczasem my chcielibyśmy być wykorzystywanymi płucami Gdańska i rozwinąć tutaj turystykę aktywną. To idealne miejsce do wypoczynku dla mieszkańców Trójmiasta, ale i dla gości z kraju i zza granicy. Proszę zwrócić uwagę, że tak zwana turystyka sentymentalna wkrótce się skończy, w jej miejsce czas rozwinąć tę aktywną, skierowaną na grupę ludzi młodych i dojrzałych. Aktywny wypoczynek, a więc rowery, nordic walking czy konie, połączony z możliwością poznawania historycznej części Gdańska, to rewelacyjna oferta dla turystów.
Zakładając jednakże, że ów turysta nie obawia się stanąć na moście pontonowym, prowadzącym na wyspę.
A rzeczywiście tak jest. Most budzi ogromne emocje, często traktowany jest przez zachodnich turystów jako tymczasowy i powoduje lęk zwłaszcza u tych, którzy wjeżdżają na niego autokarem. Faktem jest, że most jest w katastrofalnym stanie i jeśli nie będzie regularnie remontowany, to zajdzie konieczność ograniczenia jego nośności, natomiast budowa nowego nie ruszy do roku 2012.
Z powodu Euro2012?
Oczywiście, jak wszystko w Gdańsku.
Tęskni Pan za Euro?
Nie, z tego powodu nie tęsknię, ponieważ strategiczne dla miasta inwestycje zostały przesunięte na bliżej nieokreśloną przyszłość. Ofiarą mistrzostw padł również nowy most na Wyspę Sobieszewską.
Mistrzostwa to jedno zagrożenie dla wyspy, ale czy nie jest nim również silna społeczność innych dzielnic, jak choćby wrzeszczańska czy brzeźnieńska? Wiadomo przecież, że miejskie pieniądze działają na zasadzie tzw. krótkiej kołdry.
Dopóki nie będzie tutaj solidnych inwestycji, dopóty będziemy się rozwijać jedynie małymi kroczkami. Mam wrażenie, że dla urzędników Wyspa Sobieszowska to taka niechciana dzielnica miasta – daleko położona, słabo zaludniona, a więc nie warta uwagi. Podam przykład – od dziesiątek lat staramy się o wykonanie ciągu pieszo-rowerowego wzdłuż wyspy. W końcu w wielkich bólach powstaje ścieżka, na każdym kroku słyszymy od miasta, że to bardzo droga inwestycja, znacznie droższa niż w innych dzielnicach. A może warto zadać sobie pytanie, dlaczego ona musi pochłonąć tak wysokie koszty? Odpowiedź jest bardzo prosta – od 1970 roku wyspa była odsunięta od inwestycji porządkujących ruch. Gdyby tego typu prace były na bieżąco wykonywane przez minione dziesięciolecia, z pewnością generowałyby dzisiaj mniejsze koszty, tak, jak dzieje się to w innych dzielnicach. Władze powinny wreszcie zauważyć potencjał, który posiada Wyspa Sobieszewska. Szeroki las i wydma, długa plaża i fantastyczny oddech na morze to wartości, które niestety są wciąż zaprzepaszczane i to w czasach, w których tak wiele mówi się o rozwoju turystyki.
Plaża, las, morze – a jak wygląda dzisiaj baza turystyczna na wyspie?
Dysponujemy czterema hotelami, kilkunastoma ośrodkami wypoczynkowymi i wieloma kwaterami prywatnymi łącznie z około siedmiuset łóżkami. Poza sezonem wykorzystywane są głównie przez gości biznesowych i weekendowych, głównie nowożeńców.
Trudno mi sobie wyobrazić, co turyści mogą robić na wyspie w jesienne i zimowe wieczory. Nie słychać tu gwaru płynącego z winiarni, ciepłych restauracyjek czy pubów.
Niestety, centrum Sobieszewa to taki „skansen PRL-u”. I tu ukłon w kierunku planistów z miasta, którzy nie potrafią wyłuskać jednolitej koncepcji. Nie mamy trawników, ławek, skwerów z fontannami, kawiarenek, zatracono założony sto lat temu Park Zdrojowy. Nie brakuje nam natomiast budynków nie remontowanych przez pół wieku i potworków architektonicznych w stylu szpetnego, żółtego sklepu spożywczego nieopodal wjazdu na wyspę.
Niczego dobrego nie można powiedzieć o działaniach miasta na Wyspie Sobieszewskiej?
Nie do końca. Wspomniałem już o budowie ciągu pieszo-rowerowego w centrum wyspy, ponadto trwa budowa oświetlenia ulicznego na ul. Falowej prowadzącej ku plaży i w końcu rozstrzygnięto przetarg na projekt budowlany (zaznaczam, projekt dopiero) nowego mostu.
To wszystko?
Niestety. Problem polega też na tym, że na wyspie brakuje jednego gospodarza, jest to raczej zlepek zarządców – Nadleśnictwa z siedzibą w Gdyni, MOSiR-u, Skarbu Państwa, Urzędu Miejskiego czy Urzędu Morskiego. Tu muszę wspomnieć, że jedynie MOSiR i ZDiZ reagują na nasze interwencje i z nimi pracuje się naprawdę dobrze.
A skąd tak silne Pana zaangażowanie w życie wyspy?
Ja stąd pochodzę, tu spędziłem najciekawsze lata życia. Zainteresowanie Wyspą Sobieszewską rozbudził we mnie mój dziadek Jan Chrupek, który po wojnie przybył tu z Kujaw i starał się ucywilizować tę część świata. Od czasu zmiany stanu cywilnego mieszkam we Wrzeszczu, ale tutaj pracuję i angażuję się w działalność społeczną. Jestem też pomysłodawcą i redaktorem serwisu Wyspa Sobieszewska on-line.
Czego można życzyć Wyspie Sobieszewskiej?
– Zrozumienia, zainteresowania władz i promocji tego pięknego zakątka Gdańska.
Wywiad opublikowany w grudniu 2008 r. na portalu MMTrojmiasto.pl
Brak komentarza