Witam w pierwszym odcinku Światła czy Brzdęku w Nowym Roku. Czas pędzi, jakby go kto gonił. Wydaje się, że  jeszcze wczoraj wybieraliśmy choinki, a dziś ich smętne szkielety walają się po śmietnikach. Minęły dopiero dwa tygodnie stycznia, a już przez Trójmiasto zdążyły przemaszerować Orszaki Trzech Króli, wyprzedaże i wolontariusze Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jaki będzie ten rok? Częściej zaświeci, czy zabrzęczy? Powtórzę za klasykiem – oby było więcej światła!

• Amerykański dziennik „New York Times” ułożył dwa lata temu listę najciekawszych miejsc świata –  takich, które należy odwiedzić. Koniecznie. Gdańsk i Sopot znalazły się wówczas na zaszczytnym 17. miejscu. Pierwsze zdobyło Santiago, stolica Chile. Co ciekawe, w krótkiej notatce gazeta wymienia gdański Hilton, pięciogwiazdkowy hotel nad  Motławą. Mnie również się podoba. Jest skromny i elegancki. Nie konkuruje ze średniowieczną Basztą Łabędź, nie udaje „oryginalnego” kawałka Gdańska, który cudem ocalał w 1945 r. Zgrabnie wpisuje się w malownicze zakole Motławy. Twórcą amerykańskiej sieci hoteli był Mister Conrad Hilton, który swój pierwszy hotel kupił prawie sto lat temu. Gdański Hilton, którego budowę rozpoczęto w 2007 r. jest dziełem prof. Stefana Kuryłowicza. Ten niezwykle uzdolniony architekt zginął tragicznie w wypadku awionetki w Asturii na północy Hiszpanii latem 2011 r… Podobno poza projektowaniem latanie było jego drugą pasją. W Gdańsku poza Hiltonem  zdążył zbudować jeszcze np. apartamentowiec Symfonia Residence. Profesor Kuryłowicz spoczywa w Warszawie na Powązkach Wojskowych, w Alei Zasłużonych. Światło!

• 6 stycznia już po raz trzeci uliczkami Gdańska przemaszerował Orszak Trzech Króli. Barwny korowód wyruszył spod Kapicy Królewskiej, przeszedł Szeroką, Kołodziejską, Tkacką, Długą i Długim Targiem aż do Bramy Zielonej. Każdy z uczestników otrzymał złotą koronę i śpiewnik z kolędami. Specjalne niespodzianki przygotowano dla dzieci – piękne drewniane mieczyki. Trzej królowie – symbolizujący trzy kontynenty – Europę, Azję i Afrykę, pięknie ubrani podążali na koniach. Bardziej spostrzegawczy uczestnicy rozpoznali dziennikarza i publicystę Adama Hlebowicza jako Kacpra, dyrektora ZOO – Michała Targowskiego jako Melchiora oraz dyrektora NCK Laryego Okey Ugwu w roli Baltazara. W Złotej Bramie pojawił się nawet król Herod, a koło Ratusza można było obejrzeć walkę diabłów z aniołami. Przy Zielonej Bramie na wszystkich czekała Święta Rodzina w stajence. Orszak Trzech Króli – uliczne jasełka udały się znakomicie! Światło! Co prawda padał deszcz i przemiękały nam korony, ale nic to! Podobno w Gdyni było również znakomicie. Mędrcy świata, Monarchowie – wróćcie za rok!

• Zawsze po świętach Bożego Narodzenia robię rundkę „po gdańskich szopkach”. Czasem uda się zajrzeć również do Sopotu. I tam właśnie niedaleko Domu Zdrojowego postawiono przepiękną, rzeźbioną w drewnie szopkę. Wszystko byłoby naprawdę cudne, gdyby nie brak Jezuska! Ukradziono go? Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie? Jeśli to prawda, to Brzdęk! – z życzeniami czarnej kawy i opętania samotnością:)

