Strandhalle

Strandhalle

Czyim ojcem jest Jean George Haffner każdy wie. Oczywiście Sopotu. Ale ów przedsiębiorczy lekarz z Alzacji, zanim szczęśliwie zrodził „perłę Bałtyku”, która do dziś się nim (i słusznie) chwali, zdążył mieć inne dziecko, mniej może wybitne, ale za to starsze.

Mowa o Brzeźnie, bo właśnie tam miał miejsce pierwszy eksperyment Haffnera z utworzeniem bałtyckiego kąpieliska i krzewieniem morskich kąpieli jako panaceum na wszelkie niemalże dolegliwości. A trzeba przypomnieć, że początek XIX w., czyli okres w którym Haffner wraz z armią małego Korsykańczyka pojawia się w naszych okolicach, do najczyściejszych nie należał, a większość ludzi uważała wręcz, że „częste mycie skraca życie”. O dobrowolnym zanurzaniu się w zimnej, morskiej wodzie, która do tego uparcie faluje, usiłując utopić człowieka, w ogóle nie było mowy. Morskie kąpiele były uważane za ze wszech miar szkodliwe i niebezpieczne dla życia. Na takim gruncie alzacki lekarz próbował zaszczepić ideę zdrowia przez higienę i ruch.

Kiedy mówi się o początkach kąpieliska w Brzeźnie, przywołuje się zazwyczaj postać szefa francuskiej administracji okupacyjnej w Gdańsku, generała i gubernatora w jednej osobie, Jeana Rappa. Czyni się to często w taki sposób, że można odnieść wrażenie, że to Rapp był autorem pomysłu kąpieliska i jego zleceniodawcą. W rzeczywistości było zapewne przeciwnie – to Haffner przekonał Rappa, że warto zbudować urządzenia kąpielowe na plaży niedaleko Gdańska. Służyć miały francuskim żołnierzom, przez co poprawić miała się ich kondycja. Domyślać się możemy, że względy merytoryczne nie musiały być aż tak kluczowe w procesie przekonania gubernatora do pomysłu lekarza. Byli bowiem kolegami z ławy szkolnej, towarzyszami broni, a nie bez znaczenia może być też fakt, że w tym samym roku, w którym generał wydał Haffnerowi „polecenie” założenia kąpieliska w Brzeźnie, nastąpiło dość osobliwe, rzec by można, spowinowacenie się obu panów.

Generał Rapp, jak na gubernatora i Francuza przystało, miał w Gdańsku kochankę, piękną podobno niezwykle, Julię Böttcher. Owa Julia miała mamę, owdowiałą Reginę Böttcher, z domu Bruns. Tę właśnie panią Reginę wydał Rapp za swojego przyjaciela Haffnera. Taka przynajmniej krąży plotka, przypisująca generałowi istotną rolę w powstaniu tego trwałego stadła. Został przeto Haffner czymś w rodzaju „teścia” swojego przyjaciela i zwierzchnika.

Ale wracajmy do Brzeźna. Tę właśnie niegdysiejszą wieś klasztorną wybrał Haffner na lokalizację swojego projektu. Czemu nie od razu Sopot? Po pierwsze dlatego, że do Sopotu było zbyt daleko, a po drugie istniejąca wówczas stara, bita droga, łącząca Gdańsk z Oliwą i dalej, z miastami na Pomorzu i Rzeszą, była tak tragicznej jakości, że podróż tam zajmowała cały dzień. Z Brzeźnem nie łączyła wprawdzie wówczas Gdańska żadna droga, za to bardzo wygodnie można było tam dotrzeć z Motławy Martwą Wisłą do Nowego Portu, a stamtąd to już tylko kawałek, który od biedy można było przebyć nawet pieszo.

Kąpielisko zorganizował Haffner błyskawicznie, bowiem zaczęło działać jeszcze w roku 1808. Budynek „łazienek” znajdował się w miejscu późniejszej hali plażowej, czyli tuż przy nasadzie nieistniejącego dzisiaj mola, od jego północnej strony. Bywał w nim oczywiście często i chętnie generał Rapp z nieodłączną Julią Böttcher, bywali inni Francuzi, przybywali też miejscowi, nie chcąc odstawać od mody. Popularność kąpieliska rosła, skoro już w 1810 r. urządzenia na wydmach zostały rozbudowane.

Kres temu projektowi położyć miała sama natura. Któryś ze sztormów, zapewne tych zimowych, a więc być może w styczniu, między rokiem 1811, a 1813 zniszczył wszystko, co wybudował Haffner w Brzeźnie. W 1813 roku całe Brzeźno zostało doszczętnie zniszczone przez „rosyjskich podpalaczy”, jak określano w XIX w. żołnierzy cara, którzy tropiąc uchodzącego spod Moskwy Napoleona dotarli do Brzeźna, bynajmniej nie w celach kąpielowych.

Po wycofaniu się z Gdańska Francuzów kąpielisko upadło, ale, jak notują kronikarze, zdarzało się, że nieliczni mieszkańcy okolicy kąpali się nadal w Brzeźnie. Dobrych piętnaście lat trwało zanim amatorzy zimnego Bałtyku znowu zaczęli przybywać do Brzeźna, zanim zbudowano nowe „budy kąpielowe” i zajazd.

Obecne plany rekonstrukcji hali plażowej, która znajdowała się w tym samym miejscu co pierwsze „łazienki” Haffnera, są w fazie realizacji już znacznie dłużej niż 15 lat. Podobnie rzecz ma się z koncepcją odbudowy brzeźnieńskiego mola. Widocznie brakuje nam kogoś takiego jak dr Haffner, ale miejmy nadzieję, że kiedyś jeszcze „starsze rodzeństwo Sopotu” zabłyśnie dawnym blaskiem.

Autor: Aleksander Masłowski

Czytaj także o brzeźnieńskim parku

Dziękuję administratorowi  www.brzezno.net za udostępnienie ilustracji do tekstu.