W piątek 11 grudnia, w roku śmierci Macieja Kosycarza, odbyła się uroczystość nadania gdańskiemu tramwajowi imienia Zbigniewa i Macieja Kosycarzy.

Uroczystość odbyła się na pętli tramwajowej na Chełmie i miała standardowy przebieg. Krótkie przemówienia oficjalnych gości, odsłonięcie nazwy tramwaju, kwiaty, podziękowania, wspólne zdjęcie i runda honorowa z gośćmi na pokładzie.

Niespodzianką wyróżniającą spotkanie spośród innych tego typu uroczystości było podstawienie kolejnego pojazdu – tramwaju-galerii, który od dzisiaj będzie jeździł po mieście.

I w tym momencie uroczystość mogłaby się skończyć. Mogłaby, gdyby nie towarzyszył nam Maciek… Oto bowiem, na pierwszym zakręcie, po przejechaniu mniej niż 100 metrów tramwaj… stanął. Zgasły światła, pantograf został opuszczony.

Czy tramwaj się zepsuł? Nie, wystarczyło go zresetować. Jednak w tym miejscu zaczęły się „schody”, należało bowiem otworzyć skrzyneczkę, do której zamek nie chciał się poddać. Na nic się zdały zmagania pani motorniczej.

Do dzieła przystąpił Prezes Zakładu Komunikacji Miejskiej – Maciej Lisicki. Próbował godnością osobistą oraz siłą. Skończyło się na próbach.

Magiczny kluczyk ponownie przeszedł w ręce kobiety – kolejnej motorniczej – niestety bez efektu.

Próbowano też inteligencji/siły grupowej.

Zaklęcia do męża skierowała Hania Kosycarz. Wszystko na nic;(

Aż nagle do tramwaju podszedł fotoreporter, dotychczas z boku przyglądający się akcji i… najzwyczajniej podniósł klapkę/drzwiczki;)

Dziękczynnym wzrokiem podziękował ojcu Konrad Kosycarz – honor organizatorów wydarzenia został uratowany!

Tramwaj ruszył. Oby szczęśliwie woził mieszkańców Gdańska!
Brak komentarza