• Nowy plac zabaw w parku biskupa O’ Rourke we Wrzeszczu nieznani sprawcy zabrudzili bezsensownymi, bezmyślnymi i beznadziejnymi bazgrołami. Nie ma więc już kolorowego, nowiutkiego placyku zabaw dla najmłodszych. Został wybrudzony. Skandal. Tu nawet Brzdęk! – to zbyt mało. Zagadnienia dewastacji nie rozumiem zupełnie. Już szybciej jestem w stanie pojąć sens kradzieży – np. – ooo, ładny karmik dla ptaków! Nie mam takiego, więc wezmę sobie ten! Bo mi się podoba. Zainstaluję go u siebie. Albo – wykopanie bratków z miejskiej (niektórzy uważają, że wówczas niczyjej) rabatki. Po co mają rosnąć tu – jak mogą u mnie! Obu czynów oczywiście nie popieram i potępiam, jednak jestem w stanie ogarnąć ową złodziejską motywację. Jest nią zwyczajna chęć zysku. Natomiast dewastacja? Niszczenie dla niszczenia? Po co?! Wraz z kilkoma koleżankami postanowiłyśmy spróbować usunąć te napisy, jak stopnieje choć trochę śniegu i zelżeje mróz. Inaczej stałybyśmy w nim po łydki, i to długo, bo napisów jest sporo. Ech…

• Za dwa lata wrzeszczański budynek Opery skończy sto lat. Otwarto go 3 września 1915 i był niczym innym jak halą sportową. Rozwój opery i przystosowanie budynku do nowych funkcji przypada na lata pięćdziesiąte. Wówczas także – w 1953 roku narodziła się Państwowa Opera i Filharmonia Bałtycka. Rozwód obu przybytków nastąpił w 1994 r., a budynek Opery otrzymał nazwę Państwowej Opery Bałtyckiej. Nie jest najpiękniejszy, ale cóż – kiedy nasz, ciasny, ale własny. Dwa lata temu zawiązał się Komitet Obywatelski Budowy Nowej Opery Batyckiej. Należy do niego wiele znakomitości, jest więc szansa, że Opera Bałtycka w Gdańsku (ostatnia oficjalna nazwa) otrzyma okazalszą siedzibę. Ciekawe, gdzie. Światło! – dla pomysłu przeprowadzki. Ciekawe, czy powrócimy do pierwotnej funkcji budynku – Sporthalle?:)

• Uwielbiam długie spacery, bez względu na pogodę. Często wraz z Małym Chłopczykiem chodzimy do Parku Akademickiego – przy Politechnice Gdańskiej. Park jest ogromny, położony przy Wielkiej Alei. Na znacznej jego części rozciągały się niegdyś nieistniejące już cmentarze. Funkcjonowały do końca II wojny światowej i jeszcze przez pewien czas po jej zakończeniu. W końcu podjęto decyzję o ich likwidacji. Większości grobów już nikt nie odwiedzał, w Gdańsku pozostało bardzo niewielu Niemców, ponadto inskrypcje w znienawidzonym wtedy języku większości Polakom kojarzyły się jednoznacznie źle. Bardzo wiele nagrobków popadało w ruinę, inne grobowce były niszczone i rozkradane. Staram się nie oceniać ani likwidacji, ani niszczenia starych cmentarzy, bo nie mam do tego prawa. Nie przeżyłam ani okupacji, ani wojny. Moje dzieciństwo było szczęśliwe, przypadało na przełom lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych – a nie trzydziestych i czterdziestych. Denerwuje mnie radykalizm i osądy tych, którzy o okropieństwach wojny czytali tylko książki, ale dziś nie znoszącym sprzeciwu tonem krytykują starszego sąsiada, który po wojnie niemiecką płytą wzmocnił parkowy murek, albo zrobił sobie ławeczkę przed domem.  Czy zapytali go kiedyś – co na tej wojnie widział i co przeżył? Dziś oczywistością jest, że niszczenie nagrobków to barbarzyństwo. Dziś byśmy sobie  takiej ławeczki nigdy nie zrobili. I protestowalibyśmy, gdyby niszczono jakikolwiek cmentarz. Jednak niektórych zachowań tamtego pokolenia nie powinniśmy oceniać. Nie zrozumiemy ich. Co to jest łapanka i Kennkarta – my – szczęśliwie urodzeni po wojnie  – wiemy tylko z opowieści… Cieszę się, że na większości terenów dawnych cmentarzy są parki, a nie wesołe miasteczka. Podoba mi się także, że Park Akademicki objęty został programem informacji o dawnych lokalizacjach nieistniejących już cmentarzy. Każdy z nas na pewno zauważył czarne płyty z informacją upamiętniającą nazwy starych nekropolii. Na terenie parku umieszczono także ciekawe lapidarium. Bardzo polecam spacer po parku, któremu przyznaję Światło! – jest pełen starych drzew, pięknych zakątków. Idealne miejsce, żeby usłyszeć własne myśli.

