Dwór Artusa

Działka, na której został zbudowany Dwór Artusa, do 1344 r. należała do gdańskich dominikanów. Kiedy powstawało „nowe”, czyli dzisiejsze Główne Miasto, tereny dominikańskie znalazły się w jego obrębie. Równie nowa jak miasto władza, w osobach braci w białych płaszczach i samorządu miejskiego, bardzo niechętnie widziała własność mnichów  w granicach tworzącego się organizmu. W jaki sposób przekonano dominikanów by odstąpili Gdańskowi swoje tereny przy późniejszym Długim Targu – tego nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że 27 października 1344 r. podpisano stosowną umowę, którą w cztery lata później zatwierdził wielki mistrz Heinrich Dusemer. Dopiero wówczas przystąpiono do wznoszenia kosztownej i reprezentacyjnej budowli, jaką miał się stać Dwór Artusa.

Budowa rozpoczęła się nie wcześniej niż w 1348 r. i trwała prawdopodobnie dwa lata. Już w literaturze z 1350 roku dwór wspominany jest jako wzniesiony, a pierwszy obiekt został sfinansowany przez osoby prywatne. Na pewno w łożeniu na inwestycję brał udział późniejszy gdański burmistrz Johann Walrave. Wszystko wskazuje na to, że jej fundatorami byli członkowie elitarnego Bractwa św. Jerzego – stąd na określenie dworu funkcjonowały równolegle dwie nazwy: Dwór Artusa i Dwór św. Jerzego. Dzisiejszy Dwór (Strzelnica) św. Jerzego, wówczas jeszcze oczywiście nie istniał. Relacje z połowy XIV w. mówią o dworze jako o jedynym murowanym budynku w mieście.

Jak wyglądał ów pierwszy dwór nie wiadomo. Nie istnieje żaden bardziej szczegółowy opis budynku, a tym bardziej żaden jego wizerunek. Sięgał zapewne podobnie głęboko, jak dzisiejszy, czyli niemalże po ulicę Chlebnicką, wówczas nazywaną „Piekarską”. Przyjmuje się też, że był węższy o jedną trzecią, brakowało mu więc części tworzącej wschodnią nawę dzisiejszej hali. O wystroju także nie wiadomo praktycznie nic. Zakładać można, że jeśli w ogóle pojawiały się jakieś ozdoby, to daleko było im do niewiarygodnego przepychu, z jakim dwór został udekorowany na przestrzeni wieków.

Życie dworu

Początkowo budowla służyła tylko członkom Bractwa św. Jerzego, a poza nimi w dworze mogły się pojawiać jedynie osoby o statusie gości bractwa. Miało się to zmienić jeszcze w XIV w., kiedy do korzystania z dworu dopuszczono ogół kupiectwa, co było tym łatwiejsze, że niezwykle elitarny charakter bractwa powodował spadek ilości członków. Było to efektem zmian w miejskiej gospodarce oraz dochodzeniem do znaczenia i władzy kupców w ogólności, łącznie z tymi, którzy nie kwalifikowali się na członków Bractwa św. Jerzego. Nie znaczy to oczywiście, że do dworu mógł przychodzić każdy. Z korzystania z dobrodziejstw mieszczańskiej siedziby wykluczeniu byli, niezależnie od posiadanego majątku – rzemieślnicy; szynkarze; kramarze; pracujący za pensję; małżonkowie kobiet o wątpliwej reputacji, a także prowadzący handel z obszarami obłożonymi przez Zakon handlowym embargiem i ci, których kupiecka renoma uległa nadszarpnięciu. Z czasem wprowadzono dla uprawnionych do korzystania z dworu census dochodów, nie zmieniając grona wykluczonych bez względu na uzyskiwany dochód.

Bardzo rygorystyczne były przepisy porządkowe pierwszego Dworu Artusa. Zabronione były kłótnie z użyciem obraźliwych zwrotów, a w razie ich zaistnienia, oponentów zawieszano w prawie do korzystania z dworu, do czasu zawarcia zgody. Czynna napaść mająca miejsce w dworze, skutkowała całkowitym wykluczeniem z grona jego użytkowników. Zabronione było wnoszenie do dworu broni dłuższej niż jeden łokieć (ok. 60 cm) oraz uprawianie na jego terenie gier hazardowych.

W niedziele i dni świąteczne podwoje dworu otwierały się już w porze obiadowej, w dni powszednie dopiero wieczorem. Znak, że czas udać się do dworu dawał specjalny dzwon zwany „piwnym”. Ten sam dzwon, dwie godziny przed północą, sygnalizował czas udania się na spoczynek. W dworze pito piwo, urządzano świąteczne uroczystości, fetowano specjalnych gości, w tym raz do roku Radę w pełnym składzie.

Personel służebny dworu liczył jedenaście osób. Uzupełniał go czteroosobowy zespół muzyczny. Zarząd nad całością sprawowało dwanaście osób tzw. starszyzny. Ci odbywali regularne posiedzenia w czasie, kiedy dwór był zamknięty dla swoich normalnych bywalców, decydując o wszystkich sprawach związanych z jego funkcjonowaniem, w tym również sprawując funkcję sądu koleżeńskiego względem osób naruszających dyscyplinę. Oni również określali okoliczności pozwalające na pojawianie się w dworze kobiet, normalnie nie mających wstępu do męskiego świata kupieckiej elity.

Elita ta była jednak niedostatecznie elitarna dla pierwotnych właścicieli i budowniczych dworu. Dlatego też w miarę jak do udziału w korzystaniu z obiektu dopuszczani byli coraz to nowi mieszczanie, członkowie Bractwa św. Jerzego izolowali się coraz bardziej. Wreszcie przenieśli się do przylegającego do dworu od strony ratusza mniejszego budynku, nazywanego odtąd „małym dworem”, który dzielili z kolegium ławniczym. Odtąd coraz rzadziej pojawiali się w „dużym” dworze. Pozostali bywalcy nie tworzyli jeszcze żadnych formalnych grup. W „starym” dworze nie istniały jeszcze tak charakterystyczne później „ławy”, czyli podział uczestników piwnych libacji na korporacje.

Dramat

W nocy z 27 na 28 grudnia 1476 r., a więc raptem w niecałe cztery lata po przepędzeniu z Gdańska Krzyżaków, wybuchł we dworze pożar, który strawił go niemalże doszczętnie. Walący się szczyt zabił bliżej nie znaną liczbę ludzi, zapewne próbujących gasić ogień. „Mały dwór” uniknął zniszczenia, ale przetrwał zaledwie kilka miesięcy, bowiem spłonął w kwietniu następnego roku. Tak wraz z czasami krzyżackimi odszedł w przeszłość klejnot krzyżackiego Gdańska, a kiedy w tym samym miejscu powstał nowy dwór, był już inny, bo inne było miasto, inna sytuacja polityczna, inni też, choć nie do końca, byli jego nowi użytkownicy.

Autor: Aleksander Masłowski