• Na ulicy Hallera niedaleko Conradinum jest pewien wiadukt. Ma on – zdaniem niektórych kierowców ciężarówek –  niesamowite, nadprzyrodzone właściwości. Na czym polegają? Ha! A no na tym, – że w przypadku kiedy jadą właśnie ONI – automatycznie staje się wyższy! Cudownie unosi się, aby mogli przejechać! Niestety – czasem zapominają hasła, które trzeba wyszeptać trzykrotnie –  najpóźniej na wysokości Wydziału Farmacji! I co wtedy się dzieje? Ha! Wszyscy mieszkający w pobliżu doskonale to wiemy. Zerwana  trakcja, korki, łańcuch kolorowych tramwajów, sznur samochodów i kolorowych świateł niebo… Ech… Brzdęk! Za typowe u większości rodaków przekonanie o tym, że „na pewno jakoś się uda”, że przecisną się a to boczkiem, a może środkiem… Znak drogowy informujący o wysokości wiaduktu przecież  „przekłamuje”.  Złośliwie, oczywiście. Ech…

•Na Głównym Mieście pomiędzy Długą a Piwną, na uliczce Lektykarskiej jest pewna brama. Paskudna. Straszy bazgrołami, brudem i głupimi rysuneczkami. Nigdy jej nie lubiłam i wstydziłam się, kiedy musiałam przejść tamtędy z turystami. A zdarzało się to niestety często, gdyż właśnie na Lektykarskiej są toalety publiczne. Co ciekawe, czynne nawet teraz. Kilka tygodni temu zauważyłam w bramie choineczkę i świąteczne „olampkownie”. J I już nie wydaje mi się tak paskudna, jak wcześniej. Światło! – dla tego, który ją upiększył.

• Początki browaru we Wrzeszczu to czasy złotego wieku Gdańska. Wtedy to, w XVI wieku w Kuźniczkach powstała osada dworska, park, ogród oraz obiekty gospodarcze. Dwieście lat później nad stawem powstał mały drewniany browar. W 1871 r. został przejęty przez Danziger Aktien – Bierbrauerei (DAB), która wybudowała nowoczesny zakład przemysłowy – dostosowany do współczesnych wymogów rewolucji przemysłowej. Zamierzam napisać osobny tekst o wrzeszczańskim browarze i współczesnych inwestycjach w okolicach Parku Kuźniczki, nie chcę więc pisać więcej o jego historii. Często patrzę na zabudowania należące do browaru stojąc w Parku Kuźniczki i myślę o czasach jego świetności i prosperity. Ciekawe jak smakowało przedwojenne piwo Edelpils, albo np. Putziger? Ech… Światło! Znalazłam właśnie ciekawy cytat: Naprawdę wierzę w ludzi. Jeśli powie się im prawdę, mogą przetrwać każdy kryzys narodowy. Najważniejsze jest, aby dać im prawdziwe fakty, oraz piwo. (I am a firm believer in the people. If given the truth, they can be depended upon to meet any national crisis. The great point is to bring them the real facts, and beer.) Niech tłumaczenie na angielski nikogo nie dziwi – autorem cytatu jest bowiem Abraham Lincoln. J Dodam, że nasz znakomity operator Janusz Kamiński otrzymał przed paroma dniami nominację do Oskara za zdjęcia do filmu „Lincoln” , głośnej produkcji Stevena Spielberga. Kamiński Oskara otrzymał już dwukrotnie – za Listę Schindlera i Szeregowca Ryana. Trzymajmy kciuki podczas oskarowej nocy! Polska premiera filmu planowana jest na 1 lutego.

• Gdańscy Mieszczanie podczas swoich spacerów w strojach historycznych postanowili czytać legendy – nie tylko dzieciom. Pierwsze spotkanie odbyło się 13. stycznia na Piwnej, na przedprożu Browaru Piwna. Światło! – za pomysł. Jest nadzieja, że najmłodsi słuchacze zainteresują się legendami, a w domu zamiast zasiąść przed telewizorem  – sięgną po książkę. Jak bardzo pasuje tu jedna z myśli Kartezjusza – „Czytanie dobrych książek jest niczym rozmowa z najwspanialszymi ludźmi minionych czasów”. Nomen omen.

W następnym odcinku – Biblioteka Manhattan, zegar słoneczny na Partyzantów we Wrzeszczu, Filharmonia, Park Regana  i wiele innych ciekawości. Zapraszam.

Autorka – Magda Kosko – Frączek

Teksty Magdy na iBedekerze
Strona na facebooku